80 kolorowych maseczek wielokrotnego użytku przekazała miejskim przedszkolom świdniczanka Ewelina Duher-Kisiel, właścicielka salonu fryzjersko-kosmetycznego VLab, mieszczącego się w Lublinie, przy ul. Hipotecznej 5. W ich imieniu odebrała je Beata Kowalczyk, dyrektor Zespołu Przedszkoli nr 2.
– Bardzo cieszą nas takie inicjatywy, tym bardziej że Pani Ewelina od początku zaangażowała się w pomoc dla wszystkich, którzy potrzebowali maseczek – mówi Ewa Jankowska, sekretarz miasta.
– Serdecznie dziękujemy za ten piękny gest i cudowne, kolorowe maseczki. Ich uszycie na pewno było pracochłonne, więc tym bardziej jesteśmy wdzięczni za poświęcony czas. Maseczki rozdzielimy między wszystkie placówki – dodawała Beata Kowalczyk, przekazując na ręce ofiarodawczyni podziękowania i symboliczny upominek w postaci pluszowego misia.
Pani Ewelina podkreśla, że szycie maseczek stało się dla niej sposobem na radzenie sobie z obecną, trudną sytuacją zawodową, ale też było dużą przyjemnością, bo wiedziała, że posłuży dobrym celom.
– Gdyby nie to zajęcie, byłoby ciężko. Salon nie funkcjonuje, mam dużo czasu, więc żeby za bardzo nie zastanawiać się nad przykrą codziennością, zamieniłam nożyczki fryzjerskie na krawieckie. Przy szyciu pomagały mi również moje dzieci, 11-letnia córka i 14-letni syn. Cieszę się, że chociaż w ten sposób mogę wesprzeć nasze placówki. Mam nadzieję, że maseczki będą cieszyły oczy dzieciaczków. Są uszyte z bawełny, zdezynfekowane. Mają w środku specjalną kieszonkę na filtr. Można je prać w temperaturze 90 st.- wyjaśnia Ewelina Duher-Kisiel.
Co ciekawe, właścicielka salonu VLab nigdy wcześniej nie miała do czynienia z maszyną do szycia, chociaż nie ukrywa, że od zawsze o tym marzyła.
– Maszynę kupiłam tuż po tym, jak dzieci rozpoczęły naukę w domu, a ja liczyłam się również z tym, że będę musiała zamknąć salon – opowiada pani Ewelina. – Szybko zamówiłam materiały i gumę. Dostarczono mi je od razu, więc po dwóch dniach miałam już uszytych 100 maseczek. Co było najtrudniejsze? Ustawienie maszyny. Zajęło mi to 4 godziny. Teraz mam już opracowany system i wszystko idzie lawinowo, bo potrzebujących jest wielu.
Swoimi wyrobami świdniczanka obdarowała już lubelskie szpitale, między innymi te znajdujące się przy ul. Chodźki, Jaczewskiego i al. Kraśnickich. Na tym jednak nie kończy działalności.
– Nie wiadomo, kiedy będę mogła otworzyć salon, więc zabieram się za szycie maseczek dla kolejnych instytucji. W tym trudnym czasie trzeba uśmiechać się do siebie i wzajemnie sobie pomagać – dodaje pani Ewelina, która deklaruje również, jeśli tylko będzie taka potrzeba, dalsze maseczkowe wsparcie dla miejskich przedszkoli.
aw
Artykuł przeczytano 838 razy
Last modified: 11 maja, 2020
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS