Piąte igrzyska, piąty ćwierćfinał. Wybitny reprezentant Polski Michał Winiarski w rozmowie z TVPSPORT.PL przekonuje, że nie można mówić o olimpijskiej klątwie. Przyczyny porażki? – Uważam, że minimalnie mogło nas sparaliżować jedynie to, że… zwycięstwo było tak blisko – powiedział trener Trefla Gdańsk.
Jakie emocje siedzą w panu po występie naszych siatkarzy w Tokio?
Michał Winiarski (trener Trefla Gdańsk, wielokrotny reprezentant Polski w siatkówce, olimpijczyk z Pekinu i Londynu, mistrz świata z 2014 roku): – Wszyscy kibicowaliśmy chłopakom. Każdy trzymał kciuki za awans do strefy medalowej. Niestety się nie udało. Jest smutek, ale w sporcie szybko pojawiają się kolejne wyzwania. Niebawem przed kadrą mistrzostwa Europy. Trzeba już myśleć o tej imprezie.
Najprościej mówiąc, co poszło nie tak?
– To nie moja rola, aby oceniać i szukać przyczyn porażki. Dzisiaj jestem trenerem i wiem, jak wszystko funkcjonuje. Ktoś, kto znajduje się wewnątrz i obserwuje na co dzień chłopaków, może wyciągnąć wnioski. Często to, co widzimy na boisku, nie jest wszystkim. Treningi równieżsą bardzo ważne. Jeżeli chce pan usłyszeć negatywne słowa, to nie ode mnie.
Nie chodzi mi o negatywne słowa, lecz merytoryczną ocenę, przede wszystkim meczu ćwierćfinałowego.
– Myślę, że trener Heynen trafnie stwierdził, że grupa B była silniejsza. Praktycznie każdy z meczów był tym „o wszystko”. Francja grała decydują ce spotkanie z Rosją i praktycznie była już za burtą. Wygrała i miała świetne przetarcie przed kolejnymi grami. Nasza reprezentacja poza pierwszym trudnym starciem, z łatwością przeszła grupowe zmagania. Momentem przełomowym był czwarty set w ćwierćfinale, gdzie Francuzi grali z nożem na gardle i mógł to być dla nich ostatni moment w igrzyskach. Postawili wszystko na jedną kartę. Zaczęli ryzykować, pojawił się większy luz. To wyszło im na dobre.
Możemy mówić o klątwie igrzysk? Piąty raz odpadamy w ćwierćfinale i to powiedzenie dość mocno się przyjęło.
– Dla żadnej grupy sportowców to, co działo się kilka lat temu, nie powinno mieć znaczenia. Jeżeli ktoś wierzy w klątwy w sporcie, to najlepiej, żeby dał sobie spokój. Każdy trenuje po to, aby osiągać jak najlepsze wyniki. Spojrzałbym na to z innej strony. Najwidoczniej trafiliśmy na lepiej dysponowany zespół tego dnia.
Jesteśmy dwukrotnymi mistrzami świata. Zazwyczaj przywozimy medale ze wszystkich możliwych imprez. Na igrzyskach ciągle coś nie wychodzi. Olimpijski turniej jest czymś wyjątkowym? Cała otoczka i magia dodatkowo paraliżują?
– Igrzyska olimpijskie są wyjątkowe. Przygotowania do nich trwają cztery lata. Często sportowcy podporządkowują swoje życie prywatne po to, aby się tam znaleźć. Trzeba pamiętać, że sama otoczka, wiem to z doświadczenia, robi ogromne wrażenie. Mieszkasz w wiosce olimpijskiej, spotykasz najlepszych sportowców na świecie. Ranga jest naprawdę wysoka. Sporty zespołowe są chyba trudniejsze, jeżeli chodzi o igrzyska. Tutaj zawsze musi zagrać całość. Trzeba trafić z formą u większości zawodników. Mieliśmy możliwość ogrania Francji, ale na najwyższym poziomie czasami trzeba przełknąć gorycz porażki. Rola faworyta dodatkowo gdzieś siedziała z tyłu głowy u chłopaków. Myślę, że prowadzenie 2:1 i to, że byliśmy tak blisko, mogło trochę sparażować. Rywale nie mieli nic do stracenia. Grali na luzie i to pozwoliło im pokazać kapitalną siatkówkę.
Szansę rehabilitacji w mistrzostwach Europy powinni otrzymać trener Vital Heynen i ta sama grupa siatkarzy?
– Każda porażka bardzo boli. Przeżywa się ją niezwykle ciężko. Najlepszym sposobem na zapomnienie o niej jest praca. Przynajmniej ja tak do tego podchodziłem. Myślę, że gdy chłopaki wrócą do treningów, to zrobią to ze zdwojoną siłą. To jedyna możliwość udowodnienia sobie czegoś. Na kolejnym turnieju trzeba po prostu pokazać, że jesteśmy bardzo mocnym zespołem. Czy weźmie w nim udział ta sama grupa? To już decyzja trenera.
*cały wywiad Jakuba Kłyszejko w serwisie sport.tvp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS