A A+ A++

Dziś mija dziesięć lat od katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku Smoleńsk-Północny rozbił się rządowy samolot Tu-154M z 96 osobami na pokładzie. Zginął prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wielu urzędników państwowych, wojskowych i duchownych. Delegacja leciała do Rosji na obchody rocznicowe zbrodni katyńskiej.

“Do mojego rodzeństwa pisali ludzie z kondolencjami”

Dzień ten w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl wspomina dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. Jan Oładowski wspomina, że kiedy dowiedział się o katastrofie rządowego tupolewa był w domu. Jeszcze przed medialnymi doniesieniami zadzwonił do niego jeden z pracowników Kancelarii Prezydenta i powiedział, że coś niepokojącego dzieje się na lotnisku.

– Gdy już podano tę informację, część mediów – z uwagi, iż byłem na oficjalnej liście – podała, że ja również zginąłem. Do mojego rodzeństwa pisali ludzie z kondolencjami. Moi bliscy wiedzieli jednak, że nie poleciałem do Smoleńska. Ja sam próbowałem zrozumieć, co się tam stało – mówi. Jak dodaje, później pojechał do Muzeum Powstania Warszawskiego i tam spotkał się z przyjaciółmi, by wspólnie przeżyć żałobę. –Straciłem, autorytety, przyjaciół. Z ponad 40 osobami, które były w samolocie, byłem na “ty”. Miałem poczucie, że mój świat się po prostu zawalił – wyznaje.

Mentor i autorytet

Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego w bardzo ciepłych słowach wspomina śp. prezydenta. Zapytany, czy czuje się “sierotą po Lechu Kaczyńskim” odpowiada bez wahania: “Tak”. Jak podkreśla, Lech Kaczyński był osobą, dla której zdecydował się wejść do świata polityki, mimo tego że nie czuł się w nim dobrze.

– Był on w części dla mnie mentorem, autorytetem, miał wspaniałą wizję świata. Jego momentami porywczy charakter dodawał mu tylko barwy. Był kimś wyjątkowym na polskiej scenie politycznej. Miałem poczucie, że z nikim już się tak nie zaprzyjaźnię. Część mediów eksponowała jego negatywne cechy. Ale prywatnie był inną osobą. My znaliśmy człowieka, który interesował się sprawami swoich współpracowników, był w stanie się dla nich poświęcać, pamiętał o ich urodzinach. To było niespotykane – wspomina tragicznie zmarłego prezydenta Jan Ołdakowski.

Czytaj także:
Uroczystości z okazji 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej. “Tamten krzyk dzwoni wciąż głośno w uszach”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUwaga kierowcy. Zmiana organizacji ruchu na ul. Poniatowskiego
Następny artykuł“Bild”: Bundesliga ma zostać wznowiona w pierwszej połowie maja