Dla Mariusza Pudzianowskiego (15-7, 10 KO) i Bombardiera (2-0, 2 KO) będzie to drugie podejście do walki. Za pierwszym razem, senegalski zawodnik nie wyszedł do pojedynku z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Kolejną okazję do starcia będą mieli 29 października w łódzkiej Atlas Arenie, gdzie odbędzie się gala KSW 64. – Wejdziemy do klatki, żeby dobrze się bawić. Powiedziałem w języku zawodników – “dobra zabawa” – ale będzie bolało – stwierdził “Pudzian”.
Dobrze cię widzieć Mariusz. Na jakim etapie są twoje przygotowania do drugiego podejścia do starcia z Bombardierem?
Można powiedzieć, że jesteśmy na półmetku przygotowań. Zostało nam jeszcze trzy i pół tygodnia, by zakończyć ten proces. Ogólnie okres przygotowawczy trwa osiem tygodni. Teraz wchodzimy w pełne obroty. Będę miał sparingi. Już nie mogę trenować codziennie dwie i pół godziny. Teraz to wszystko trochę dozujemy. Nie mam już 25 lat. Chciałoby się trenować dwa razy dziennie po dwie godziny, ale się nie da. Wystarczy jeden trening trwający dziewięćdziesiąt minut, a drugi o połowę krótszy. Nie da się już przepompować organizmu na pełnych obrotach, jak kiedyś. W głowie nadal mam 25 lat, jednak już rozsądek podpowiada, żeby to robić delikatniej, systematyczniej, uczciwiej, ale już bez brawury.
ZOBACZ TAKŻE: Daniel Rutkowski poznał rywala na KSW 64. Czeka go starcie z Filipem Pejiciem
Przed Tobą drugie podejście do Bombardiera. Jak mocno wierzysz w to, że ta walka się odbędzie? Bo przy pierwszej okazji, wstaliście z łóżek w sobotę i okazało się chwilę później, że walki nie będzie. Jesteś przekonany, że do tego pojedynku dojdzie?
Mam nadzieję, że tak się stanie. Wówczas, to była siła wyższa. Nie była to wina KSW, ani wina mojego rywala. Tak się po prostu zdarza. Takie przypadki bywają w życiu. Czasami pewna choroba, jakaś przypadłość może się odezwać, tym bardziej, że doszedł stres. Jest to normalny człowiek, jak ja. Dodatkowo doszły emocje, adrenalina i to wszystko się skumulowało, czego konsekwencją było zapalenie wyrostka. Gdyby tylko on mówił, że źle się czuje, ale było potwierdzenie w postaci badań lekarskich, które widziałem. Rzeczywiście tak było, więc nie mam mu tego za złe. Ostatnio przyszedł do mnie, czym sprawił mi niespodziankę. Powiedział mi: “Mariusz, to była siła wyższa. Chciałbym z tobą znowu wyjść do klatki”. Na co mu odpowiedziałem: Tak. Oczywiście. Przyjmuję. To nie jest twoja wina. Wejdziemy do klatki, żeby dobrze się bawić”. Powiedziałem w języku zawodników – “dobra zabawa” – ale będzie bolało.
Właściciele KSW powiedzieli, że jeśli jednak coś by się wydarzyło to będzie zastępstwo. Czy znasz nazwisko ewentualnego zawodnika, z którym mógłbyś walczyć czy jest to na ten moment dla ciebie informacja nieistotna?
Oczywiście, że już poznałem nazwisko zastępcy. Wszystko zdarzyć się może.Tak samo mnie może coś się stać na cztery, pięć dni przed galą. Będę miał sparingi. To jest sport kontaktowy. Nawet ktoś na treningu może mi coś zrobić niecelowo. Miałem też takie przypadki, że przed galą zerwałem jakiś mięsień i co wtedy się dzieje? Walka wieczoru musi się odbyć, dlatego ktoś albo za mnie albo za niego wszedłby do klatki. Włodarze KSW nauczeni doświadczeniem z przeszłości, zarezerwowali sobie takie koło ratunkowe na walkę wieczoru. Najbardziej szanujące się orgaznizacje tak właśnie powinny robić.
Cała rozmowa z Mariuszem Pudziankowskim w załączonym materiale wideo.
Paweł Wyrobek, PN, Polsat SPort
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS