A A+ A++

Martyna Wojciechowska dała się poznać światu jako dziennikarka i podróżniczka o gołębim sercu. Choć jak dotąd zdecydowała się być biologiczną matką tylko dla jednego dziecka, to nigdy nie ukrywała, że to doświadczenie na zawsze odmieniło jej życie. Oprócz Marysi Wojciechowska znalazła też w swoim życiu miejsce dla Kabuli i Tatu, nastolatek z Tanzanii cierpiących na albinizm, które adoptowała na odległość.

Martyna Wojciechowska wielokrotnie udowodniła, że uwielbia spełniać się w roli matki. Choć nie ukrywa, że macierzyństwo jest dla niej ważną częścią życia, to nie zawsze tak było. Lata temu Martyna znacznie bardziej oddawała się podróżom, jednak sytuacja zmieniła się po narodzinach jej córki. O swoich doświadczeniach opowiedziała w wywiadzie dla Twojego Stylu.

Pierwsze samotne święta spędziłam 11 lat temu, po narodzinach Marysi. Nie mogłam się odnaleźć, nie wiedziałam, co to znaczy być matką. I w akcie desperacji zdecydowałam, że nie odpuszczę projektu, który rozpoczęłam długo przed zajściem w ciążę. Sądziłam, że wrócę na święta, ale nic nie poszło zgodnie z planem, nie było pogody – zwierza się w prasie.

Okazuje się, że przełomowym momentem dla Martyny Wojciechowskiej był widok jej ośmiomiesięcznej córki, z którą połączyła się na Skypie. Widok małej Marysi oddalonej o tysiące kilometrów okazał się dla niej trudniejszy, niż się spodziewała.

_**Połączyłam się z mamą na Skypie, zobaczyłam ośmiomiesięczną Maryśkę i zaczęłam płakać, że podjęłam złą decyzję i chcę wracać. Wigilię spędziłam gdzieś na krańcu Chile, w knajpie, z przypadkowo spotkanymi ludźmi**_ – wspomina ze smutkiem.

Z perspektywy czasu Martyna twierdzi, że to wydarzenie odmieniło jej późniejsze życie.

Ten wyjazd przemeblował mi w głowie. Pierwszy raz doświadczyłam prawdziwej tęsknoty. Tak chciałam przytulić Marysię, że aż bolało. Chciałam być bardziej męska niż mężczyźni. Zrozumiałam, że nie jestem cyborgiem, mam prawo do wątpliwości i strachu. To był przełom.

Podróżniczka szybko przekuwa plany w czyny i w kolejnych latach wyjechała w okresie świąt tylko raz – po śmierci taty Marysi.

Trzy lata temu, po śmierci Jurka, taty Marysi, nie chciałam spędzać ich w domu. Kupiłam bilet na zasadzie “gdziekolwiek poproszę”. Boże Narodzenie przeleżałyśmy z córką na plaży – stwierdza.

Jednocześnie Martyna Wojciechowska opowiedziała o tym, jak podczas wypraw wygląda jej kontakt z Przemysławem Kossakowskim. Dziennikarka kontaktuje się z nim podobno sporadycznie, co on, jako podróżnik, jest w stanie zrozumieć.

Podczas pracy daleko od domu nie odbieram telefonu. Z najbliższymi potrafię nie rozmawiać kilka dni, wysyłam tylko SMS-y, że żyję. Przemek to rozumie. Wie, że na krańcach świata funkcjonuję w świecie równoległym.

Zaskoczyły Was jej wyznania?

martyna wojciechowska

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNie żyje ks. J. Malinowski
Następny artykułBułgarzy wstrzymali 21 ton mięsa z Polski. Wydali zakaz sprzedaży