Zwycięstwo Lewisa Hamiltona w domowym wyścigu nie było przypadkowe, a Brytyjczyk po swój 104. laur w F1 sięgnął dzięki świetnej strategii i bardzo dobrym osiągom bolidu. Jedyną sprzyjającą Mercedesowi okolicznością były nieco chłodniejsze niż zazwyczaj warunki, które do tego były bardzo zmienne.
Nie zmienia to jednak faktu, że zespół z Brackley w tym roku poczynił ogromne postępy w pracy nad swoją konstrukcją wyścigową.
Nie jest również żadną tajemnicą, że w erze efektu przyziemnego kluczowa jest stabilność aerodynamiczna całego podwozia, z która wyraźnie nie radzili sobie inżynierowie Lewisa Hamiltona i George’a Russella. W ostatnich latach to oni bowiem najbardziej narzekali na podskakujący bolid.
Teraz wygląda na to, że zespół Toto Wolff w końcu odkrył co blokowało rozwój ich konstrukcji.
“Nagle coś zaskoczyło i wszystko co wcześniej nie miało sensu, ma sens” mówił ostatnio szef Mercedesa. “Kierunek rozwoju lub wyniki kierunku rozwoju są jak za starych dobrych czasów. Odnajdujemy kolejne osiągi, wsadzamy nowe części do auta i przekłada się to na nasz czas okrążenia.”
“Nie było tak przez ostatnie dwa lata. Czeka nas jeszcze więcej jeżeli chodzi o poprawę osiągów, a my mamy zaplanowane nowe części na wizyty pod Budapesztem i w Spa.”
Media i fotoreporterzy bardzo szybko zorientowali się, że za ostatnią poprawą osiągów W15 nie mogą stać poprawki aerodynamiczne. Wydaje się więc, że kluczem jest to o czym ostatnio mówią przedstawiciele ekipy na czele z James Allisonem , dyktatorem technicznym, którzy wskazują na poprawę balansu auta.
“Był moment, kiedy pod kierownictwem Jamesa, nagle dane nabrały sensu. Sposób w jaki to robimy, jak balansujemy bolid i jak możemy wprowadzić go w lepsze okno pracy- to główna kwestia. To nie cudowne przednie skrzydło. Bardziej chodziło o balans jaki udało nam się uzyskać” tłumaczył Wolff.
Kwestia balansu wydaje się wiec nieprzypadkowo poruszana przez Wolff, a media bardzo szybko zaczęły łączyć ją ze zmianami zawieszenia W15 i tajemniczym panelem maskującym, jaki w Austrii pojawił się na nosie bolidu.
Panel maskujący przyjmuje formę dziwnego wybrzuszenia, które zdaniem zespołu ma odpowiadać za kwestie związane z chłodzeniem kokpitu. W tłumaczenie to trochę ciężko uwierzyć, zważywszy, że przedni wlot powietrza, który pierwotnie służył do tego celu został przez zespół zamknięty, a na torze Silverstone ogólnie było bardzo chłodno, bo momentami słupki rtęci wskazywały koło 10 stopni Celsjusza.
Panel maskujący, który jakby nie było zaburza nieco przepływ powietrza wokół auta na Silverstone nie zniknął, co więcej media wywnioskowały, że skoro w Austrii nie został on ujęty przez Mercedesa w przedwyścigowym raporcie składanym do FIA, wykluczona zostaje jego przydatność jako element aerodynamiczny.
Spekuluje się, że zespół Mercedesa zmienił układ amortyzatorów, który wymagał po prostu większej ilości miejsca pod nosem. To mogło mieć wpływ na uzyskanie większego balansu aerodynamicznego, którego od tak dawna brakowało Mercedesowi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS