A Ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz?
Był rok 1974, kiedy spotkaliśmy się w Liceum Ogólnokształcącym im. Janka Krasickiego. Mariusz Gózd i nasza klasa humanistyczna. Wychowawczynią była profesor Wanda Müller. A naszą najukochańszą profesor, Józefa Posch.
Mariusz zaimponował mi umiejętnością tłumaczenia tekstów łacińskich na polski. Błyskawicznie poukładał wszystkie wyrazy. Nie raz przerabiał ze mną czytanki łacińskie. Pomagał.
Pisaliśmy humorystyczne teksty do kroniki szkoły, pracowaliśmy nad nimi u mnie w domu. W zimie na stadionie sportowym „Azotania” spędzaliśmy ferie, jeżdżąc na łyżwach. Mariusz zapraszał do swojego domu przy Leśnej, tam z lodowiska było blisko. Wcześniej przygotowywał deser: kompozycja kolorowych galaretek. A jego rodzice pani Zosia i pan Henryk zapraszali na ciepły poczęstunek. Z Mariuszem zawsze było o czym rozmawiać: o debiutach poetyckich, o współczesnej sztuce, o wojnie w 1920 roku, o tym, co z podręczników cenzor wyciął. Pożyczałam Mariuszowi książki z biblioteczki przedwojennej mojego dziadka. Byliśmy wtedy rozpromienieni tą zakazaną historią.
Pamiętam dobrze szkolną wycieczkę do Zakopanego, kilkudniową. Program rozrywkowy opracowaliśmy w szczególe. Zabawa do rana, cała klasa. Późnym popołudniem, w Domu Turysty, profesor Müller, wyznacza nam pokoje. I słyszę: „Basia ze mną”. A niech to. Cała organizacja balangi została w rękach Mariusza. Rano, ja, jak skowronek. A moje koleżanki i koledzy dosłownie pół żywi. Zmęczeni balowaniem. Nad całością „nocnych rozmów” czuwał Mariusz. Radość miałam z jego opowieści. A jak mi żal było, że ja nie taka „zielona z przemęczenia”, jak wszyscy.
Obóz rowerowy to miały być nasze lipcowe wakacje, badajże w 1976 roku. Oczywiście rower miałam. Stary rower dziadka. No, ale z takim, to raczej się nie pokażę. Mama stanowczo odmówiła kupienia nowego. Nie pojechałam. A Mariusz pamiętał, wysyłać mi kartki z rajdowej trasy. Relacjonował.
Pocztówka z Zielonej Góry. Mariusz pisze: „Żałuj, że pojechałaś…” Czytaliśmy tę kartkę po jego powrocie, uśmiechając się do losu.
Mariusz Gózd był uczniem wybitnym, laureatem olimpiady polonistycznej i historycznej, co otwarło mu drogę bez egzaminu na studia. Wybrał prawo w Uniwersytecie Jagiellońskim. Szkoda mi Go było na takie studia. ‒ Masz talent — mówiłam. I miałam nadzieję, że jak studia skończy, to wybierze drogę ściśle naukową. Jednak Mariusz z przekonaniem wybrał zawód codziennego prokuratorskiego trudu. I został mu wierny do końca życia. Szybko awansował, szkolił, wykładał, egzaminował. Był wybitny w tym zawodzie. Najlepszy z najlepszych.
Kiedy byłam radną AWS, włączyłam się organizacyjnie w powstawanie PiS-u w Jaworznie. Dojrzewałam do decyzji, że z tego, ani prawa, ani sprawiedliwości nie będzie. Wtedy zapytałam Mariusza Gózda: Kto to jest prokurator Wassermann? A kto to jest prokurator Ziobro? W maju 2002 byłam w sejmie i rozmawiałam z prezesem partii Lechem Kaczyńskim. Przyjaznym i akceptującym, to co mówię, gotowym do działania.
Wiem, że wielu z naszej klasy telefonowało do Mariusza, szukając odpowiedzi na pytania związane z prawem. Ja też. „Wyślij mi pismo faksem, to zapoznam się” ─ informował. Wysyłałam. Był rok 2010. Cierpliwie przeglądał dokumenty. Tonował moją pewność wygranej w Sądzie Pracy. Świadkowie kłamią. On to wiedział, ja jeszcze nie. Uczył mnie życia.
Czytałam jego prawnicze teksty w internecie. Wciąż żal mi było, że to tylko prawnicze. Oczywiście wymagały talentu, rozeznania, interpretacji. I czytelnika znawcy prawa. Prokurator Gózd był nadzieją, ratunkiem dla odważnych i sprawiedliwych, krzywdzonych przez tępogłowych karierowiczów. Robił swoje. Skutecznie. To dużo.
Nasze kontakty w ostatnich latach urwały się. Pracował w Prokuraturze Apelacyjnej w Katowicach. Był. Wiadomość, że już Go nie ma, jest wciąż trudna do przyjęcia.
Los nie dał mu szansy na spokojne, emeryta życie. Na pisanie prokuratorskich wspomnień. Brakuje mi książki Mariusza o trudnej Polsce, o ciernistej drodze prokuratora w walce o sprawiedliwość. Zawsze go namawiałam, pisz, daj świadectwo czasu. A Mariusz się śmiał.
Odszedł w trudnym dla kraju czasie. Dzisiaj Polska potrzebuje prokuratora na prokuratorów. Czytamy w internecie: »prokurator generalny oraz prokurator krajowy mogli popełnić przestępstwo, pozbawiając wolności obywateli w ramach „systemowego świadomego ataku” motywowanego na tle politycznym«.
A Ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz?
Jego śmierć nie była śmiercią dokonania. Za szybko odszedł. Nie zdążył pozamykać spraw. Napisać książki, swojej „komedii ludzkiej”, też nie zdążył. W sercu pozostanie mi smutek i żal. Nie ma Mariusza Gózda.
W moim wspomnieniu jest uśmiechnięty i życzliwy. I taki będzie żył w pamięci.
Barbara Sikora
Prokurator, harcerz, przyjaciel
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS