Ostatnie dwa lata to absolutny boom w energetyce słonecznej. Przy udziale prosumentów i wsparciu państwa zbudowano ponad 5 GW mocy zainstalowanej – prawie tyle, ile ma elektrownia Bełchatów, odpowiadająca za 20 proc. potrzebnego w naszym kraju prądu. Z tą różnicą, że sprawność fotowoltaiki jest o wiele mniejsza niż elektrowni węglowej, gdyż zależy od słońca.
Energetyka słoneczna napotkała w Polsce duże problemy. Z jednej strony system jest zbudowany tak, by energia była transportowana od dużego źródła do tysięcy odbiorców, a nie od tysięcy małych producentów, którzy są jednocześnie jej konsumentami. Z drugiej strony system nie jest przygotowany na magazynowanie prądu ze słońca wtedy, gdy świeci, po to, by ustabilizować pracę systemu w dniach, gdy promieniowanie jest słabsze lub dzień jest krótszy, a zapotrzebowanie na energię wysokie.
Nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii rozpaliła dyskusję na temat przyszłości fotowoltaiki. Zapowiedź końca preferencji dla nowych prosumentów budzi zrozumiały opór, bo skoro sąsiad ma instalację na dachu i korzysta z tzw. opustu, dzięki czemu sieć traktuje jako wirtualny magazyn i odbiera energię, kiedy chce, z niewielką stratą, to czemu drugi sąsiad, dopiero planujący instalację fotowoltaiczną w najbliższych latach, miałby nie mieć tych samych praw? Ale każde bonusy wprowadzane podczas rozruchu systemu kiedyś się kończą. I właśnie nadszedł ten czas. Trzeba też uczciwie przyznać, że sieci przespały moment na przygotowanie inwestycji dla rozwijających się źródeł energii. To, że w 2016 r. zablokowano rozwój lądowych farm wiatrowych, nie oznaczało przecież, że źródła odnawialne – głównie fotowoltaika – nie będą się rozwij … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS