A A+ A++
fot. krispol1liga.pl

– Zawodnicy przeszli dużą metamorfozę, nauczyli się pokory. Ich dojrzałość siatkarska przyszła w drugiej rundzie, w której graliśmy naprawdę dobrą siatkówkę. Nawet rywale mówili, że bardzo miło się nas ogląda. Cieszę się, że się podnieśliśmy – powiedział trener KPS-u Siedlce, Mateusz Grabda.

Jak pan odnajduje się w nowej sytuacji?


Mateusz Grabda: – Trzeba stosować się do zaleceń rządowych i medialnych. Sytuacja jest bardzo poważna. Wierzę, że nasz naród jest inteligentny i na tyle poważnie będzie podchodził do sytuacji, żeby uniknąć zagrożenia i żebyśmy jak najszybciej pozbyli się tego wirusa i mogli wrócić do swojego codziennego trybu życia.

Chociaż w najbliższych tygodniach na to się nie zanosi…

– Raczej nie. To jest poważna sprawa. Ludzie umierają, każdy boi się o swoich bliskich. Mogę tylko apelować do ludzi, żeby zostawali w domu. Koronawirus jest straszny, ale trzeba szukać pozytywów. Jako sportowcy na co dzień przebywamy daleko poza domem, a teraz mamy możliwość przebywania z bliskimi. Możemy wspólnie przezwyciężać ten trudny czas.

Rozgrywki się zakończyły. Ale dla was nie ma to już chyba większego znaczenia? Szans na awans do play-off już nie mieliście, spokojnie się utrzymaliście, więc nie dokończenie rundy zasadniczej dla was nie jest problemem?

– Sytuacja jest na tyle poważna, że związek podjął mądrą decyzję, kończąc rozgrywki. Zdrowie i życie ludzi jest najważniejsze. Mecz z AGH Kraków nie miał już żadnego wpływu na naszą pozycję w tabeli. To że nie rozegraliśmy tego meczu nikomu krzywdy nie zrobiło.

A jaki był to według pana sezon dla KPS-u? Początek mieliście trudny, ale w drugiej części rundy zasadniczej pokazaliście, że ta drużyna potrafi walczyć.

– Przychodząc do KPS-u, nigdy bym nie przypuszczał, że przegramy osiem meczów z rzędu. Były to ciężkie chwile dla zawodników, sztabu, prezesów i sponsorów. Wówczas zadawaliśmy sobie pytania – dlaczego przegrywamy, dlaczego nasza gra tak słabo wyglądała? Może głupio to zabrzmi, ale trochę cieszę się, że przegraliśmy tyle pojedynków z rzędu, bo dużo nas to nauczyło, dało pokorę i pokazało, że siatkówka nie jest prostą dyscypliną. Wówczas nie byliśmy jeszcze na tyle dojrzali, by wygrywać. Było dużo męskich rozmów, które odbywały się w szatni. W końcu zespół zaczął grać naprawdę dobrą siatkówkę, pokonaliśmy wysoko notowane drużyny. Wygraliśmy z BBTS-em i Gwardią. Drugą rundę zaczęliśmy z dużym przytupem. Uwierzyliśmy, że możemy odnosić zwycięstwa. Przełamaliśmy się. Może nie ma nas co porównywać z Asseco Resovią, ale rzeszowianie się nie podnieśli, mimo że mieli w swoich szeregach bardzo doświadczonych zawodników. Piotr Gruszka został zwolniony, przyszedł trener Zanini, ale też nie odblokował chłopaków. My wyszliśmy z dołka. Pokazaliśmy, że dzięki ciężkiej pracy jest to możliwe. Szacunek należy się chłopakom, że to udźwignęli. Założenie, które mieliśmy postawione przez prezesów przed sezonem zostało zrealizowane na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej, utrzymaliśmy się w I lidze i możemy już myśleć o kolejnych rozgrywkach.

Czyli ten sezon nauczył pana tego, że nie ma sytuacji bez wyjścia?

– Nikomu nie życzę ośmiu porażek z rzędu, bo wówczas przeżywa się trudne chwile. Było dużo rozmów, uwag. Mieliśmy młody zespół, w którym każdy czuł, że może grać w szóstce. Wiadomo, że w sparingach było dużo rotacji, ale już w trakcie ligi wykrystalizowała się podstawowa szóstka, a druga szóstka była trochę zniesmaczona, że nie przebywa na boisku. Moi zawodnicy przeszli dużą metamorfozę, nauczyli się pokory. To, że mieli tytuły mistrzostw Polski juniorów, że byli w szerokich kadrach młodzieżowych, to jeszcze wcale nie znaczyło o tym, że byli dobrymi graczami. Ich dojrzałość siatkarska przyszła w drugiej rundzie, w której graliśmy naprawdę dobrą siatkówkę. Nawet rywale mówili, że bardzo miło się nas ogląda. Cieszę się, że się podnieśliśmy. Po drodze borykaliśmy się jeszcze z wieloma problemami, bo na początku sezonu odszedł Marcin Karakuła, który miał być pierwszym rozgrywającym, w trakcie rozgrywek do Radomia przeniósł się też Łukasz Zugaj, więc mieliśmy pod górkę. Ale dzięki ciężkiej pracy utrzymaliśmy się w lidze.

A jaki będzie kolejny sezon? Czy według pana to, co dzieje się teraz w Polsce w związku z korona wirusem odciśnie piętno chociażby na budżetach klubów?

– Ta sytuacja odciśnie piętno na całym sporcie. Kluby na pewno ucierpią. Na pewno przed wybuchem tej pandemii działacze poszczególnych klubów szacowali już budżety, które teraz będą musiały ulec weryfikacji. Gospodarka się kurczy, więc odbije się to też na klubach. Wydaje mi się, że mniej ucierpią kluby finansowane przez miasto, a bardziej te, które są finansowane przez podmioty prywatne. Jednak ruchy transferowe powoli się zaczną, bo rozmowy już trwają. Być może zespoły, które ucierpią finansowo w PlusLidze będą próbowały zasilać swoje składy zawodnikami I-ligowymi. Dzięki temu ci zawodnicy mogą mieć większą możliwość dostania się w szeregi ekstraklasy.

A pan zostaje w Siedlcach?

– Chciałbym zostać w Siedlcach. Jestem po wstępnych rozmowach z prezesami. Na pewno nie pokazałem jeszcze tego wszystkiego, na co mnie stać. Wiem, że pracuje bardzo dobrze. W tym sezonie drużyna budowana była pod koniec czerwca. Nie mieliśmy czasu i wyboru w zawodnikach. Teraz mamy więcej czasu i na pewno będziemy lekko reorganizować nasz zespół. Nie ukrywam, że nie interesuje mnie już tylko walka o utrzymanie. Mam większe aspiracje. Jednak nie jestem tego typu trenerem, który mówi o długoletnich projektach, o walce o PlusLigę. Nie chcę słyszeć w ogóle słowa PlusLiga. Nie chcemy głośno mówić o tym, co będzie. Wolę pracować w ciszy, skupiać się na każdym spotkaniu, a dopiero na koniec patrzeć na wynik.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŻołnierze w Lęborku chwycili za igły! Szyją maseczki dla kościerskiego szpitala
Następny artykułDariusz Wójtowicz: Nie będzie łączenia klas w miejskich szkołach!