“Jak to się stało, że lubuszanie wybrali kogoś takiego na posła” – huczało w sieci dzień po wyborach. To nie jest trudna zagadka. Marek Ast i PiS jak frajerzy sami strzelili sobie samobója. Jak? Już tłumaczę.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
W kampanii politycy lubuskiego PiS stronili od Łukasza Mejzy. Żadnych wspólnych zdjęć, konferencji. Wyjątkiem była konwencja partii w Gorzowie z Jarosławem Kaczyńskim. Mejza stanął w trzecim szeregu. Miejscowi pisowcy przyjęli taktykę: wyszumi się, nagrabi i polegnie. Coś w tym było. Mejza tuż przed wyborami nielegalnie oplakatował Zieloną Górę i mieszkańcom podniósł ciśnienie. Nawet jego dawny sojusznik, prezydent miasta, zapowiedział kary i surowe rozliczenie. Mejza w orlenowskiej „Gazecie Lubuskiej” sprawę skwitował krótko. – Tu o Polskę chodzi, a nie kilka plakatów mniej czy więcej – stwierdził. I brnął w banerozę w skali w regionie nieznanej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS