31-letnia Katarzyna i 34-letni Grzegorz Zawałowie mieszkają w niewielkiej wsi na Dolnym Śląsku. Oboje nie mieli łatwego życia, ale teraz robią wszystko, by wychować pięcioro dzieci. Rodzina mieszka skromnie na trzydziestu metrach kwadratowych, w dawnym budynku PGR-u. Od niedawna jest tam łazienka, ale poza przestrzenią w lokalu brakuje tez ciepłej wody.
Bezskutecznie szukają mieszkania
– Dwójka chłopców ma orzeczony stopień niepełnosprawności. Również pani Kasia, ich mama ma orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. Nie są to niepełnosprawności ruchowe – mówi “Interwencji” Mirosław Noga, prezes Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Wsi Łuczyna.
– Rodzice śpią w kuchni, na sofie. My śpimy na łóżkach piętrowych w pokoju. Najtrudniejsze jest to, że nie ma tu miejsca i prywatności – opowiada Michał, syn państwa Zawałów.
ZOBACZ: Myśliwy zastrzelił 16-latka w sadzie. Nowe ustalenia “Interwencji”
– Nie dowierzałem, że w takich warunkach można żyć. Tam nie ma patologii, tam nie ma alkoholizmu. Tam nie ma żadnych przeciwwskazań, by normalnie żyć – mówi “Interwencji” Mirosław Noga.
Rodzina próbowała znaleźć stancję. Niestety skromny budżet im na to nie pozwolił. Dlatego w 2015 roku pani Katarzyna też poszła do pracy. Zdarzało się, że pod nieobecność rodziców z dziećmi zostawała sąsiadka i jej mąż – 57-letni wówczas Józef M. Dzieci traktowały go jak rodzinę, dopóki ich nie skrzywdził.
Sprawca mieszka tuż obok ich domu
– Przyszedł i powiedział, żebym mu podjechał do sklepu, że on dzieci mi przypilnuje a ja mu podjadę do sklepu. Akurat miałem motor. Mówię: dobra, do sklepu mieliśmy półtora kilometra. Z sąsiadem się znaliśmy. Jak dziadek przychodził do dzieci. Człowiek by się nawet nie spodziewał – mówi reporterowi “Interwencji” pan Grzegorz.
Józef M. poddał się karze. Jednak po wyjściu z więzienia ponownie zamieszkał w sąsiednim budynku. Niedawno minął trzyletni okres zakazu zbliżania się Józefa M. do rodziny Zawałów, a rodzice drżą o bezpieczeństwo swoich dzieci. Chcą za wszelką ceną wyprowadzić się z Sierakowic. Wspierają ich w tym pani Anna i jej mąż Mirosław.
ZOBACZ: Zaczynają budowę i znikają z pieniędzmi. Poszkodowani przez firmę z Krakowa
– Jest to nie do pomyślenia, by tak blisko mieszkać ze sprawcą tego przestępstwa, i narażać rodziców i dzieci na kontakty z tym człowiekiem. Niezależnie od tego jak on się teraz zachowa, to on zostaje w pamięci tej rodziny – mówi Katarzyna Halikowska, psycholog dziecięcy.
– Obawiam się tego najbardziej, że jak dziecko wyjdzie na podwórko, ten pan będzie w obrębie dziecka, dziecko jest też w strachu. Jest czas, że jak dziecko idzie samo na przystanek, nie idą w grupie, to wyprowadzam go na przystanek – mówi Katarzyna Zawała.
– Jako stowarzyszenie możemy przyjmować darowizny w celu potrawy tych warunków. Żeby ta rodzina mogła zakupić jakikolwiek lokal. Może dom do remontu – mówi “Interwencji” Mirosław Noga.
Państwo Zawałowie chcieliby wyprowadzić się jak najdalej od sąsiada skazanego za molestowanie. Pani Anna i pan Mirosław liczą, że ich pomoc niebawem przyniesie efekty. Dopiero wtedy rodzina będzie mogła poczuć się bezpiecznie.
WIDEO – Reportaż “Interwencji” o rodzinie, która mieszka obok domu sprawcy molestowania ich nieletniego dziecka
Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…
hlk/ Polsat News, “Interwencja”
Czytaj więcej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS