Przez lata stał w cieniu, mimo że osiagnięciami mógłby obdzielić autobus producentów. Marek Walaszek w końcu zdecydował się postawić na siebie i stworzył postapokaliptyczny hip-hopowy musical zapraszając do niego m.in. Raekwona, Ghostface Killah czy Kool Keitha! Przeczytajcie trochę o początkach, trochę o zagranicznych współpracach, a przede wszystkim szerzej o nadchodzącym projekcie “Rejects”.
Działasz na różnych polach polskiego rapu praktycznie od jego początku, ale po dziś jesteś raczej jego szarą eminencją. Byłeś i jesteś bardzo aktywny, niestety trudno stwierdzić byś był szerzej rozpoznawalną postacią. Dlatego zanim porozmawiamy o Twoim w pełni autorskim debiucie może cofnijmy się w czasie i zacznijmy od Twoich początków, by przywrócić Ci należną uwagę. Jak i kiedy zaistniałeś w rodzimym hip-hopie?
Robię to już tyle czasu, że pierwsze produkcje w połowie lat ’90 robiłem jeszcze na magnetofonie, potem na pierwszych samplerach. Kilka lat później gdy działałem w zespole Radio Grochów miałem już pierwszego PC-ta, rymowałem też w tym zespole. Z Jakieś pięć lat temu wydaliśmy zresztą zremasterowany, jubileuszowy album kolektywu GroGra, gdzie znalazły się też jakieś pierwsze nagrania wspomnianej ekipy. Był to czas ograniczonych środków wyrazu, ale stała za tym duża zajawka i radosna twórczość.
A jak byś miał wskazać kolejne kamienie milowe w Twojej późniejszej, szerokiej dyskografii, to które byś przypomniał?
Po Radio Grochów pewnie musiałbym wskazać niesławną, mocno bekową Formację Cmentarz, wtedy zwiesiłem mikrofon i oddałem się samej produkcji. Następnym ważnym momentem było działanie w zespole UNDA 4 (w nim też jeszcze cośtam nagrywałem), w skład którego oprócz mnie wchodziło rodzeństwo z Angoli, Dunia i Vadu, oraz Malik Montana. Był to ciekawy projekt, bo Malik rapował jeszcze po niemiecku, a owe rodzeństwo w angolańskiej wersji portugalsiego, a właściwie po angolańsku. W międzyczasie swój pierwszy kawałek zarejestrował u mnie na strychu w studiu ś.p. Chada. To był kawałek “WWA” do skate’owego filmu pt. “Istota”, do którego swój pierwszy numer, czyli “Osiedlowe Akcje” nagrała również Molesta. Potem kolejne projekty szły już lawinowo, zrobiłem bit na debiut WWO czy pierwszy album Mor W.A. Później współpracowałem m.in. z Hemp Gru, Borixonem, Pono, Małolatem, Vieniem, itd. Ostatnio działałem przy produkcji nowych rzeczy od Tymka.
Cieszę się, że o to zapytałem, bo jak widać stoi za Tobą kawał historii, pewnie poza stolicą mało znany.
Tak, bo my jako nastolatkowie z Radio Grochów chcieliśmy być skrajnie antykomercyjni i nie zajmowaliśmy się promocją swojej muzyki. Z dzisiejszej perspektywy było to oczywiście mocno gówniarskie i krótkowzroczne.
Nich pierwszy rzuci kamieniem, kto nie był hip-hopowym idealistą jako nastolatek. Pójdźmy zatem dalej, jak doszło do Twoich pierwszych kooperacji zagranicznych?
To były już początki XXI wieku, kiedy zaczęło się sprowadzać nad Wisłę pierwsze gwiazdy zza Oceanu. Ja wtedy byłem cały czas mocno zorientowany na hip-hop, więc powoli udawało mi się poznawać kolejnych znanych raperów. Pierwszą taką kooperacją zagraniczną było zmiksowanie debiutanckiego longplay’a Cilvaringzowi. Przyjechał wówczas do mnie na dwa tygodnie do Józefowa, gdzie miałem studio i miksowaliśmy razem ten album. Myślę, że do dziś się broni. Kolejnym kamieniem milowym była z pewnością płyta “The Answer” Mathematicsa, czyli kolejna pozycja ze świata Wu-Tang Clanu. Ciekawostką jest, że gdy Method Man i Redman grali w 2010 roku koncert w Warszawie, to wokale na ten krążek Redman nagrywał właśnie u mnie w Józefowie. Doszło nawet do tego, że mnie wygonił sprzed konsolety, bo nie mógł mi wytłumaczyć jakiegoś pomysłu i finalnie sam go zrealizował. Mam nawet gdzieś jakiś film z tej wizyty.
Niewątpliwie piękna anegdota, Redman w Józefowie. Chciałbyś uwypuklić jeszcze jakieś momenty?
Z pewnością ważnym momentem było zrobienie przeze mnie jednego miksu na album “Wu-Massacre”. Finalnie nie wszedł na sam album, ale ukazał się po premierze jako swoisty bonus.
A scena brytyjska? Miałeś okazję współpracować z Wiley’em, a na „Rejects” pojawi się sam P Money!
Tak, Wileya też poznałem gdy grał w Warszawie i spędziliśmy parę dni z nim również w Józefowie w studio Fort11 robiąc miksy i nagrania do płyty „Race Against Time”. Przy okazji nagraliśmy też kilka kawałków na moich bitach, ale nigdy nie udało mi się załatwić papirerologii do tego. Jako anegdotkę do tego mogę dodać, że pewnego dnia strasznie pokłóciliśmy się o smak pewnej znanej rapowej Pizzy z okolicy, tak że na godzinę zapanowała cisza. Co do P Money, to poznałem go przez mojego znajomego z Londynu, niejakiego MSM który jest odpowiedzialny jako inżynier dźwięku za czołówkę brytyjskiej sceny.
Ok przejdźmy może zatem do Twojego oficjalnego debiutu, który już niedługo się ukaże, a który nie będzie zwykłym albumem producenckim, ale swego rodzaju hip-hopowym musicalem. Poza tym, że zrobiłeś na niego wszystkie bity, efekty specjalne, miks, mastering, część nagrań wokalnych, to przede wszystkim wymyśliłeś cały koncept i utkałeś opartą na nim narrację.
Dokładnie tak, przy czym sam poziom produkcji jest na drugim planie, moja osoba jest tutaj przede wszystkim przewodnikiem po wykreowanym, dystopijnym świecie, tak więc bardziej od autorskiej płyty producenckiej winien być tu szyld “Maro prezentuje”. Co do gości, to poza featuringami wokalnymi w produkcji pomogły mi przy dwóch numerach dwie świadomie dobrane osoby. Jedną jest P.T. Adamczyk, czyli Piotr Adamczyk z CD Projekt, z którym współpracowałem przy produkcji muzycznej do gry Cyberpunk 2077. Drugim jest jeden z głównych producentów okołowu-tangowych rzeczy, czyli 4th Disciple, z którym mam bardzo fajny kontakt.
W dobie nadprodukcji i krótkotrwałej żywotności nawet pojedynczych singli, Ty zdecydowałeś się postawić na koncepcyjny audio-musical. Rozumiem, że jak ja jesteś starszej daty i z racji, że stoi za Tobą kawał unikatowych doświadczeń w zasadzie nic nie musisz, a wszystko możesz, ale mimo to, jest to odważny krok, skąd ten pomysł?
Nie ma co ukrywać, że ostatnimi laty zajmowałem się zawodowo trochę innymi rzeczami, a pojawianie się mej osoby na soundtracku do wspomnianego “Cyberpunka” niejako sprowokowało mnie do wrócenia do stricte swoich rzeczy jakie mi po głowie chodziły i jakie mi w duszy grają. Twórcy ww. gry prosili mnie bym wrócił do swoich korzeni, do zabawy mroczniejszymi brzmieniami i bym nie ograniczał się jakimiś socjotechniczymi barierami. Dość powiedzieć, że jeden kawałek przygotowany na O.S.T. nie wszedł finalnie na ścieżkę dźwiękową, a znalazł się na “Rejects”. Nie zdradzę który, niech będzie pozostanie to zagadką.
A jeśli chodzi o Twoje główne inspiracje przy tworzeniu “Rejects”? Zakładam, że musisz być fanem science-fiction spod szyldu post-apo.
Wychowałem się na popkulturze umoczonej w science-fiction, w postaci “Total Recall”, “Robocopa” czy “Blade Runnera”. Zawsze pociągała mnie nowoczesna technologia, brudny metal. Zresztą do dziś jestem silnym gadżeciarzem, śledzę rozwój tzw. technologii przyszłości.
Czy najpierw naszkicowałeś cały scenariusz tego jak od A do Z ma przebiegać historia czy był to raczej strumień świadomości?
Absolutnie nie miałem żadnego scenariusza. Początkowo w ogóle stworzyłem tylko sporo elektronicznych skrawków, bo cztery lata temu parałem się głównie tego typu klimatami, dopiero z czasem wyszło, że potrzebuję gości opowiadających historie, stąd powrót do rapu. Także podążając wgłąb opowieści zacząłem napotykać kolejnych bohaterów, którzy poprzez piosenkę opowiadają czym się w tej alternatywnej rzeczywistości zajmują i skąd się wzięli. Powstał numer z Deadly Hunta, o tym że jest rewolucjonistą, potem pojawiła się Lex Lu, która jest gangsterką odbierającą ode mnie broń, tym tropem musiałem wymyślić kogoś od kogo ja kupuję tę broń, tym samym pojawia się w historii handlarz broni.
Czyli jeśli dobrze rozumiem, dzwoniłeś do Ghostface’a i mówiłeś mu, że na płycie będzie na przykład…
Moim wujkiem:) Dokładnie tak to wyglądało, każdorazowo kreśliłem danej osobie sylwetkę jej postaci. Poza tym przed większością utworów jest jeszcze zapis dialogu między postacią, a mną, który mocno predestynuje co ma się w kawałku zadziać.
A zdarzyło się, że ktoś stwierdził, że on nie chce być swoją postacią?
Było jedno zaskoczenie. Dotyczyło numeru z Kool Keithem, który nie chciał się podporządkować narzuconej roli i przysłał mi zwrotki napisane z zupełnie innej perspektywy. Mój zamysł narracyjny był taki, że każdy kogo spotyka moja postać chce ze mną współpracować, a on to przedstawił odwrotnie. To było super, bo ta w sumie nagła zmiana pociągnęła za sobą kolejne w kolejnych wątkach i było to bardzo ekscytujące.
Wyobrażam sobie, że tego typu przedsięwzięcie powstające latami, podobnie jak kręcenie filmu nie przebiega chronologicznie. Tym samym na różnych etapach produkcji spływały do Ciebie kolejne zwrotki, a ich treść mogła właśnie niejako sabotować chronologiczny zamysł. Było tak, że materiał, który np. był ostatni na płycie mógł dotrzeć pierwszy i odwrotnie?
Tak, dokładnie. Na przykład kawałek Cappadonny dotarł do mnie jako ostatni, a jest mniej więcej w środku albumu. Pomimo, że dawałem gościom dość precyzyjne podpowiedzi, to są to oczywiście artyści i zawsze mogą nieco skręcić z wytyczonej ścieżki. Miałem to jednak wpisane w założenia, a też role jakie wymyśliłem konkretnym twórcom były silnie dopasowane do ich alterego scenicznego. Wiadomo, że jeśli zaprosiłem Raekwona, to nie rozpisałem mu roli sprzedawcy, np. bułek.
Muzyka muzyką, ale za “Rejects” stoi potężny projekt wizualny, powiedz coś więcej o tym.
Faktycznie warstwa wizualna tego musicalu jest bardzo ważna i jednocześnie bardzo rozbudowana. Gatefold ma ponad pięćdziesiąt stron ilustracji, każda piosenka ma swoją własną okładkę, każda postać jest zobrazowana, a każdy skit przez utworem ma swoją reprezentację komiksową stworzoną przez wybitnych twórców z całego świata, również Polaków. Pracowali przy tym projekcie malarze, graficy analogowi, graficy komputerowi, graficy 3D, kolażyści.
Przewidujesz jakąś wystawę prezentującą ten projekt?
Tak, chodzi mi po głowie wystawa. Chciałbym by ogrom prac (chyba nie mniejszy niż przy warstwie muzycznej) dotarł nie tylko do osób, które zakupią fizyczne wydanie albumu. Zwłaszcza, że ten aspekt wizualny mocno wpływa na odbiór całości, wiele wątków spaja, dopełnia całość opowieści.
Myślę, że silnie rozpaliłeś oczekiwania na premierę tego wyjątkowego dzieła, zdecydowanie unikatowego nie tylko jak na realia polskie. Pozostaje wyczekiwać 10.06.2022. Dzięki za rozmowę.
Dzięki wielkie. Mam nadzieję, że odbiorcy będą zadowoleni.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS