Gdyby w polityce zatrudniano najlepszych ekspertów, Czesław Michniewicz zostałby Ministrem Obrony Narodowej. Fantastyczna organizacja gry w defensywie dała Legii drugie zwycięstwo w Lidze Europy. Jeszcze bardziej sensacyjne niż pierwsze.
Marek Wawrzynowski
PAP
/ Leszek Szymański
/ Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz znowu udowodnił, że jest absolutnym mistrzem gry defensywnej. Jego Legia Warszawa wygrała z Leicester City 1:0 całkowicie zasłużenie. Co więcej, mogła wygrać wyżej. Postawa Legii w tej edycji Ligi Europy to wielka sensacja.
Spartak Moskwa (pokonany na wyjeździe także 1:0), Leicester – optymiści pewnie liczyli na dorobek między jednym a trzema punktami. Każdy punkt po dwóch kolejkach byłby dobry. A tymczasem jest ich sześć i Legia prowadzi w tabeli trudnej grupy (jest w niej jeszcze Napoli).
W meczu z Anglikami Legia zagrała świetną pierwszą połowę, a w drugiej przetrwała. I mogła wygrać wyżej, ale Mahir Emreli nie podał, gdy powinien, zaś Lirim Kastrati i Tomas Pekhart nie wykorzystali swoich stuprocentowych szans.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić
Trzeba pamiętać, że Legia grała bez Artura Boruca oraz bez Luquinhasa, a więc Michniewicz stracił ważne atuty z przodu i z tyłu.
Legia przetrwała, ale też nie było tak, że broniła się rozpaczliwie. Raczej broniła się mądrze. Trener rywali Brendan Rodgers, a więc mistrz Michniewicza, nie docenił szkoleniowca, dla którego był wzorem. Wystawił mocno rezerwowy skład, choć oczywiście nawet w takim zestawieniu niewielu dawało Legii szanse.
Michniewicz wykorzystał to i do przerwy wcale rywale nie mieli żadnej przygniatającej przewagi. W posiadaniu piłki zawodnicy z Premier League mieli zaledwie 52 procent. W strzałach lepsza była Legia. Drużyna z Warszawy toczyła wyrównany bój. Świetnie radził sobie w końcu Bartosz Slisz, który doskonale grał w destrukcji ale też dobrze wyprowadzał piłkę, czego efektem była bramka.
Znowu znakomicie grał blok defensywny. Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska i Maik Nawrocki to prawdziwa zapora. Pozyskanie Nawrockiego to jeden z najlepszych ruchów transferowych w ostatnim czasie. Zresztą, tak jak krytykowaliśmy wiele razy dyrektora sportowego klubu z Warszawy Radosława Kucharskiego, to trzeba przyznać, że nowi zawodnicy w europejskich pucharach sprawdzają się. Bardzo mocnym punktem jest Ukrainiec Ihor Charatin, coraz ważniejszą postacią jest Portugalczyk Josue, który wygląda jakby wciąż miał jeszcze spore możliwości. W ataku kolejną bramkę strzelił Emreli. W 10 meczach w Europie ma w tym sezonie już 6 bramek. To jest naprawdę coś. Świetnie wyglądał jako zmiennik Kastrati. Szkoda, że jego strzał w cudowny sposób wybronił Kasper Schmeichel, ponieważ akcja skrzydłowego była warta powtórek telewizyjnych.
Oczywiście statystyki pomeczowe wyglądają niekorzystnie dla Legii (10:17 w strzałach, 38:62 w procentach posiadania piłki) ale to pozory. Oczywiście, Legia się broniła w drugiej połowie, ale to efekt wyniku.
Legia pokazała, że grając mądrze, broniąc się i szukają szansy w szybkim ataku, może dziś osiągnąć dobry wynik nawet w meczach z potentatami. Dzięki temu do tej pory w europejskich pucharach zarobiła już ponad 27 milionów złotych, co jest jasnym sygnałem dla właściciela, który wcześniej prowadził klub raczej w sposób oszczędny. Jeśli chcesz zarobić, musisz zainwestować.
Zgłoś błąd
WP SportoweFaktyLiga Europy
Warszawa
Legia Warszawa
Polska
Piłka nożna
Czesław Michniewicz
Marek Wawrzynowski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Komentarze (0)