A A+ A++

Pani Katarzyna wybrała się w sobotę do jednego z katowickich supermarketów. Podczas zakupów zauważyła kilka nietrzeźwych osób bez maseczek. Zwróciła im uwagę, że obowiązują maseczki, została obrzucona stekiem głośnych wyzwisk, jeden z mężczyzn zagroził jej nawet pobiciem. Poprosiła o interwencję kasjerkę.

– Nie mam obowiązku interweniować i się potem handryczyć z moją kierowniczką – usłyszała.

Miliony maseczek dla pracowników

Kobieta poprosiła inną kasjerkę o wezwanie kierowniczki sklepu, i tak się też stało. Opowiadając, co zaszło, że nikt nie zareagował ani na brak maseczek, ani na groźby i wyzwiska, pokazała na mężczyzn, drwiących zresztą głośno z niej i z obsługi sklepu. W odpowiedzi usłyszała, że „nie ma na to przepisów”.

Pani Katarzyna wysłała pismo do administracji sieci handlowej. Otrzymała odpowiedź, że jest im przykro, że bezpieczeństwo klientów i pracowników jest priorytetem, że sieć promuje zachowanie najdalej idących standardów sanitarnych, pracownicy są wyposażeni w maski ochronne, mają ciągły dostęp do środków dezynfekujących. I tak dalej.

Prawda jest jednak taka, że coraz częściej nie tylko klienci, ale i sami pracownicy lekceważą obostrzenia. Widok maseczki pod nosem albo w ogóle pod brodą u kasjerki czy osoby wykładającej towar na półkach nie jest niczym dziwnym. Jak sieci handlowe dbają o to, by ich pracownicy przestrzegali zasad sanitarnych?

Danuta Pawłowska, dyrektorka działu BHP w sieci Biedronka, zapewnia, że sklepy stosują się w pełni do przepisów prawa i wytycznych Ministerstwa Zdrowia. – O potrzebie zakrywania ust i nosa na terenie naszych placówek informujemy za pomocą plakatów przy wejściach do sklepów i ogłoszeń w systemie komunikacji głosowej. Nasi pracownicy są regularnie informowani o konieczności korzystania ze środków ochronnych – mówi Danuta Pawłowska.

Dodaje, że do dyspozycji pracowników i kupujących są żele antybakteryjne lub rękawiczki jednorazowe, kasy zostały wyposażone w osłony z pleksi, przed nimi funkcjonują czytelnie oznaczone strefy bezpiecznego odstępu między kupującymi. Pracownicy otrzymali dotąd 5,3 mln maseczek jednorazowych oraz prawie 300 tys. maseczek wielorazowych.

Pracownicy narzekają, że w maseczkach jest duszno

Maja Szewczyk, dyrektor Działu Komunikacji Korporacyjnej w sieci Kaufland, także zapewnia, że wszyscy pracownicy zostali wyposażenia w środki ochrony osobistej oraz zobowiązano ich do noszenia maseczek. – Menedżerowie sklepów zwracają uwagę na przestrzeganie obostrzeń i regularnie przypominają pracownikom o najważniejszych zasadach bezpieczeństwa – zapewnia Maja Szewczyk.

Tak mówi korporacyjny przekaz. Tymczasem, jak przyznaje nieoficjalnie pracownik jednej z dużych sieci, co innego teoria, co innego to, co dzieje się faktycznie w sklepach. Część personelu narzeka, że nie są w stanie wytrzymać całej zmiany w maseczce, że jest im duszno. Poza tym coraz więcej osób COVID-19 ma już za sobą, uważają, że nosa i ust zakrywać nie trzeba. Bardzo trudno jest zmusić pracowników, by przestrzegali obostrzeń. Kończy się na upomnieniach ustnych, z których większość z nich nic sobie  nie robi. – Jeśli się pracowników naciska, to grożą pójściem na zwolnienie lekarskie – opowiada handlowiec.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRadny Tomasz S. zawieszony w prawach członka PO
Następny artykuł17 kwietnia kolejna zbiórka wielkogabarytów