Maria Andrejczyk po blisko 2,5 roku wróciła znów na Stadion Śląski w Chorzowie. W sobotnim Memoriale Janusza Kusocińskiego Polka zajęła 2. miejsce, rzucając 62,20 m. Był to czwarty start oszczepniczki z Suwałk w tym sezonie i trzeci, w którym przekroczyła granicę 60 metrów.
Tak regularnie Andrejczyk nie rzucała powyżej 60 metrów od czterech lat. To pokazuje, że po wielu miesiącach walki z kontuzjami medalistka igrzysk olimpijskich w Tokio wraca do swojej dobrej dyspozycji.
Sama daję sobie tym nadzieję, bo nadal kocham oszczep. Fakt, że moja kariera mnie nie rozpieszczała. Trzeba też jednak zaznaczyć, że oszczep jest najbardziej kontuzjogenną konkurencją. My najbardziej nienaturalnie układamy ciało. Mamy też najbardziej niebezpieczne ruchy dla organizmu ludzkiego. Z tego też powodu to trochę zajmuje, by wrócić do sprawności, do takich swoich nieco nadludzkich zakresów organizmu, ale jestem na bardzo dobrej drodze – podkreśla Maria Andrejczyk.
Oszczepniczka zmieniła też trenera. Pracuje obecnie z Cezarym Wojną, który też był oszczepnikiem.
Jego bezcenne doświadczenie z lat jeszcze jak sam był zawodnikiem, fajnie nam procentuje w naszej współpracy. Mam też nowego trenera od przygotowania siłowego Łukasza Klugiewicza. Mam również nowego trenera od pracy mentalnej, takiego można powiedzieć “szamana” (uśmiecha się oszczepniczka – przyp. red.). Mam fantastyczną ekipę. Jestem bardzo z niej zadowolona – mówi Maria Andrejczyk.
Srebrna medalistka poprzednich igrzysk olimpijskich podkreśla z uśmiechem, że jest teraz w pełni zdrowa. Czuje się też świetnie psychicznie i czuje też dużą pewność siebie i spokój.
Spokój daje mi to, jaką pracę wykonałam zimą z moim teamem. To jest największy motywator i zarazem fundament dający mi tyle spokoju, ile powinnam mieć w roku olimpijskim – wyjaśnia Andrejczyk.
Lekkoatletka minimum na mistrzostwa Europy ma już wywalczone. Ten wynik uzyskała 5 maja na mitingu w Białymstoku, gdzie rzuciła 62,03 m.
Ja chcę teraz startować, ile się da. Jestem zdrowa, jestem szczęśliwa, staram się teraz czerpać garściami tego sportu. Nie będę się oszczędzać – przyznaje Andrejczyk.
To też dlatego, że nasza reprezentantka nie ma jeszcze olimpijskiej kwalifikacji. Jestem świadoma, że jestem w dość trudnej sytuacji jeżeli chodzi o olimpijską kwalifikację, ale ja lubię trudne scenariusze – mówi z uśmiechem Maria Andrejczyk.
Opracowanie:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS