Pod koniec września na jednej z wysp na Wiśle odkryto martwe kozy.
– Dostaliśmy zgłoszenie od mieszkańca Warszawy, który zobaczył martwe zwierzęta. Podczas kontroli ujawnionych zostało 12 sztuk padłych kóz, w różnym stopniu rozkładu. Sprawdziliśmy stan pozostałych 30 kóz, z czego w stosunku do 18, nasz lekarz weterynarii stwierdził zagrożenie życia. Były wychudzone, odwodnione, miały biegunkę – wylicza Dawid Fabiański, prezes fundacji Animal Rescue Polska.
Trzy lata temu, stołeczni urzędnicy zdecydowali, że tuż obok Mostu Gdańskiego, na wyspie Golędzinowskiej powstaną miejsca lęgowe dla rzadkich gatunków ptaków. W tym celu trzeba było obniżyć roślinność przy użyciu nietypowej metody.
– Jak się siekierą utnie kawałek krzaka to odrasta. Jak koza go obgryzie to korzeń wyschnie. Na wyspie było mnóstwo krzaków, obecnie nie ma żadnego – przekonuje pan Abdul, właściciel stada. Wypasem zajmował się na zlecenie urzędu miasta Warszawy.
– Na wyspie jest pięć hektarów trawy. Można by tam wypasać 100 kóz. A było tylko 40 – mówi pan Abdul i podkreśla: Teoria, że zwierzęta w takich warunkach mogły pozdychać z głodu, to bzdura całkowita, wymyślona przez mieszczuchów, którzy się nie znają na zwierzętach.
Pan Abdul mieszka w Józefowie pod Warszawą. Tam prowadzi z bratem gospodarstwo, w którym ma kilkaset różnych zwierząt. Do Polski przyjechał z Dagestanu. Twierdzi, że musiał wyjechać z ojczyzny z powodu wojny.
– Moja rodzina hodowała zwierzęta w dużych ilościach. Skończyłem szkołę, potem studia. Miałem zostać prawnikiem. Ale zaczęła się wojna z Rosją. I nasz rząd sprzedał się Rosji. Jak zobaczyłem, że walczę z rodziną, a nie z Rosjanami, zdecydowałem się opuścić kraj.
Zgodnie z polskim prawem pan Abdul jest kawalerem. Jednak według prawa islamu, jego żonami są cztery kobiety, … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS