W Ćwiklicach Iza się wychowała, chodziła do szkoły przy ulicy Męczenników Oświęcimskich. Gotowała zupę z trawy, zbierała karteczki do segregatorów, w wieku 12 lat pomogła kotce w porodzie. Tu się zakochała w przyszłym mężu i mieszkała z rodziną.
Polska nazwała ją „Izą z Pszczyny” (w Pszczynie pracowała i zmarła).
Kiedy przyjeżdżam do Ćwiklic, w małym drewnianym kościele trwa msza pogrzebowa mężczyzny, rocznik 1945. Będzie pochowany obok Izy i Leona, w nowej części cmentarza.
We wsi nie ma żadnego śladu po akcji #anijednejwiecej. Żadnego nekrologu, plakatu. Jest sobotnie przedpołudnie, ludzie się spieszą na zakupy do Biedronki i do Groszka.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego a śmierć Izy z Pszczyny
O śmierci Izy nie wiedzieliśmy publicznie aż do 29 października.
Mecenas Jolanta Budzowska, prawniczka specjalizująca się w błędach medycznych, napisała wtedy na swoim Twitterze: „Konsekwencje wyroku TK z 20.10.2020 r., sygn. K 1/20 w praktyce. Pacjentka 22 tydz., bezwodzie. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Płód obumarł, pacjenta zmarła. Wstrząs septyczny. Piątek spędziłam w prokuraturze. Dobrego weekendu, czas na reset”.
Jej tweet znaczył więcej niż tysiące artykułów, w których dziennikarze i prawnicy, ale też sami lekarze ujawniali lęk o skutki orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji.
Teraz ten wyrok, ogłoszony w październiku 2021 roku, otrzymał bardzo konkretną twarz – 30-letniej kobiety, żony Grzegorza, mamy 9-letniej Mai, cenionej w Pszczynie fryzjerki. Opisanej przez najbliższą przyjaciółkę Natalię Katafjasz wzruszającymi słowami:
„Była twarda, a zarazem wrażliwa. Nie godziła się na niesprawiedliwość i nie bała się mówić głośno o tym, co uważała za niewłaściwe. Kiedy coś złego przytrafiało się jej bliskim, bez zastanowienia pomagała, walczyła jak lwica. Nigdy nie oczekiwała niczego w zamian. Była lojalna, szczera. Zaradna, samodzielna. Kochała swoje życie i pracę zawodową (w której zresztą była świetna). Nie ma dnia, żebym o nie myślała o niej, o jej najbliższych. Co wieczór sobie z nią „gadam”. Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić, przejść do porządku dziennego”.
Warszawa, 06.11.2021. Protest pod hasłem “Ani jednej więcej” przed Trybunałem Konstytucyjnym w Warszawie
Fot.: Leszek Szymański / PAP
Jedna z nas – Iza z Pszczyny
Iza była w 22. tygodniu ciąży. Wiedziała, że dziecko, które nosi, może mieć liczne wady rozwojowe. Zdecydowała się donosić ciążę. 21 września odeszły jej wody płodowe. Dostała skierowanie do szpitala w Pszczynie. Na bieżąco pisała SMS-y do matki.
„Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają aż umrze lub coś się zacznie dziać. Jeśli nie, to extra, mogę spodziewać się sepsy” – pisała kobieta do swojej matki. Z treści wiadomości upublicznionych w reportażu „Uwagi TVN” wynikało, że Izabela przez cały czas zdawała sobie sprawę, jaki jest jej stan i co jej grozi.
Lekarze do ostatniej chwili czekali, aż serce dziecka przestanie bić.
„Bała się spać, jakby się bała, że się nie obudzi. W nocy już klęczała na ziemi, wymiotowała. Zabrali ją z sali mówiąc, że inne pacjentki muszą być wypoczęte i wyspane, bo jutro mają zabieg. Czuła, że coś jest nie tak, ale cały czas jej mówili, że serce płodu bije i dopóki bije to tak musi być. Zgłaszała to kilkukrotnie położnej, mówiła to też lekarzowi, który był raz na wizycie. Około 20:00 siedziała po turecku i się trzęsła. Miała z 40 stopni gorączki. Poszłam po położne, lekarza. Przyszły tylko położne, sprawdziły, czy faktycznie ma tak wysoką gorączkę i wyszły. Wróciły po jakimś czasie i podały jej kroplówkę z jakimś lekiem przeciwgorączkowym” – opowiadała dla TVN-u pacjentka, która leżała z Izabelą w jednej sali.
Nad ranem, gdy serce płodu się zatrzymało, lekarze postanowili zrobić cesarskie cięcie. Było za późno. Izabela zmarła z powodu wstrząsu septycznego. Był 22 września.
Oświadczenie szpitala
„To jest zbyt trudne dla mnie” – pisze mi Grzegorz, mąż Izy, gdy proponuję mu spotkanie ponad miesiąc po jej śmierci.
Rozmowy odmawia również jej wspólniczka, którą odwiedzam w zakładzie fryzjerskim w centrum miasta. Rolety zewnętrzne zasłaniają okna, w środku nowoczesne, eleganckie wnętrze z recepcją. Kiedy widzę, że w sztucznych rzęsach zbierają się łzy, nie naciskam.
W mediach wypowiadała się zrozpaczona matka Izy, pani Barbara. „Przecież była pod opieką lekarzy. Była w szpitalu. Oni potraktowali ją jak śmiecia – mówiła w reportażu „Uwagi”.
Szpital zapewniał: „Jedyną przesłanką kierującą postępowaniem lekarskim była troska o zdrowie i życie Pacjentki oraz Płodu. Lekarze i położne zrobili wszystko co było w ich mocy, stoczyli trudną walkę o Pacjentkę i jej Dziecko. Całość postępowania medycznego podlega ocenie prokuratorskiej i nie można w tej chwili ferować żadnych wyroków”.
Kilka dni później dyrekcja wydała oświadczeniu o zawieszeniu kontraktów dwóch lekarzy, którzy tego dnia mieli dyżur.
Po nagłośnieniu sprawy Ministerstwo Zdrowia wszczęło kontrolę w szpitalu, w którym kobieta zmarła. Sprawa trafiła również do prokuratury.
Pszczyna – na co dzień spokojne, urokliwe miasteczko na Śląsku, z piękną historią walecznej i dobrodusznej Księżnej Daisy – poderwało się w geście sprzeciwu.
Pszczyna
Fot.: Agnieszka Żądło
Akcja #anijednejwiecej w Pszczynie
Już 1 listopada, w Dzień Wszystkich Świętych, przed zamkiem w Pszczynie pojawiło się mnóstwo zniczy w kształcie serca. Przyniosło je kilkadziesiąt osób, głównie młodych kobiet z dziećmi. Cisza, smutek, choć i gdzieniegdzie słychać było ploteczki i śmiechy, i modlitwy za duszę zmarłej.
W oddali chłopiec krzyczał „Mamoooo!”. Fotoreporterzy robili zdjęcia, ludzie udzielali wywiadów lokalnym mediom. Jakaś dziewczyna przyszła w czarnej koszulce z ośmioma gwiazdkami.
– Na prośbę rodziny zmarłej i najbliższych podziękowania, że się z nią solidaryzujecie – nagle zabrał głos wysoki mężczyzna. – To ogromna tragedia, ale dziś nikt z najbliższych nikt nie chce szukać winnych. Prośba jest taka, że oddajemy tylko hołd Izie. Rodzina i najbliżsi bardzo dziękują, że tu jesteście.
Internauci pod filmikiem z akcji #anijednejwiecej w Pszczynie odnosili się do wyników ostatnich wyborów parlamentarnych. W 2019 roku Prawo i Sprawiedliwość w powiecie pszczyńskim zdobyło 53,21 proc., w gminie Pszczyna – 47,91 proc.
„Strasznie współczuje śmierci mieszkanki Pszczyny – ale sami wiecie na kogo głosowaliście”.
„Głosowaliście na zwyroli, to macie”.
W lipcu w tym samym miejscu premier Morawiecki promował w Pszczynie Polski Ład. Niektórzy mieszkańcy Pszczyny robili sobie selfie z szefem rządu, inni z kolei
Zaduszki dla Izy
Dzień po akcji #anijednejwiecej przy Zamku znicze pojawiły się pod biurem poselskim posła PiS-u z Pszczyny, Grzegorza Gaży. Tym razem przyjechali aktywiści z Bielska-Białej. Swoją akcję nazwali „Zaduszki dla Izy”.
Dziennikarz internetowej telewizji Pszczyna TV zapytał o to polityka. Ten stwierdził, że to wynika z frustracji, którą zamiast dialogu transformują w krzyk. – Ci ludzie oświadczają, że będą zabijali dzieci. Nie rozumiem tego. Gdzie tu wolność, która oparta jest na krzywdzie drugiego człowieka? Co z tego, że nienarodzonego? Dla mnie to też człowiek. Taka ideologia była podczas drugiej wojny światowej, gdy byli ludzie i podludzie. No i tych ludzi można było masowo zabijać. Czy ta nowa ideologia nam odpowiada? Czy mamy taką wrażliwość, żeby dostrzec, że każdy człowiek ma prawo do życia. To są te pytania, które chciałbym zadać tym ludziom – powiedział dziennikarzowi.
W trakcie wywiadu padło pytanie o orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie dopuszczalności aborcji w przypadku wady letalnej płodu. – To było moje marzenie – bez cienia zawahania, z uśmiechem na ustach powiedział polityk. A było to już kilka dni po śmierci Izabeli.
O protestach w całej Polsce stwierdził: – Nie spodziewałem się, a w szczególności w Pszczynie, gdzie jesteśmy bardzo prawicowi. Tutaj na pewno zagrały pewne emocje i wydaje mi się, że nie wszyscy ludzie na tym proteście są świadomi, dlaczego tam są. Wspominam, od 1997 roku te przepisy, ale one nie traktowały równo ludzi.
O pomyśle ustawy prezydenckiej w sprawie nieznacznej liberalizacji obecnych przepisów: – Bardzo szanuję pana prezydenta, ale to nie do końca odzwierciedla moje poglądy. Nie chcę, żeby to lekarz decydował o życiu człowieka, a same fakty. Jeśli jest mu dane żyć, niech żyje. Jeżeli nie jest dane, no niestety – umiera. Oby udało się w międzyczasie go ochrzcić.
Biuro poselskie posła Gaży
Fot.: Agnieszka Żądło
Genowefa: „Nie musiałam decydować”
Na PiS głosowała pani Genowefa, lat 69. Zaczepiam ją niedaleko pszczyńskiego rynku, tuż po zakupach. Wymienia benefity, które dała partia: większe emerytury, 500 plus, dodatki, bon turystyczny. No i sprzeciwianie się LGBT („dla mnie to jest świństwo, ohyda ci poprzebierani faceci”).
Pytam ją o aborcję.
– Ja jestem przeciwko, nawet po gwałcie. Kobieta przez całe życie miałaby to na sumieniu, że zabiła dziecko, a mogłaby oddać do adopcji albo do okna życia. Takie dziecko może wyjść na dobrego człowieka, nigdy nie wiadomo.
Nigdy się nie zastanawiała, co by było, gdyby trzeba wybrać między życiem matki i dziecka.
– Trudno mi powiedzieć. Ja raczej byłam całkowicie przeciwko. Nie miałam takiej sytuacji, żeby musieć decydować. Urodziłam czworo dzieci, wszystkie są zdrowe. Mam ośmioro wnuków. Szczęście, że z nim też wszystko w porządku poza alergiami. Ale to normalka, nic poważnego.
O sprawie Izabeli dowiedziała się od córki. Bo w dniu kiedy emitowano materiał w TVN-ie, zajmowała się śliwkami. Kupiła kilo cukru i wekowała owoce do słoików.
– W szoku jestem. Słyszałam tylko tyle, że lekarze naprawdę zawinili. W takim przypadku powinni ratować kobietę. Podpisywali przysięgę Hipokratesa, prawda?
Księżna Daisy w Pszczynie
Fot.: Agnieszka Żądło / Newsweek
Pszczyna. Modlitwa w intencji Izy
Do kościoła w intencji zmarłej Izabeli i jej rodziny idzie pani Teresa, emerytka w długim czarnym płaszczu i okularach na nosie. Będzie się modlić o pokój duszy kobiety i pokój wokół tej sprawy.
– Pewnym środowiskom zależy, żeby sprawę nagłośnić politycznie. Kto był za aborcją, to taka sprawa to jest młyn na wodę – rzuca. Jest zdegustowana tym, co się dzieje wokół zmarłej kobiety.
– To jest strasznie obciążenie dla całego środowiska lekarskiego, który z oddaniem zajmuje się pacjentami. Rozmawiałam z jedną pielęgniarką anestezjologiczną z naszego szpitala i wiem, jak to przeżywa. Byłam tam ostatnio na internie i geriatrii jako pacjentka i opiece szpitala w Pszczynie mogę mówić z najwyższym uznaniem.
W podobnym tonie wypowiada się Starostwo Powiatowe, które od 2018 roku prowadzi placówkę. Mówi, że to już całkowicie inny szpital i nie ma nic wspólnego z Centrum Dializa z Sosnowca, które straciło kontrakt po miażdżącym raporcie NFZ za rażące naruszenia: nieprzyjmowanie pacjentów, braki kadrowe, sprzętowe (np. przyłącza tlenu i próżni na oddziale ginekologiczno-położniczym okazały się atrapami), przepełnienie oddziałów.
Szpital w Pszczynie
Anna była pielęgniarką w pszczyńskim szpitalu. – Rok tam wytrzymałam, wie pani? Pracowałam na chirurgii, pacjenci po ciężkich operacjach, a ja musiałam wybierać któremu podam antybiotyk, a któremu nie. Bo w szpitalu brakowało podstawowych leków. Horror! Ale swoje przeżyłam też jako pacjentka. Gdy roniłam ciążę i zgłosiłam się na izbę przyjąć, najpierw czekałam dwie godziny, bo nie miał kto się mną zająć. A potem odesłali mnie do domu i powiedzieli, żebym dokończyła w domu. Pojechałam do innego szpitala, gdzie przyjęli mnie na oddział.
2008. Strajkujące pielęgniarki przed Szpitalem Powiatowym w Pszczynie. Zdjęcie archiwalne
Fot.: Andrzej Grygiel / PAP
Pytam ją o to, jak jest teraz, gdy szpitalem zarządza samorząd.
– Tylko trochę się zmieniło na lepsze – stwierdza, choć nie wie, czy wypada tak mówić w obecnej sytuacji.
Znała Izę, jej siostra chodziła z nią do jednej klasy. Mówi, że nikt nie może pogodzić się z tym, co się wydarzyło.
Młode kobiety w Pszczynie: „Nigdy nie przywykniemy!”
– Przeżywamy to bardzo. Wszyscy jesteśmy w żałobie – mówi mi 20-letnia Wisia z Pszczyny.
– Zero wątpliwości, że to przez prawo antyaborcyjne. Zero! – dodaje jej koleżanka 34-letnia Natalia, choć na początku nie chce ze mną rozmawiać. Mówi, że ta sprawa zbyt ją boli. Straciła kiedyś ciążę bliźniaczą w 5. miesiącu ciąży. Zero pomocy psychologa, dzieci poczęła siedząc na toalecie.
Ma dwójkę dzieci w wieku 7 i 4 lat.
Chciała mieć trójkę, ale po wyroku Trybunału zrezygnowała. – Na pewno teraz się nie zdecyduję. Potrzebuję wyboru, wpływu na moje własne! Życie i tego, żeby lekarze mogli ratowali mnie, gdyby coś działo się nie tak. Boję się, czy bym przeżyła tę kolejną ciążę.
Wisia jest pewna, że rodzić dzieci nie chce.
– Widzimy z chłopakiem co się dzieje. Wynajmując mieszkanie, nie stać nas na to. Dziecko to jest duży wkład finansowy, a jeżeli moje dziecko miałoby być tak wychowywane, że od wypłaty do wypłaty nam starcza, to ja tak nie chcę żyć. Nie chcę mu dawać takiej przyszłości. Może jak odłożymy trochę pieniędzy, to pomyślę. Mój chłopak myśli podobnie, mimo że jest starszy o 6 lat.
Jej mama odchowała czworo dzieci. Siedziała w domu, bo Wisia ciągle chorowała – na astmę i atopowe zapalenie skóry. – Nie chcę, żeby moje dziecko też tak miało. To nie jest wymarzony scenariusz.
Grób Izabeli
Fot.: Agnieszka Żądło / Newsweek
Ofiary fundamentalizmu, Kai Godek i Ordo Iuris
A jak to się ma do wysokiego wyniku wyborczego PiS-u w Pszczynie, którą niektórzy prześmiewczo nazywają PiSzczyną?
– To nie my, młodzi – tłumaczy Wisia. – PiS jest wspaniały dla starszych, bo wydaje im się, że jak trzynastki dali to już najlepiej. A my, młodzi, widzimy, że ceny w górę idą, pensje stoją w miejscu. Rząd wymyśla co chwila nowe podatki, żeby to wszystko w budżecie jakoś udźwignąć.
– PiS zmierza do tego, żeby była komuna. Rozdawanie i zadłużanie, ograniczanie praw kobietom, mniejszościom – rzuca Natalia.
– I starsi myślą, że to będzie takie wow, takie fajne.
– Bo do tego przywykli.
– A my nigdy nie przywykniemy! – kończy naszą rozmowę Wisia.
7 listopada tysiące Polek wyszły na ulice z hasłem #anijednejwiecej.
25 kilometrów od Pszczyny, w Bielsku-Białej odbył się happening Strajku Kobiet. Uczestniczki ubrane w białe zakrwawione szaty prowadziły cichy protest pod nazwą „Światełko dla Izy”.
– Ile warte jest nasze życie w tym kraju? Ile jest warte życie kobiet w kraju, w którym przepisy prawa dyktują Przyłębska, Godek, Ordo Iuris i kościół katolicki? Nic, zero – mówiła jedna z organizatorek protestu z grupy Strajk Kobiet.
– Dzisiaj już wiemy, że Iza nie była jedyną ofiarą bestialskiego zakazu aborcji. Już wiemy, że Kaja Godek ma na sumieniu także życie Ani, która zmarła w 5 miesiącu ciąży. A o ilu jeszcze takich ofiarach Kai Godek nie wiemy? – pytała.
Czytaj również: Ginekolożka: Zakończyłabym ten poród, ratowałabym życie Izabeli z Pszczyny. A potem bym wynajęła dobrego adwokata
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS