A A+ A++

Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: Francuska filozofka, myślicielka i feministka Élisabeth Badinter twierdzi, że wrodzony instynkt macierzyński nie istnieje, a kochanie własnego dziecka nie jest czymś oczywistym.

Katarzyna Hołda, psychoterapeutka z krakowskiego Centrum Dobrej Terapii: Rozważając istnienie instynktu, zastanowiłabym się przede wszystkim, co mamy na myśli mówiąc instynkt macierzyński. Co pod tym hasłem rozumiemy? Instynkt macierzyński może być rozumiany na wiele sposobów, zatem odpowiedź nie jest jednoznaczna i zamknięta. Co ważne, bycie w ciąży nie jest równoznaczne z byciem matką. Kiedy rodzi się dziecko, rodzi się jednocześnie jego matka. Czasami powstają zakłócenia, które uniemożliwiają kobiecie nawiązanie naturalnej, pozytywnej więzi z dzieckiem.

Czy czas oczekiwania na dziecko jest tu kluczowy?

Wszystko, co dzieje się w ciąży ma wpływ na to, jaki stosunek do dziecka będzie miała matka po porodzie. Ale tych czynników wpływających na tę relację, na miłość kobiety do dziecka lub jej brak, jest bardzo wiele. Warto jednak najpierw się zastanowić, co to znaczy kochać dziecko. Co się za tymi słowami kryje i co kobieta ma na myśli, jeśli mówi, że swojego dziecka nie kocha. Bycie w ciąży uruchamia w niej bardzo różne obszary psychologiczne, np. aktywuje jej własną więź z matką. I jeśli na tym obszarze dochodziło do jakichś zakłóceń, dysfunkcji, a czasami nawet traum lub też traum pokoleniowych, to zbudowanie relacji z dzieckiem może być utrudnione.

Figury kobiety w ciąży i matki uruchamiają w wyobraźni bardzo wiele skojarzeń i emocji…

I tak było od zawsze. Kobieta nosząca w brzuchu życie, które się rozwija, które jest odrębną jednostką, w pewnym sensie autonomiczną, ale jednocześnie powiązaną z matką i od niej zależną, jeśli chodzi o przeżycie, budzi bardzo wiele emocji. Do tego proces kształtowania się zupełnie nowego człowieka, który pojawia się na świecie, jest niezwykle kruchy i delikatny, na styku życia i śmierci. To jest coś, nad czym nie można mieć kontroli.

A ten brak możności sterowania także budzi wiele emocji, m.in. lęku. Wszystko to jest od zarania widoczne, jest w tworach kultury, od mitów począwszy, poprzez wyobrażenia pramatek z kultur plemiennych, gdzie kobieta z racji dawania życia była otoczona szczególną czcią. Później, w patriarchalnych kulturach układ się zmienia, bo mężczyźni próbowali i ciągle próbują przejąć kontrolę nad matką.

Ponieważ kobieta, która daje życie, skrywa tajemnicę, do której mężczyźni nie mają dostępu. A to budzi u nich mnóstwo lęków. Chcą mieć kontrolę nad tym procesem, który jednocześnie ich przeraża i fascynuje.

Mówi pani, że proces stawania się matką i budowania więzi z dzieckiem jest niezwykle złożony.

Zaczyna się czasami jeszcze przed poczęciem dziecka, na przykład wtedy, gdy kobieta w swoim umyśle wytwarza obraz dziecka. Myśli, że chciałaby je mieć, zastanawia się, co to dla niej oznacza. Jest wiele etapów, na których ten proces może być zakłócony. I tak czasami zdarza się na przykład, że kobiety deklarują, że starają się o dziecko, mówią, że świadomie chciałyby zostać matkami. Jednak nie udaje się to z jakichś powodów, niekoniecznie medycznych. Dla mnie, dla psychoterapeutki, gdy spotykam kobietę z takim problemem, to zastanawiam się, czego tak naprawdę ona chce. Bo to, co deklaruje świadomie, to jest jedno, ale to, co jest w jej nieświadomości, co jest pod spodem – to drugie. Z jakiegoś powodu jej ciało “odmawia” – mam tu na myśli pacjentki, u których wykluczono niemożność zajścia w ciąże z powodów zdrowotnych.

A co może być pod spodem?

Bardzo wiele rzeczy. Na przykład trauma pokoleniowa. Jak wynika z najnowszych badań, na nasze życie ma ogromny wpływ to, co działo się w naszych rodzinach wcześniej. I tak na przykład na kobietę, która jest w ciąży i spodziewa się dziewczynki, duży wpływ ma relacja z jej matką. To odbywa się tak: gdy kobieta jest w ciąży, a płód jest rodzaju żeńskiego, to wtedy powstają wszystkie jego komórki jajowe, z których potem urodzą się kolejne dzieci, np. też dziewczynki.

I teraz wpływ na te komórki jajowe ma to, jak babka tej przyszłej dziewczynki czuła się, będąc z jej matką, w ciąży. I mam tu na myśli procesy biochemiczne zachodzące w organizmie. To nie jest żadna metafizyka. To, jakie babka przeżywała emocje, w jakiej była relacji z ojcem dziecka, co się działo w jej życiu, czy była zdrowa, jak również jakie ona sama miała wyobrażenia na temat matkowania i bycia w ciąży – wszystko to ma wpływ na jej córkę, której komórki jajowe kształtują się w życiu płodowym. Można powiedzieć, że kobiety są trochę ukształtowane przez swoje babki.

W jaki sposób osobowość wpływa na zdolność do kochania dziecka?

Niektóre kobiety dziecko traktują jak projekt, zadanie do wykonania. Myślą sobie – mam już skończone studia, określoną pozycję zawodową, męża, mieszkanie, o jakim marzyłam, to teraz czas na dziecko. Staje się ono jednym z elementów sukcesu życiowego. I nie zawsze spełnia pokładane w nim oczekiwania.

Niektóre kobiety rodzą dzieci, ponieważ czują się samotne.

W takiej sytuacji warto się zastanowić, czego kobieta tak naprawdę potrzebuje i do jakiej roli wyznacza swoje dziecko. W tym rozumieniu, gdy maluch ma coś kobiecie załatwić, zawsze jest to dla niego krzywdzące. Niezwykle istotna w takich sprawach jest kwestia pomijania ojca, którego ten mały człowiek bardzo potrzebuje. Warto zwrócić uwagę, że jeśli matka nie ma mentalnego kontaktu ze swoim partnerem w czasie oczekiwania na dziecko, to odbija się na ciąży i na płodzie.

Gdyby trafiła do mnie kobieta, która postanawia tylko sobie urodzić dziecko, to zastanowiłabym się z nią, jakie jej braki to dziecko ma uzupełnić i dlaczego ma trudność w zbudowaniu satysfakcjonującej relacji z mężczyzną albo z inną kobietą. Relacji, która dałyby jej poczucie oparcia i bycia w bliskości.

Czasami jednak zdarza się tak, że kobieta, która jest w związku, ma tę bliskość, o której pani mówi, jest w relacji z mężczyzną i nie czuje się związana emocjonalnie ze swoim nowo narodzonym dzieckiem.

Mówimy o sytuacji, w której matka nie ma bliskości emocjonalnej z dzieckiem, gdy ona jest w jakimś odcięciu? Jedną z ważnych przyczyn takiego stanu jest depresja poporodowa. To choroba, o której bardzo dużo się mówi, a z drugiej strony kwestie jej rozpoznawania i leczenia przez system opieki zdrowotnej są kompletnie zaniedbane. Podobnie jak profilaktyka depresji poporodowej leży na łopatkach.

A jakie są przyczyny pojawienia się tej choroby?

Przyczyn jest wiele, ale przede wszystkim warto pamiętać, że poród to jest pierwsza sytuacja separacji, jakiej doświadczamy w życiu. Naturalnym domem dla dziecka jest macica i opuszczenie jej indukuje lęk. Ale nie tylko u niego, u kobiety rodzącej również. Ta trudność jest związana z nieumiejętnością przeżywania separacji, z brakiem dostępu do lęku, z brakiem możliwości wytworzenia we własnej głowie pozytywnego obrazu siebie. Istotny wpływ mają tu doświadczenia, które w kobiecie już są.

Może też wystąpić jakiś rodzaj deficytu, jeśli kobieta nie umie w sobie odtworzyć matującego obrazu własnej matki, czyli jak to się mówi w języku psychologii obiektu, który jest wspierający, opiekuńczy. Nie potrafi go utrzymać w umyśle, a stan rozdzielenia jej z dzieckiem kojarzy jej się z potwornym lękiem, takim, który towarzyszy utracie życia, jest dezintegracją, zniszczeniem.

A to wszystko wiąże się to z silnym przeżywaniem smutku. Dla niektórych osób pewna gama uczuć jest niedostępna. Mają takie tarcze obronne, które uniemożliwiają im przeżywanie zablokowanych emocji. Jeśli kobieta ma problem z uczuciami związanymi z separacją, z rozstaniem się, to depresja po urodzeniu dziecka może się pojawić. Wtedy kobieta symbolicznie sama staje się opuszczonym dzieckiem i nie jest w stanie nawiązać kontaktu emocjonalnego z tym, które urodziła. A ono w pewnym sensie także zostaje porzucone.

Przecież te matki, które nie kochają dzieci, bardzo często jednak opiekują się nimi.

Tak, ale wiemy, że zmiana ubrań, zapewnienie jedzenia, ciepła, zabawek to bardzo ważne rzeczy, ale dziecko przede wszystkim potrzebuje więzi, czyli odpowiedzi emocjonalnej matki na swoje potrzeby. Jeśli tej odpowiedzi nie ma, bo matka po porodzie wewnętrznie psychicznie sama staje się porzuconym, opuszczonym dzieckiem i jest zamknięta w tym przeżyciu, to jej dziecko też emocjonalnie zostaje porzucone i opuszczone.

A oprócz depresji, co może spowodować, że matka nie kocha dziecka?

Jeśli mówimy o braku związku emocjonalnego z dzieckiem, to myślę sobie, że dotyka to kobiety, które mają problem z bliskością i zależnością. Są one w pewnym sensie zamrożone emocjonalnie, żyją we własnym świecie. Nawiązanie bliskich relacji z innymi, polegających właśnie na wymianie emocjonalnej, jest dla nich niezwykle trudne. Oczywiście na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo takie osoby mają często rodziny, dzieci, ale jest w tych relacjach pewnego rodzaju chłód. Często, gdy przyglądamy się takim kobietom, to okazuje się, że ciąża rodzi w nich skojarzenia bardzo negatywne.

Nie ma bardziej ekstremalnej bliskości niż bycie w ciąży. Dla mężczyzny jest to doświadczenie niedostępne, ponieważ największą możliwość bycia blisko daje mu stosunek seksualny. Tymczasem kobiety tę daną im bliskość absolutną bardzo różnie przeżywają.

Te, które mają właśnie z nią problem, czasami nie zdają sobie z tego sprawy, bo wiodą satysfakcjonujące według nich życie. Ujawnia się on właśnie w okresie oczekiwania na dziecko, a ciąża może rodzić negatywne skojarzenia. Wtedy przyszła matka ma poczucie, że w jej ciele znajduje się coś wrogiego, coś, co je niszczy, bo nie ma zgody na to, by zabrać jej jakaś część wolności, niezależności, życia, czasu, kariery. Nie ma zgody na zmianę, bo bardzo się jej boi. Ma nierealistyczny, idealny konstrukt siebie w głowie, a to ciało, które nagle się zmienia bez kontroli, rodzi bardzo negatywne uczucia.

To może powodować, że kobieta także po urodzeniu traktuje dziecko jako coś, co ją ogranicza, co zmusza do bliskości, z którą ona ma problem i na którą nie ma ochoty. I odrzuca emocjonalnie dziecko, nie odpowiada na jego potrzeby, choć pozornie wszystko jest w porządku, bo się nim zajmuje, przewija je, karmi.

Znam kobietę, która urodziła dwóch synów, ale nie czuje się z nimi emocjonalnie związana. Urodziła ich, bo tego od niej oczekiwano. Zajmuje się chłopcami, ale ich nie kocha. Za to bardzo kocha ich ojca, z którym jest w satysfakcjonującym związku.

Przychodzi mi tu na myśl trudność w kształtowaniu trójkątnych lub wieloosobowych relacji. W takiej sytuacji, o której pani mówi, może być tak, że ta kobieta doskonale odnajduje się w sytuacji diadycznej, czyli w relacji z inną osobą, ale nie ma tam miejsca na kogoś trzeciego czy czwartego. Urodzenie dziecka nie powoduje, że miłość, którą ta kobieta obdarza, męża obejmuje też dziecko.

Co, gorsza może traktować je jako zagrożenie. Zdarza się też tak, że kobieta pozostaje w diadycznym związku ze swoim dzieckiem i wyklucza partnera.

Czy jeśli matka nie kocha swojego dziecka, to jest to ułomność?

Myślę, że to jest dysfunkcja, jakieś uszkodzenie systemu psychicznego, które najpewniej zrodziło się kiedyś tam, na bazie relacji tej kobiety z jej rodzicami.

Czy można sobie z tym poradzić? Zmienić ten stan?

W większości przypadków tak. Potrzebny jest jednak namysł nad swoimi emocjami wobec dziecka. Można to zrobić, spotykając się w gabinecie z terapeutą, do którego ma się zaufanie. Może też być tak, że kobieta nie podejmie decyzji o byciu matką, nie chce tego dla siebie, nie czuje tej roli i to też jest ok. Nie powinno spotykać się z piętnowaniem czy też krytyką, oceną jej wartości jako człowieka i kobiety.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSpam na skrzynce e-mail? “Należy się za to odszkodowanie”
Następny artykułRozpoczął się proces wybudzania Daniela Andre Tandego