Jak zwykle, oliwy do ognia dolewa, i to pewnie świadomie, Vital Heynen. Udziela publicznych wypowiedzi, w których najpierw żartuje, że nawet nie wie z kim spotka się jego drużyna w półfinale, bo to specjalnie nie jest ważne. Później dodaje, że interesuje go tylko złoty medal, a brąz to po prostu „It’s a shit”. A następnie deprecjonuje Słoweńców twierdząc, że to dobra drużyna, ale nie aż tak dobra, żeby zasługiwać na grę w finale.
Jak się można było spodziewać, Słoweńcy szybko odpowiedzieli na takie dictum „polskiego” Belga. W mediach ukazało się natychmiast kilka artykułów, które tytułami odnoszą się do jego ostatniej aktywności. Pozwolę sobie zacytować je w tym miejscu w oryginalnym brzemieniu, ponieważ po słoweńsku są bardziej wyraziste. Pierwszy z bardzo poważnej i starej gazety „Delo” brzmi tak: „Naduti kot vedno, toda selektor se je izgubil”, co się tłumaczy – „Nadęci jak zawsze, ale trener już się pogubił”. A portal słoweńskiej telewizji publicznej jest jeszcze bardziej dosadny – „Poljski selektor pred sobotnim obracunom „fino podkuril” Slovence”. Tego przekazu chyba, nie trzeba tłumaczyć.
Zobacz także: ME siatkarzy 2021: Polska – Słowenia. Gdzie obejrzeć?
Generalnie Słoweńcy podkreślają, że czeka ich dzisiaj zadanie trudne, wszak to legendarny Spodek i jego publiczność, ale od razu dodają, ze Vital Heynen zrobił wiele i teraz i dwa lata temu we Francji, aby mobilizacja graczy trenera Alberto Guilianiego była maksymalna. Sam Guiliani też trzyma fason i podtrzymuje swój przedturniejowy cel – chęć walki o złoto. Na pytanie słoweńskich dziennikarzy, czy nie obawia się walki z jedną najlepszych drużyn na świecie na jej terenie, odpowiada krótko – „My też jesteśmy jedną z najlepszych drużyn na świecie. Czego mamy się bać?”. Gwiazdor jego drużyny, weteran siatkarskich parkietów Dejan Vincić idzie jeszcze dalej cytując słowa słynnego Włocha Simone Giannellego – „Siatkówka to dziwna i trudna gra, w której właściwie każdy może pokonać każdego.” I zaraz dodaje – „Kto przed meczem z mistrzem olimpijskim z Tokio – Francją postawił na Czechów 100 euro, to naprawdę dobrze zarobił. Właśnie w tym sensie siatkówka jest dziwna i nieobliczalna.” Na koniec rusza na Heynena – „Wysłuchałem słów polskiego trenera, że on nawet nie wie z kim gra w półfinale. Dla niego to było zabawne, ale nas to zdrowo podkręciło przed sobotnim meczem. Naprawdę teraz nas maksymalnie zmobilizował”.
Tyle Słoweńcy. I dla mnie nie brzmi to ani groźnie, ani zabawnie. Ot tak po prostu, jak przed każdym meczem medialna wojenka hybrydowa i to nie od wczoraj, ani przedwczoraj sportowego świata. Tak było, jest i będzie zawsze. Słoweńcy to bez wątpienia bardzo dobra drużyna i gra się nam z nimi zawsze trudno. Nie sądzę jednak, żeby dzisiaj zrobili nam jakąś poważną krzywdę, bo nasza drużyna i nasz trener ten sezon już przegrali i teraz już grają bez jakiejkolwiek presji. Nie zrealizowali najważniejszego celu ostatnich lat polskiej siatkówki – nie wygrali medalu na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Dlatego w Katowicach zagrają na luzie, bo to tak naprawdę wyścig o tegoroczną nagrodę pocieszenia. Cokolwiek radosnego zdarzy się dzisiaj i jutro w Katowicach, to będzie jedynie chusteczka do otarcia poolimpijskich łez. A jak przegramy dzisiaj ze Słowenią? To też się nasz siatkarski świat nie zawali. Wszak już wiemy z doświadczeń sprzed dwóch lat jak to smakuje. Da się żyć.
Marian Kmita, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS