A A+ A++

Jeszcze 15 lat temu nikt się nie spodziewał, że Polska też może pracować nad zupełnie nowymi lekami, dlatego warto inwestować w polski sektor biomedyczny – podkreśla w rozmowie z Polityką Zdrowotną Marta Winiarska, prezes zarządu Polskiego Związku Innowacyjnych Firm Biotechnologii Medycznej BioInMed. Polecamy pierwszą część wywiadu o tym, jak wygląda dzisiaj budowa sektora i pozyskiwanie kadr w obszarze biomedycyny.

Jesteśmy tuż po wprowadzeniu Rządowego Planu Rozwoju Sektora Biomedycznego – czy polska Dolina Medyczna to dla naszego kraju realna perspektywa czy jednak spora przesada? 

Myślę, że dzisiaj dla Polski powinniśmy poszukiwać sposobów dojścia do globalnego krwiobiegu innowacji medycznych. Na ten moment jesteśmy w sytuacji, w której na arenie międzynarodowej nie jesteśmy w ogóle rozpoznawalni jako naturalne źródło przełomowych innowacji w ochronie zdrowia. Mam na myśli takie innowacje, które pozwalają w inny, niż dotychczasowy sposób, diagnozować i leczyć choroby, które dotychczas nie miały skutecznego lub wystarczająco bezpiecznego leczenia, bądź też z drugiej strony, innowacje proponujące rozwiązania terapeutyczne i diagnostyczne na choroby, na które obecnie nie ma żadnego leczenia. Żeby zrozumieć lepiej, po co nam badania i rozwój nad nowymi lekami, warto przypomnieć historię jednej z chorób –  HCV – wirusowe zapalenie wątroby typu C. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w ogóle nie wiedzieliśmy o tym, że taki wirus istnieje, nie wspominając już o jego leczeniu. Dopiero pierwsza diagnostyka i pierwsze testy, wykrywające innego wirusa niż wirus typu A i B, pozwoliły na to, żeby zacząć myśleć o pierwszych terapiach, które początkowo były dużo mniej skuteczne. Jeszcze nieco ponad dekadę temu skutecznie udawało się leczyć ok 50 proc. pacjentów, a terapia była długotrwała i obarczona wieloma skutkami ubocznymi. Dzięki rozwojowi nowych terapii, dzisiaj w zasadzie jesteśmy w stanie wyleczyć 100 proc. pacjentów w krótkim czasie, ze stosunkowo znikomymi skutkami ubocznymi. Cały czas przesuwamy granice medycyny i tego, co jest możliwe. Tamte terapie powstały w innych krajach.

Jeszcze 15 lat temu nikt się nie spodziewał, że Polska też może pracować nad zupełnie nowymi lekami. A dziś polskie firmy prowadzą z sukcesami coraz więcej projektów, w różnych obszarach terapeutycznych i już za kilka lat możemy doczekać się pierwszych polskich leków oryginalnych. Pierwsi pacjenci już korzystają z tych technologii w badaniach klinicznych. Pracujemy na to, żeby podejmowane przez nas projekty przede wszystkim mogły się toczyć jak najszybciej, ponieważ jako Polska tak naprawdę ścigamy się z całym światem, z racji tego, że w innych krajach technologie terapeutyczne czy diagnostyczne  też są stale rozwijane.

Walczymy również o to, żeby jako kraj być rozpoznawalnym źródłem tego rodzaju innowacji. Odpowiadając zatem na pytanie myślę, że Polskę niekoniecznie musi stać się liderem czy Doliną Biomedyczną, natomiast na pewno może i powinna pełnić rolę silnego, rozpoznawalnego i, przede wszystkim, wiarygodnego partnera – dla innych krajów, dla innych systemów ochrony zdrowia, dla pacjentów, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. 

Powiedziała Pani, że dopiero dzisiaj jest ten moment, kiedy w perspektywie globalnej Polska może być zauważona. Czy dotychczas rzeczywiście polska branża biomedyczna nie wypracowała swojego miejsca? 

Polska jest dosyć mocno rozpoznawalna na arenie międzynarodowej jako producent leków generycznych, czyli producent leków, które kilkanaście lat temu były lekami innowacyjnymi. Na ich podstawie, po wygaśnięciu patentów, powstały ich odpowiedniki, które są produkowane w Polsce. Sektor biotechnologii medycznej, pracujący nad zupełnie nowymi rozwiązaniami, m.in. terapeutycznymi, powstał u nas w kraju 15 lat temu. Zaczęła wtedy działać pierwsza polska firma, która ogłosiła, że będzie pracowała, akurat w tym wypadku, nad lekiem onkologicznym. Proces badawczo-rozwojowy, czyli moment od poszukiwania kandydata na lek, który może stać się przedmiotem wszystkich trzech faz badań klinicznych, sprawdzających skuteczność i bezpieczeństwo, aż do momentu rejestracji, udostępnienia pacjentom, trwa zwykle około 12-15 lat. Ten czas zależy od tego, jak idą prace badawczo-rozwojowe z punktu widzenia naukowego oraz od tego, w jakim stopniu zapewnione jest stabilne finansowanie. My w tym momencie jesteśmy na etapie kończenia pierwszych projektów, które 15 lat temu się zaczęły, ponieważ z natury tyle trwa proces badawczo-rozwojowy. Z racji tego, nie dysponujemy jeszcze konkretnymi produktami, nowymi lekami czy metodami terapii, które moglibyśmy zaproponować światu. Niemniej jednak jest to perspektywa dosłownie kilku lat, ponieważ niektóre projekty znajdują się już w drugiej fazie badań klinicznych i mają wstępnie potwierdzoną skuteczność i bezpieczeństwo. Wszystko wskazuje na to, że za kilka lat Polska będzie w stanie zaproponować pacjentom na całym świecie, w tym oczywiście polskim pacjentom, nowe terapie, które pozwolą w sposób bardziej skuteczny leczyć choroby. 

Mówiła Pani o tym, że już prowadzone są działania związane z diagnostyką. Natomiast jakie działania w obszarze terapeutycznym są przewidziane, które dzisiaj byłyby jak najbardziej potrzebne i wskazane? 

W Polsce firmy z sektora biotechnologii medycznej pracują w szczególności nad projektami i terapiami, których celem jest odpowiedź na niezaspokojone potrzeby zdrowotne, związane z takimi chorobami, jak na przykład potrójnie negatywny rak piersi, rak wątroby, rak trzustki, rak jelita, glejak czy ostra białaczka szpikowa. Wiele z nich to nowotwory, w których obecnie przeżywalność 5 letnia jest naprawdę znikoma. Ale polskie firmy pracują również nad terapiami na choroby inne niż nowotwory, gdzie również dla wielu pacjentów brakuje skutecznego leczenia, jak stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne, cukrzyca, choroby włóknieniowe czy depresja.

Zatem projekty rodzimych firm biotechnologii medycznej dotyczą zarówno niezwykle poważnych chorób, które są chorobami śmiertelnymi, gdzie praktycznie walczy się o to, aby maksymalnie przedłużać życie pacjentom i poprawiać jego jakość, jak również choroby przewlekłe i populacyjne, takie właśnie jak wspomniana cukrzyca i depresja. Spektrum różnego rodzaju obszarów terapeutycznych jest bardzo duże, tak samo jak różnego rodzaju technologii, nad którymi pracujemy. Polskie firmy biotechnologii medycznej pracują zarówno w obszarze bardziej klasycznych metod rozwijania leków, na przykład leków małocząsteczkowych, jak i nad lekami biologicznymi, w tym przeciwciałami czy białkami terapeutycznymi czy tzw. ATMP.

Niemniej jednak na sam koniec i tak najbardziej liczy się wartość którą dostarczamy pacjentowi. Nie jest aż tak bardzo istotne, w jakiej technologii opracowano rozwiązanie, tylko ważne jest, aby jego skuteczność i bezpieczeństwo było potwierdzone badaniami. Polska biomedycyna aspiruje, żeby zgodnie ze światowymi trendami, rozwijać różnego rodzaju produkty terapii zaawansowanej, czy to w oparciu o kwasy nukleinowe czy terapie komórkowe lub genowe. W tej dziedzinie także próbujemy swoich sił, natomiast największe kompetencje mamy na pewno w obszarze leków małocząsteczkowych i leków biologicznych. Jako kraj posiadamy długą tradycję działań akademickich w badaniach w obszarze „life science”, dzięki czemu naukowcy, którzy od lat działali po stronie akademickiej w dosyć płynny sposób mogli zacząć pracować po stronie biznesowej. Mimo wszystko branża dalej potrzebuje nowych kompetencji, które nie tylko będą pozwalały skutecznie prowadzić badania, ale pozwolą też myśleć o komercjalizacji, czyli finalnym udostępnieniu technologii pacjentom. Potrzebujemy też ekspertów, którzy mają wiedzą na temat przeprowadzania projektów w taki sposób, aby na koniec zakończyły się gotowym produktem dla pacjenta. 

Mówiąc o specjalistach – czy brakuje ich w branży, co do zasady, tak jak lekarzy?

Jeśli chodzi o specjalistów, to paradoksalnie mamy podwójną sytuację. Z jednej strony ich brakuje w rozumieniu takim, że mamy niedobór ekspertów od wąskich obszarów, wąskich specjalizacji naukowych. Brakuje również naukowców, którzy mają kompetencje w zakresie komercjalizacji wyników prac B+R, bo przecież chodzi o to, aby stworzyć coś, co na koniec będzie nie tylko atrakcyjne naukowo, ale co będzie również potrzebne społecznie, dla pacjentów, dla systemu ochrony zdrowia, i co oczywiście będzie też mogło zostać zmonetyzowane. Niektóre polskie firmy biotechnologiczne starają się zachęcić pracujących za granicą naukowców – Polaków do powrotu do kraju, tworząc dla nich atrakcyjne warunki do pracy.

Nasze rodzime przedsiębiorstwa walczą również o zagranicznych ekspertów, ponieważ w niektórych niszowych obszarach nie mamy jeszcze swojego know-how, a dzięki temu, że udaje nam się zainteresować naukowców zza granicy pracą w Polsce, zapewniamy sobie transfer niezbędnej wiedzy. Jako kraj tak naprawdę ciągle się uczymy i zdobywamy kompetencje, których do tej pory nie mieliśmy.

W ten sposób jesteśmy w stanie prowadzać coraz większy wachlarz, coraz ciekawszych i bardziej perspektywicznych projektów. Z drugiej jednak strony, branża mierzy się także z deficytem miejsc pracy, z racji tego, że inwestycja publiczna w biotechnologię medyczną jest wciąż na tyle niska i na tyle niska jest skłonność kraju do ponoszenia ryzyka związanego z tego rodzaju projektami, że firm z tego sektora ciągle jest jeszcze niewiele. W Polsce mamy specjalistów po kierunkach związanych z biotechnologią, biofizyką, biochemią czy bioinformatyką, którzy niestety wyjeżdżają za granicę, ponieważ w kraju jest im po prostu ciężko znaleźć pracę. Podsumowując zatem sytuację specjalistów zasobami ludzkimi, z jednej strony mamy niedobór specjalistów, natomiast z drugiej niektórym z nich nie możemy nawet zaoferować pracy, ze względu na niedobór firm i miejsc pracy. Wynika to przede wszystkim z faktu, że w Polsce sektor biomedyczny dopiero się rozwija. Dlatego tak bardzo ważne jest, aby ten sektor był odpowiednio finansowany i wspierany przez stronę publiczną. 

Z czym wiąże się inwestowanie w projekty biotechnologiczne? Czego to wymaga od firm, które taki krok będą podejmować? Czy Rządowy Plan Rozwoju Sektora Biomedycznego będzie dla nich zachętą? 

Firmy działające w obszarach technologii medycznych finansują swoje projekty z bardzo różnych źródeł, ale co do zasady są to projekty kosztowne, długotrwałe i często ryzykowne. Dlatego firmy te korzystają chociażby z grantów publicznych, między innymi ze środków europejskich, które są dystrybuowane w Polsce przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju oraz Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. Do tego dochodzi również krajobraz grantowy Agencji Badań Medycznych i organizowane przez nią konkursy – niektóre dedykowane projektom biotechnologii medycznej i powstawaniu pierwszych w swojej klasie, bądź też lepszych w swojej klasie leków. Wiele firm jest obecnych na Giełdzie Papierów Wartościowych, ponieważ pozyskane z parkietu środki kapitałowe pozwalają im sprawniej realizować projekty badawczo-rozwojowe. Część firm jest wspierana także przez tzw. aniołów biznesu, którzy inwestują w nie i często proponują merytoryczną pomoc. Są też rozproszone środki venture capital. Ale oczywiście też ogromny wpływ ma udział środków własnych. Wiele historii firm rozpoczyna się albo na uczelniach w działalności naukowej albo z kolei w zupełnie prywatnych historiach, kiedy członek rodziny zachorował i powstał pomysł założenia firmy biotechnologicznej, poszukującej rozwiązań dla pacjentów. To wszystko wpływa na fakt, że zaangażowanie zarówno finansowe, jak i przede wszystkim emocjonalne po stronie samych założycieli firm też jest niezwykle istotne. Na rynku istnieją firmy, które zaczęły działalność zanim jeszcze w ogóle były dostępne granty publiczne, w związku z czym początkowe fazy projektów finansowały tylko i wyłącznie z własnych środków. Pozyskiwanie kapitału umożliwiające płynne prowadzenie projektów jest niezwykle ważne.

Możliwości w branży jest wiele, potencjału naukowego nie brakuje, ale wciąż brak jest odpowiedniej ilości środków. Polska Giełda Papierów Wartościowych jest, w porównaniu do wielu giełd europejskich, ciągle dosyć niewielką giełdą. Podobnie jest ze środkami publicznymi dostępnymi w Polsce, które są w znacznym stopniu ograniczone i nie pozwalają finansować takiej liczby projektów, jaka byłaby możliwa, gdyby tych środków było więcej.

A warto dodać, że to właśnie efekt skali i dywersyfikacja daje największa szansę na odniesienie ostatecznego sukcesu, który da nie tylko nowe opcje leczenia pacjentom, ale będzie również istotnym impulsem rozwojowym polskiej gospodarki.

Na drugą część rozmowy z Martą Winiarską, prezes zarządu Polskiego Związku Innowacyjnych Firm Biotechnologii Medycznej BioInMed zapraszamy jutro.

Polecamy także:

ABM ogłasza konkurs w zakresie niekomercyjnych badań klinicznych

Prezes ABM: w procesie refundacji będzie można skorzystać z badań ABM

Prezes ABM: możliwa autopoprawka ws. zgody pacjenta na badania

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu:
Marta Winiarska (BioInMed): Walczymy o to, żeby jako kraj być rozpoznawalnym źródłem innowacji (WYWIAD I cz.). Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku “zgłoś”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSłownik na chodniku
Następny artykułPolicja publikuje wakacyjny poradnik, jak zabezpieczyć się przed włamaniami