A A+ A++

– Nasz problem, w porównaniu z problemem sędziów, ma dwojaką naturę. W przypadku sędziów i sądów trójpodział władzy, wywodzącej się od Monteskiusza, jest fundamentem nowożytnej demokracji i jest utrwalony, zapisany w aktach prawnych krajowych i ponadnarodowych, nikt tego nie kwestionuje, więc w związku z tym zamach na trójpodział władzy, na niezawisłość sędziów i niezależność sądów jest przez wszystkich krytykowany i rozpoznawany, natomiast w przypadku prokuratury jest inaczej. Nie ma takich mocnych fundamentów związanych z niezależnościa prokuratury i prokuratorów, modele są różne, dopuszcza się i hierarchie, i udział czynnika politycznego, z tym, że nawet w tej kwestii jest opinia Komisji Weneckiej, z której wynika, że ten wpływ polityki w polskiej prokuraturze jest obecnie stanowczo zbyt wielki, tak, że wypacza sens funkcjonowania takiej instytucji. Poza tym prokuratura przez wiele lat była kierowana i psuta przez polityków. Natomiast sędziowie spotkali się pierwszy raz z tak zdecydowanym atakiem na ich niezawisłość, a także dobre imię tej szczególnej grupy prawników.

Czuje się pan wolny w pełnieniu zawodowych obowiązków?

– Jestem znękany tym wszystkim tak, że musiałem odejść z zarządu LSO, bo już zdrowie nie pozwalało mi kontynuować takiej aktywności, jaka z pewnością byłaby potrzebna w obecnej sytuacji. Mam obecnie chyba z 7 postępowań dyscyplinarnych i 3 postępowania karne, niemal każda moja wypowiedź, dostrzegana w przestrzeni publicznej, jest przedmiotem stawianych mi zarzutów dyscyplinarnych. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że ich celem jest doprowadzenie do wyrzucenia mnie z pracy, wydalenia ze służby – może nie przez sąd prokuratorski, ale po to jest przecież utworzona izba dyscyplinarna, żeby wyrzucać buntowników z pracy, albo degradować i przenosić.

Opinia publiczna w ostatnich dniach jest poruszona i oburzona degradacjami i delegacjami grona niepokornych prokuratorów, którzy ośmielili się nie posłuchać “sugestii” partii rządzącej w prowadzonych sprawach. Pan również tego doświadczył…

– W 2016 roku zostałem zdegradowany z Prokuratury Generalnej do rejonowej, w międzyczasie miałem dwie takie delegacje bez zgody. Lojalnie muszę przyznać, że na terenie Warszawy jednak, choć, oczywiście, zmiana środowiska w pewnym wieku nie jest taka łatwa.

Na jakiej zasadzie można delegować prokuratora? Co oznacza delegacja “bez jego zgody”?

– Owszem, można prokuratora delegować bez jego zgody, zawsze tak było, ale dotąd było to uzasadnione realną sytuacją kadrową, to reguluje prawo o prokuraturze, bez zgody prokuratora można go delegować poza miejsce zamieszkania lub dotychczasowej pracy na okres roku jeśli istnieją ważne potrzeby kadrowe. Czyli – gdzieś się kadrowo sypie sytuacja, to tę prokuraturę można zasilić prokuratorami z zewnątrz, żeby ta jednostka jakoś funkcjonowała.

To może nic strasznego się nie dzieje obecnie w prokuraturze, a opozycja podnosi niepotrzebny raban?

– Niestety, w przypadku niedawnej delegacji kilku osób bardzo daleko od ich miejsca zamieszkania, od Warszawy, mamy do czynienia z delegacjami dotykającymi prokuratorów, powiedzmy, niepokornych, głównie stowarzyszonych w Lex Super Omnia. Poza tym zwykle dotyczą prokuratorów zsyłanych do jednostek bardzo oddalonych od ich miejsc zamieszkania, a przecież są z pewnością bliżej prokuratury, w której sytuacja kadrowa nie jest tak tragiczna. No i wreszcie – bardzo często w przypadku tej grupy osób delegowanie następuje z prokuratur, w których są duże, trwałe, zadawnione problemy kadrowe do jednostek, w których takie problemy są jedynie epizodem. Tak, że to wyjaśnienie Prokuratury Krajowej należy traktować jako obłudne, robienie dobrej miny do złej gry, bo istnieją sposoby i możliwości, aby takich rzeczy nie robić, tym bardziej że wszystko to ma aspekt finansowy.

O jakich kosztach mówimy?

– Prokuratorowi delegowanemu, niezależnie od tego, że z dnia na dzień musi on rzucić wszystko, również sprawy, którymi się zajmuje, co z pewnością tylko wydłuży postępowanie, trzeba przecież opłacić lokum, delegację, a w sytuacji covidowej to kolejny problem.

Skoro hotele są nieczynne, restauracje wydają jedzenie tylko na wynos, to niełatwo zapewnić jakieś godne warunki życia takiemu pracownikowi. To nie może polegać na tym, że prokurator będzie mieszkał w jakimś byle jakim pokoiku albo gdzieś kątem, by pracował efektywnie, musi mieć jakieś warunki do pracy.

Kto wynajmuje prokuratorowi mieszkanie?

– To zwykle zmartwienie prokuratora, czasem są pokoje gościnne przy prokuraturze, ale zwykle nie najlepszego standardu. Takie pokoje to raczej przygoda dla młodych ludzi, a nie miejsce pracy i wypoczynku doświadczonego prokuratora po trudnej służbie.

A co takie nagłe delegowanie oznacza dla danego prokuratora?

– Prokuratorzy też mają zobowiązania rodzinne, jakieś sprawy zdrowotne – no nie może to być tak bezduszne. Obecnie z prokuratorami, których się deleguje “gdzieś tam”, w ogóle się nie rozmawia. Nie mówi się im o tym wcześniej, nie uprzedza, aby mogli się przygotować, zorganizować życie, a to pokazuje, że prokuratorzy, którzy są krytyczni wobec kierownictwa prokuratury, wobec tego, co się dzieje w prokuraturze, nie mogą liczyć na normalne traktowanie, muszą się liczyć z jakimiś szykanami. Jednak przecież w przypadku każdego człowieka taką sprawę trzeba załatwiać fair i po ludzku, niezależnie od przynależności do jakiejś organizacji.

Czy prokurator może odmówić takiej delegacji?

– Nie. Prokurator tak od razu nie może się przeciwstawić takiemu delegowaniu, w grę wchodzą jedynie środki prawne, takie jak pozew do sądu o mobbing, o nierówne traktowanie czy np. zawiadomienie o przestępstwie złośliwego naruszania praw pracowniczych, w zależności od sytuacji i kontekstu, ale prokurator nie może powiedzieć “nie, tam nie będę pracował, bo kwestionuje tę delegację”.

Są takie przypadki prokuratorów, skierowanych z pobudek godnych potępienia, którzy pracują po cztery lata w delegacji bez ich zgody, choć prawo pozwala maksymalnie do roku trwania takiej delegacji. Naszym zdaniem powinni działać, podjąć akcję odwoływania się w sądzie, ale akurat te konkretne osoby nie były zainteresowane takimi działaniami, bo obawiają się dalszych szykan. Taka sytuacja, gdy prokurator może dowieść swojej racji w postępowaniu prowadzonym w prokuraturze, dotyczącym jego przełożonych, to w obecnych czasach jest zwykła mrzonka. Tym bardziej że dotyczy to najwyższych przełożonych, bo delegować na dłuższy czas może tylko prokurator, który pełni funkcję co najmniej zastępcy prokuratora generalnego.

Czyli prokurator – skarżąc innych – sam okazuje się właściwie bezbronny? Jak można dociec, kto personalnie odpowiada za retorsje dotykające konkretnego prokuratora i stwierdzić, czy są to szykany, czy zwykłe niedogodności?

– Praktyka jest różna, ale w przypadku ostatnich delegacji, o których mówimy, to podpisał je osobiście Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski. W innych przypadkach to byli wszyscy zastępcy prokuratora generalnego, i Święczkowski, i prokurator Pasionek, i prokurator Sierak – te trzy nazwiska najczęściej widnieją pod delegacjami, które są wydawane pomimo braku zgody prokuratora. Oczywiście możliwa jest delegacja prokuratora za jego zgodą, nawet na czas nieokreślony, w takiej sytuacji delegacja może trwać, dopóki któraś ze stron nie powie, że rezygnuje z delegowania, albo taki prokurator awansuje na miejsce, które zajmował w ramach delegacji.

W przypadku tych ostatnich delegacji, prokuratorów Jarosława Onyszczuka, Katarzyny Kwiatkowskiej, Ewy Wrzosek, Daniela Drapały i Katarzyny Szeskiej, tego inaczej nie można odebrać niż szykany i te delegacje są ukrytymi karami, bo dotyczą prokuratorów, którzy zrobili coś nie po myśli przełożonych. Tak przecież delegowano prokuratora z Warszawy, który wszczął postępowanie dotyczące dziennikarza Gmyza za znieważenie na Twitterze pierwszej prezes Sądu Najwyższego, prof. Gersdorf, tak delegowano prokurator z Łodzi, która w sprawie dotyczącej syna Donalda Tuska nie chciała podjąć decyzji sugerowanej przez przełożonych. To się naprawdę dzieje, tych delegacji jest wiele. My wiemy o kulisach delegowania naszych członków z Lex Super Omnia, ale nie jesteśmy licznym stowarzyszeniem. Zrzeszamy około 250 prokuratorów i w przypadku innych delegacji często nie znamy tła tych delegacji. Był np. delegowany prokurator IPN-u Dariusz Wituszko – ze Szczecina do Rzeszowa. Miał kłopoty z sercem, zmarł 800 km od domu.

Wydaje się, że system wymiaru sprawiedliwości, w odniesieniu do prokuratorów, dość łatwo może sankcjonować i wspierać takie działania…

– Jeżeli ktoś kocha władzę, ma naturę mobbera i chce być dolegliwy dla swoich podwładnych, to w prokuraturze, która akceptuje takie hierarchiczne podporządkowanie, sprawowanie władzy dla władzy, gdzie nie ma ciał realnie działających samorządowych, znajdzie idealne środowisko, żeby dać upust tym złym cechom charakteru.

Związek zawodowy zrzesza głównie urzędników prokuratury, a prokuratorzy stanowią w nim jakieś 10 proc. Zarządzany jest głównie przez prokuratorów, ale prokurator Skała, który jest szefem tego związku zawodowego, dwukrotnie awansował w tych czasach, on współpracuje z kierownictwem prokuratury. Mamy więc związek zawodowy, który nie spiera się z szefostwem prokuratury, a jest przez nie spacyfikowany. Jedyna możliwość prokuratorów do obrony to nasze stowarzyszenie, LSO, ale za to, że się mówi, że się działa w naszym stowarzyszeniu, prędzej czy później może spotykać naszych członków kara – czy to w formie delegacji, czy sprawą przed sądem dyscyplinarnym, bo nie tylko ja mam takie postępowanie dyscyplinarne. Z tym, że akurat ja jestem tak obciążony tymi postępowaniami, że już nie panuję nad tymi sprawami.

Jak wygląda sytuacja prokuratorów w Kujawsko-Pomorskiem? Czy tu również działa LSO?

– W regionie kujawsko-pomorskim – w okręgu toruńskim nie kojarzę, by ktoś należał do Lex Super Omnia, w Bydgoszczy jest troje prokuratorów, którzy należą, ale o ile wiem, nie podejmowano wobec nich jakichś poważniejszych działań retorsyjnych. Jednak czasem również jest tak jak np. w Wielkopolsce, gdzie nie mamy członków, ale tam prokuratura działa normalnie, bez szykanowania prokuratorów i dlatego koleżanki i koledzy nie czuli potrzeby, by się zrzeszać i bronić wspólnie. A doświadczenie uczy, że trzeba osobiście doznać przykrości, by dostrzegać, że inni tej przykrości doświadczyli, by się chcieć solidaryzować i jakoś narażać. Niestety, coraz bardziej stajemy się zapatrzeni w siebie, egocentryczni, takie czasy. Gonimy za swoim, nie oglądamy się za siebie i na boki.

Aż nas samych to dotknie?

– Aż wylądujemy ze Szczecina w Rzeszowie i nie będzie komu się o nas upomnieć. A trzeba brać wiosło w swoje ręce i działać, wypowiadać się. Czytam teraz w aktach postępowań wobec mnie przytoczone moje wypowiedzi, które nie są oględne. Rzecz w tym, że są oparte na analizie faktów. Postępowania dyscyplinarne nie są ani łatwe, ani przyjemne, stanowią balast czasami trudny do udźwignięcia. Ale obecnie nie wiadomo, co może być przyczyną retorsji, a przeprowadzaniem takich represji, paradoksalnie, władza objawia swoją słabość. To metody jak ze szkolenia rekrutów!

W Bydgoszczy na Wolnej Sesji Obywatelskiej w ratuszu byłem bodaj w lutym, 2020 r. To był dla mnie bardzo trudny okres w życiu, potem miałem spore kłopoty ze zdrowiem. Teraz znowu zaczynam odbierać telefony. Trzeba opowiadać, wyjaśniać co się dzieje, póki jeszcze można. Miejmy nadzieję, że w prokuraturze doczekamy lepszych czasów, gdy jedynym miejscem, gdzie się rozmawia o jej problemach, nie będzie już sala sądu dyscyplinarnego.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJest pierwszy w tym roku inwestor w Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej
Następny artykułRosja: zmechanizowane minowanie dla desantu