Marquez ruszał do wyścigu z jedenastego pola. Po starcie zyskał kilka pozycji i mieścił się w dziesiątce. Jako jeden z niewielu w stawce zdecydował się wybrać na tył miękką mieszankę. Próbował walczyć o szóste miejsce z kilkuosobową grupą, której przewodził jego brat Alex, ale z biegiem dystansu tracił pozycje i ostatecznie finiszował trzynasty.
Sześciokrotny mistrz świata w królewskiej klasie przyznał, że szybko zorientował się, iż pozostanie blisko wspomnianej grupy zmusza go do jazdy ponad limit.
– Próbowałem przetrwać. To była jazda o życie – opowiadał Marquez. – Mam na myśli to, że od razu po starcie starałem się zarządzać i przednią, i tylną oponą. Sprawdzałem wyczucie, dbałem o opony i zobaczyłem, że wielu mnie wyprzedziło.
– Później zdecydowałem się przycisnąć przez dwa, trzy, cztery, pięć okrążeń i trzymać się grupy, w której był mój brat, Fabio Quartararo oraz Jack Miller. Jednak niemal od razu zorientowałem się, że jadę ponad limit motocykla i zbyt mocno zniszczyłem przednią oponę. Postanowiłem po prostu dokończyć wyścig i dojechać cało do garażu.
Również w sprincie sytuacja była podobna. Zysk kilku pozycji i stopniowy spadek w klasyfikacji. Mimo to Marquez w trakcie weekendu był i tak najszybszy z obozu Hondy. Pytany czy czuje się obecnie jakby rywalizował w innej lidze, odparł:
– Dla mnie to nieistotne. Patrzę całościowo i dziś finiszowałem 21 sekund za najlepszym. Zmniejszenie tej straty jest moim celem na przyszłość. Obecnie jesteśmy daleko. Wczoraj kwalifikacje i sprint były niezłe. Dzisiaj to Fabio na Yamasze zaliczył udane zawody.
– W naszym garażu było sporo cierpienia. Stać nas na wynik na jednym okrążeniu, może do maksymalnie dziesięciu kółek. Jeśli chodzi o długi dystans, gdy nie masz tempa, to go po prostu nie masz.
Marc Marquez, Repsol Honda Team
Photo by: Gold and Goose / Motorsport Images
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS