Twierdzenie, że Papież Polak wiedział o zarzutach wobec McCarricka a mimo to go awansował, jest fałszywe i niegodziwe. Watykański raport wyraźnie wskazuje, że były duchowny nie tylko oszukał Jana Pawła II, ale również amerykański episkopat oraz prezydentów Busha i Clintona.
McCarrick był ceniony nie tylko w amerykańskich kręgach kościelnych, ale także politycznych, zarówno wśród lewicy jak i prawicy – wynika z watykańskiego raportu. Na przykład, gdy w grudniu 2000 roku otrzymał on z rekomendacji amerykańskiego departamentu stanu nagrodę praw człowieka im. Eleanory Roosevelt, w czasie uroczystości jej przyznania przemawiał osobiście prezydent Bill Clinton. Chwalił zaangażowanie humanitarne McCarricka na całym świecie i wspominał, że w 1998 roku „był zaszczycony, że mógł go wysłać jako swojego przedstawiciela na rozmowy o wolności religii w Chinach”. Podziękował mu za „jego oddanie wszystkim dzieciom Bożym”. Znamienne jest też, że właśnie na zaproszenie McCarricka, pięć dni po prezydenckiej inauguracji w styczniu 2001 roku, George Bush z żoną i innymi wysokimi urzędnikami administracji amerykańskiej uczestniczyli w kolacji w rezydencji arcybiskupiej w Waszyngtonie. To prezydent Bush powiedział o McCarricku w 2004 roku (!): ” Nie ma lepszej osoby w naszym kraju, niż McCarrick. Jestem dumny, że mogę nazwać go przyjacielem. Jest porządnym człowiekiem”. Był on też jednym z głównych celebransów podczas nabożeństwa żałobnego na pogrzebie prezydenta Ronalda Raegana w 2004 roku. To on jako przedstawiciel amerykańskich katolików czytał tekst Ewangelii.
Estyma, którą się cieszył, utrzymywała się jeszcze długo po nominacji na arcybiskupa Waszyngtonu i na kardynała, co pokazuje watykański raport. Rzetelna i uczciwa lektura tego dokumentu wyraźnie wskazuje, że McCariick zwiódł nie tylko Jana Pawła II. Przez długi czas, nawet po śmierci papieża, nie wychodziły na jaw konkretne oskarżenia wobec niego. Nie można więc przyjmować narracji, że w 2000 roku „Papież wiedział o zarzutach homoseksualnych a mimo to awansował McCarricka”, gdyż jest ona fałszywa i niegodziwa.
Decyzja o nominacji Theodore’a McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu w roku 2001 była podejmowana w kontekście tego, że przedtem kilka razy, przy okazji kolejnych nominacji, był on przez władze kościelne sprawdzany. Najpierw w roku 1977 r., jeszcze za Pawła VI, który nominował go biskupem pomocniczym Nowego Yorku, a później w 1981 r. (nominacja na biskupa ordynariusza w Matuchen) i w 1986 (nominacja na arcybiskupa w Newark). Przy kolejnych nominacjach nie wyszły na jaw negatywne opinie na temat jego postawy moralnej: ani na temat jego czynów homoseksualnych ani tym bardziej przestępstw wobec nieletnich, mimo, że – jak teraz wiadomo – już wtedy miał ich poważny bagaż. Kiedy zaś zaczęły dochodzić do Watykanu anonimowe pogłoski o homoseksualnym życiu ówczesnego arcybiskupa, Jan Paweł II brał je poważnie. Dlatego trzykrotnie odmówił kolejnych nominacji McCarricka, proponowanych przez amerykański episkopat: na arcybiskupa Chicago w roku 1997, na arcybiskupa Nowego Yorku w roku 1999, wreszcie na arcybiskupa Waszyngtonu w lipcu 2000 r. – mimo że kandydatura McCarricka uzyskała pozytywne opinie kanoniczne. Zachowując bowiem procedury kościelne, przed decyzją papież musiał uzyskać opinie trzech biskupów amerykańskich: wszyscy trzej konsultanci wyrazili na piśmie niepełne czy też intencjonalnie nieprawdziwe opinie na temat McCarricka i rekomendowali go do nominacji, czyli de facto oszukali Jana Pawła II. To samo uczynił później sam McCarrick, kiedy napisał list do osobistego sekretarza Jana Pawła II, biskupa Stanisława Dziwisza, z prośbą o przekazanie Papieżowi. Przysięgał, że „nie miał nigdy stosunków seksualnych z żadną osobą, ani z mężczyzną ani z kobietą, z młodą ani ze starszą, ani z duchownym, ani ze świeckim”. Zarzekał się na wszystkie świętości, że wszelkie insynuacje na jego temat są kłamliwe, powoływał się na swe kapłańskie sumienie, wyrażał swe oddanie Bogu, a także szacunek wobec Papieża i jego decyzji – jakakolwiek ona będzie. Jak pisał w tym liście: „Jeśli Ojciec Święty utraciłby pewność do mnie, jako biskupa, ja z chęcią zrezygnuję i przyjmę posługę, jaką mi przydzieli(…). Niech Pan użyje tego obecnego krzyża w moim życiu, aby uczynić mnie lepszym kapłanem…”.
McCarrick swój cel osiągnął. Jan Paweł II mu uwierzył. Czy papież mógł odrzucić zapewnienia i przysięganie „na wszystkie świętości” ówczesnego arcybiskupa McCarricka, że wszelkie insynuacje na jego temat są kłamliwe, skoro ani nuncjatura w Waszyngtonie ani amerykański episkopat ani watykański Sekretariat Stanu ani watykańskie Kongregacje nie dostarczyły żadnych dowodów przeciw kandydatowi? Czy mógł spodziewać się, że jego biskup posługuje się krzywoprzysięstwem w kwestiach tak fundamentalnych i świętych ? Ci, którzy znali Jana Pawła II, twierdzą, że postępując inaczej, działałby wbrew własnemu sumieniu. To wszystko pokazuje, że proces sprawdzania kandydatów na biskupów i arcybiskupów jest wadliwy oraz że zawiodły biurokratyczne struktury w Kościele amerykańskim i w nuncjaturze w Waszyngtonie. Z całą pewnością jednak, nie można twierdzić, że Jan Paweł II wiedział o kłamstwach McCarricka i o konkretnych zarzutach wobec niego, a mimo to go awansował. Budowanie takiej narracji jest z gruntu fałszywe i niegodziwe. Papież zachował kanoniczne procedury, jakie są stosowane wobec każdego kandydata na biskupa czy kardynała. Jak wskazuje raport, nominacja doszła do skutku dlatego, że Papież został wprowadzony w błąd i oszukany.
Trzeba też zauważyć, że bezpodstawny jest powielany medialny news, że McCarrick był aktywnym pedofilem w okresie jego nominacji na arcybiskupa Waszyngtonu i że w końcu 2000 roku papież nominował lub nawet nagradzał pedofila. Oskarżenia pedofilskie zaczęły wychodzić na jaw dopiero w 2017 r., wtedy dopiero komisje watykańskie zaczęły je badać, bo dopiero wtedy ujawnili się świadkowie – ofiary seksualnych nadużyć. W czerwcu 2018 roku McCarrick został oskarżony o molestowanie seksualne nieletnich, jakich miał dokonać w latach 1971–1972 (to nie umniejsza jego winy, ale była to sprawa sprzed 30 lat). Wielkim cieniem na McCarricku kładły się także jego późniejsze nadużycia homoseksualne, zwłaszcza wobec seminarzystów, które przybrały kształt konkretnych zarzutów dopiero wtedy, gdy arcybiskup Waszyngtonu był emerytem.
Takiej świadomości nie miał i nie mógł mieć Jan Paweł II w listopadzie 2000, gdy podjął decyzję o nominacji arcybiskupa Waszyngtonu. Wszystkie pisemne opinie (nie anonimowe), wszystkie, jakie należało wtedy zdobyć, przemawiały za tym, by taką nominację rekomendować. Ocenianie tamtej nominacji z punktu widzenia dzisiejszego stanu wiedzy jest nielogiczne i absurdalne.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS