18 marca marszałek województwa podkarpackiego cofnął bez odszkodowania pozwolenie zintegrowane udzielone Jerzemu Kotulakowi, właścicielowi firmy Ekomax w Wolicy. Przedsiębiorcy przysługuje odwołanie się od tej decyzji. Nie jest ona ostateczna, wobec tego firma nadal może prowadzić działalność do czasu jej uprawomocnienia się.
fot. pixabay.com
Na oficjalnej stronie Starostwa Powiatowego w Jaśle pojawiła się informacja pt. “Czy mieszkańcy Wolicy będą bezpieczniejsi?” odwołująca się do decyzji marszałka Władysława Ortyla z 18 marca br. w sprawie cofnięcia pozwolenia zintegrowanego udzielonego Jerzemu Kotulakowi, właścicielowi firmy Ekomax na prowadzenie instalacji do mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów komunalnych zlokalizowanej w Zakładzie Zagospodarowania Odpadów w Wolicy. – Marszałek Województwa Podkarpackiego cofnął bez odszkodowania pozwolenie zintegrowane udzielone dla Pana Jerzego Kotulaka – potwierdził Tomasz Leyko, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie. – Decyzja ta nie jest ostateczna i tym samym nie podlega wykonaniu. Od wydanej decyzji przysługuje stronie prawo odwołania do ministra klimatu i środowiska za pośrednictwem marszałka województwa podkarpackiego w terminie 14 dni od daty jej otrzymania – dodaje.
Tym samym właściciel firmy Ekomax nadal może prowadzić działalność na podstawie wydanej decyzji starosty jasielskiego, który udzielił mu pozwolenia zintegrowanego w czerwcu 2015 r. (zmieniona decyzja 22 kwietnia 2016 r.) W ostatnich latach wielokrotnie pisaliśmy o problemach instalacji, która przez pewien czas czyniła starania o wpisanie jej do Wojewódzkiego Planu Gospodarki Odpadami jako Regionalna Instalacja Przetwarzania Odpadów Komunalnych. Zanim to jednak nastąpiło, Ekomax był instalacją zastępczą dla regionu południowo-zachodniego, regionu południowo-wschodniego, centralnego oraz i regionu zachodniego, która mogła jedynie odbierać odpady zmieszane oraz z selektywnej zbiórki.
W międzyczasie mieszkańcy Wolicy, których domy znajdują się w bliskim sąsiedztwie firmy protestowali przeciwko powstaniu RIPOK-a w Jaśle. W czerwcu 2019 r. wyszli na ulice miasta z transparentami. – Nadal będziemy protestować, blokować drogi, bo nie jesteśmy w stanie tam funkcjonować. W jaki sposób żyć? My mieszkamy w syfie – zapewniał w tym czasie jeden z uczestników protestu, mieszkaniec Wolicy. Było to pokłosie tego, że zakład w Wolicy został wpisany do WPGO jako RIPOK. Powołując się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z listopada 2018 r. podkreślali, że instalacja przetwarzania odpadów powstała niezgodnie z prawem ( NSA uchylił wyrok WSA i decyzję SKO w przedmiocie udzielenia pozwolenia zintegrowanego na prowadzenie instalacji do przetwarzania odpadów – przyp. red.) Przedsiębiorca dążąc do wpisania instalacji w Wolicy do planu wystąpił na drogę sądową. Sprawa była prowadzona przez WSA w Rzeszowie i NSA. Ostatecznie została rozpatrzona na korzyść właściciela Ekomaxu. Efektem tego, Zarząd Województwa Podkarpackiego podjął działania zmierzające do zmiany Planu Gospodarki Odpadami poprzez wpisanie instalacji jako RIPOK, obecnie określanej jako instalacja komunalna.
Od tamtej pory instalacja firmy Ekomax obejmuje proces mechaniczno – biologicznego przetwarzania odpadów komunalnych (MBP) w celu ich przygotowania do procesów odzysku, w tym recyklingu, odzysku energii, technicznego przekształcania lub składowania w wydziałach mechaniczno – ręcznej sortowni odpadów oraz biologicznego przetwarzania odpadów o łącznej wydajności 30 000 Mg/rok. Niemniej jak wszyscy pamiętamy w październiku 2019 r. na zakładzie wybuchł pożar odpadów wielkogabarytowych. W tym czasie pracownicy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w dniach do 14 października do 14 listopada 2019 r. przeprowadzili kontrolę na terenie firmy Ekomax. Wyniki kontroli wykazały, że przedmiotowa instalacja eksploatowana była z naruszeniem warunków obowiązującego pozwolenia zintegrowanego. To było podstawą do tego, że marszałek Władysław Ortyl 18 grudnia 2019 r. wszczął postępowanie w sprawie cofnięcia decyzji starosty jasielskiego, który udzielił przedsiębiorcy pozwolenia zintegrowanego.
– Postępowanie w sprawie cofnięcia pozwolenia zintegrowanego marszałek województwa podkarpackiego prowadził do końca 2020 r. a 5 stycznia 2021 zawiadomił o zakończeniu zbierania materiału dowodowego w sprawie. W dniu 12 stycznia 2021 r. do marszałka wpłynęły wyniki kolejnej kontroli przeprowadzonej przez WIOŚ w Zakładzie Zagospodarowania Odpadów w Wolicy w dniach 23 listopada do 11 grudnia 2020 r. Także i tym razem przeprowadzona kontrola wykazała, że instalacja w Wolicy eksploatowana była z naruszeniem warunków obowiązującego pozwolenia zintegrowanego. Po zapoznaniu się z dokumentacją przekazaną przez WIOŚ, w dniu 19 stycznia 2021 r. marszałek ponownie zawiadomił strony o zebraniu materiału dowodowego w prowadzonym postępowaniu o cofnięcie pozwolenia zintegrowanego – czytamy na oficjalnej stronie Starostwa Powiatowego w Jaśle.
Marszałek W. Ortyl uznał zebrany przez WIOŚ materiał w sprawie instalacji w Wolicy. Stanowi on bowiem dowód na to, iż właściciel firmy Ekomax nadal narusza warunki pozwolenia, mimo wezwania do ich usunięcia, a także eksploatuje instalację do mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów z naruszeniem warunków określonych w pozwoleniu zintegrowanym oraz przepisów prawa. Tym samym na tej podstawie podjął decyzję w dniu 18 marca 2021 r. o cofnięciu bez odszkodowania pozwolenia zintegrowanego. ( Z uwagi, iż zakład w Wolicy jest wpisany do WPGO jako instalacja komunalna, marszałek województwa podkarpackiego stał się organem właściwym do wydawania, zmiany bądź cofnięcia pozwoleń, w tym pozwoleń zintegrowanych dla takich instalacji – przyp. red.)
Do sprawy odniósł się Jerzy Kotulak, właściciel firmy Ekomax. Jak wyjaśnił, do chwili obecnej nie otrzymał żadnej decyzji w tej sprawie. – Aktualnie mogę jedynie potwierdzić, że toczy się postępowanie w tej sprawie. W tym postępowaniu zarzucano nam drobne naruszenie warunków obowiązującego pozwolenia zintegrowanego takie jak niewłaściwe ustawienie kamer do wizyjnego monitorowania magazynowanych odpadów, błędy w prowadzonej dokumentacji ewidencji magazynowanych i przetwarzanych odpadów oraz brak hali, w której planowany był ręczny demontaż odpadów wielkogabarytowych. Ponieważ nie prowadzimy ręcznej rozbiórki mebli to z tego powodu nie mamy potrzeby posiadania takiej hali. Wyjaśniliśmy to w pismach przesłanych do marszałka i poprawiliśmy pozostałe naruszenia – wyjaśnia przedsiębiorca. – Stwierdzenie, że instalacja eksploatowana była z naruszeniem warunków obowiązującego pozwolenia zintegrowanego bardzo poważnie brzmi, ale może też wynikać z błahych powodów np. wykonanie zestawienia przetwarzanych odpadów z błędem rachunkowym jest już naruszeniem warunków obowiązującego zezwolenia. Więc jeśli ktoś się pomylił i zrobił niewłaściwie zestawienie, to WIOŚ stwierdza, że jest to naruszenie zezwolenia, bo brak jest poprawnie wykonanego wymaganego w zezwoleniu zestawienia. Takie małe błędy zdarzają się we wszystkich zakładach i nie powinny stanowić podstaw do cofnięcia posiadanego pozwolenia zintegrowanego. Głównym zarzutem w naszej sprawie było nie posiadania hali, w której miały być demontowane ręcznie odpady wielkogabarytowe. Nie budowaliśmy tej hali i nie przetwarzaliśmy odpadów w ten sposób, bo mieliśmy jeszcze możliwość przetwarzania tych odpadów mechanicznie na innej linii w innej hali, a ręczny system rozbierania odpadów wielkogabarytowych jest znacznie mniej efektywny. Mieliśmy uprawnienie, możliwość przetwarzania odpadów wielkogabarytowych ręcznie, ale nie obowiązek ich przetwarzania w taki sposób. Tak jak np. ma się prawo jazdy to ma się możliwość prowadzenia pojazdów, a nie obowiązek ich prowadzenia – przekonuje J. Kotulak.
Po pożarze na terenie zakładu jasielska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieodpowiedniego postępowania z odpadami. Zarzut w tej sprawie usłyszał właściciel firmy na podstawie art. 183 par. 1 KK, który brzmi: Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, zbiera, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Proces miał się rozpocząć w styczniu. Niemniej z uwagi na nieobecność oskarżonego został odroczony na koniec marca br.
W kwestii pożaru głos zabrał sam właściciel zakładu. – Przyczyny pożaru, który miał miejsce w naszym zakładzie w październiku 2019 r. do dzisiaj nie są wyjaśnione. Odpady, które uległy zapaleniu były w tym dniu świeżo przywiezione z terenu gminy i spryzmowane na placu magazynowym wraz z odpadami już tam magazynowanymi. Mogły być one celowo podpalone tak jak ocenia to rzeczoznawca, ale nie znaleziono osoby, która miałaby je podpalić. Kamery nie zarejestrowały żadnej osoby która znajdowałaby się w pobliżu tych odpadów w czasie ich zapalenia. W tym dniu były przywożone nowe odpady i wśród nich mogły znajdować się takie, które spowodowały samozapłon, czego też rzeczoznawca nie wykluczył. Odpady, które uległy zapaleniu były magazynowane w miejscu, w którym zgodnie z posiadanym zezwoleniem tego typu śmieci mogą być magazynowane. Pożar został zauważony przez pracowników po kilku minutach od jego powstania. Zarówno pracownicy firmy, jak i ja braliśmy czynny udział w akcji gaszenia tego pożaru, który bez wątpienia przyniósł firmie wiele strat jak m.in większy koszt utylizacji nadpalonych i przelanych wodą, cięższych odpadów – tłumaczy.
Przedsiębiorca nie zgadza się ze stwierdzeniem, że pożar powstał z ich winy. – W odpadach znajduje się wiele łatwopalnych substancji, które w określonych warunkach mogą się łatwo zapalić. Pomimo, że był to październik to był to suchy, ciepły, słoneczny dzień. Odpady w postaci starych mebli były suche i łatwopalne. Nie wykluczone, że w odpadach mogła być jakaś substancja, która się zapaliła, o czym również wspomina rzeczoznawca, a pożar szybko się rozprzestrzenił. Nie jesteśmy w stanie skontrolować szczegółowo wszystkich odbieranych odpadów i przeanalizować, czy nie zawierają łatwo zapalających się materiałów. Wystarczyło, że w meblach lub innych odpadach gabarytowych był stary telefon komórkowy, power bank, czy hulajnoga elektryczna, które to uległy zgnieceniu w śmieciarce, a uszkodzona bateria (obecnie w takich urządzeniach to często baterie typu litowo jonowego) zapaliła się po jakimś czasie. Takie rzeczy się zdarzają. Zbieramy odpady od ponad 150 tysięcy mieszkańców naszego regionu i znajdujemy w nich przeróżne przedmioty (zdarzała się również amunicja, którą już niejednokrotnie przekazywaliśmy policji) – dodaje.
Jak podkreślił, aby zapobiegać podobnym sytuacjom, obecnie na terenie zakładu realizowany jest dużym nakładem środków nowoczesny i skuteczny system ochrony p.poż. wyposażony w automatyczną instalacje wykrywania i gaszenia pożarów. – Zgodnie z prawem, które obowiązuje od niedawna, zakłady przetwarzające odpady maja być wyposażone w takie instalacja do 2026 r. My zakończenie prac instalowania takiego systemu w naszym zakładzie planujemy w najbliższych miesiącach. Pracujemy także nad hermetyzacją zakładu, która również jest wymagana za kilka lat – kwituje.
Jeśli decyzja marszałka Ortyla się uprawomocni, instalacja w Wolicy co prawda będzie mogła odbierać odpady, natomiast zostaną pozbawieni możliwości ich przetwarzania. Firma ma z kilkoma samorządami podpisane umowy do końca roku na odbiór i przetwarzanie odpadów, dlatego też to na ich barkach będzie spoczywał obowiązek wywiązania się z nich. Należy również podkreślić, że w zakładzie pracuje obecnie blisko 90 osób, a w okresie letnim około 100. Nad zakładem wisi widmo zwolnień prawie 50 osób, a w najgorszym wypadku jego likwidacja. Z czasem to również odbije się na kieszeni mieszkańców. Tymczasem sprawa nadal nie jest przesądzona. Stronie przysługuje forma odwołania się od tej decyzji.
Do sprawy wrócimy.
Ilona Dziedzic
Napisany dnia: 26.03.2021, 09:01
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS