A A+ A++

W piątek w ryj od Górnika Zabrze dostało Zagłębie Lubin. Kolejny dzień z Ekstraklasą zaczął się od oklepu Śląska Wrocław (oklepywał Bruk-Bet), a później Jagiellonia Białystok nie wywiozła żadnych punktów z Gliwic. Niedziela? W Poznaniu niespodzianki nie było – Stal Mielec zagrała może i nieźle, ale i tak przerżnęła z Lechem. Podsumowując – wszystkie kluby, na które Wisła Kraków zerka z nadzieją, że to one zajmą jej miejsce w strefie spadkowej, choć dziś są nad kreską, zagrały w ten weekend dla Białej Gwiazdy. Sęk jednak w tym, że Biała Gwiazda nie do końca potrafiła sama zagrać dla siebie. 

Wygrana z Wisłą Płock dawałaby komfort zeskoczenia z gorącego krzesła. Nawet jeśli wizja powrotu na nie wciąż pozostawałaby bardzo realna, no to chyba nie trzeba zbyt długo rozwodzić się nad tym, jak cholernie ważna na tym etapie sezonu byłaby przewaga punktowa i psychologiczna nad Zagłębiem Lubin. No ale takie luksusy dla Wisły Kraków wciąż pozostają w sferze marzeń – piłkarze z Płocka nie pozostawili złudzeń graczom imienniczki co do tego, która z Wiseł jest dziś poważniejszym zespołem.

Zacznijmy może od tego, że defensywni piłkarze Białej Gwiazdy (wliczając ofensywnych, którzy pracowali w defensywie) po tym, co pokazali, spokojnie mogą zbijać piątki z obrońcami Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław. Podobny, żenująco słaby poziom. Goście z Płocka naprawdę nie musieli atakować z regularnością i polotem, by już w trakcie pierwszej połowy wrzucić gospodarzom trzy gole. Wystarczyło znaleźć się w okolicach szesnastki i skorzystać z hektarów wolnej przestrzeni oraz bardzo luźnej interpretacji słowa „krycie” w wykonaniu podopiecznych byłego selekcjonera. Po 12 minutach było już 2-0, po sztuce walnęli Piotr Tomasik i Łukasz Sekulski.

Pomiędzy tymi trafieniami Wisła z Krakowa mogła wyrównać, ale Kamiński zbił na słupek strzał Citaiszwilego, później Białą Gwiazdę też stać było na kilka akcji, aż w końcu bramkę zapakował Ring po fajnej wymianie z Saviciem. Przełom? A gdzie tam. Po kwadransie Wisła Płock znów miała dwa gole przewagi i znów można było pytać, dlaczego Sekulski jest w polu karnym sam i z jakiej paki piłka dotarła do niego tak łatwo.

To oczywiście zmartwienia walczącej o utrzymanie Wisły, ale patrząc na ten mecz z perspektywy gości (dzisiaj osłabionych, co też warto odnotować), układa się to ciekawie. Największą bolączką klubu z Płocka za kadencji Macieja Bartoszka była gra na wyjazdach. Tymczasem w przypadku Pavola Stano każda dotychczasowa wizyta w innych ekstraklasowych miastach kończy się tak samo:

  • 1-0 z Jagiellonią w Białymstoku,
  • 2-1 z Pogonią w Szczecinie,
  • 4-3 z Wisłą w Krakowie.

Za każdym razem są trzy punkty i całkiem niezła gra. Oczywiście sielankę psuje to, że w zapomnienie odchodzi „twierdza Płock” (trzy punkty w trzech meczach i przeciętna postawa), ale umówmy się – i pięknie nam się wpisuje takie odwrócenie trendów w ekstraklasowy krajobraz, i trudno polemizować z tym, że jakiś progres u Nafciarzy jednak widać.

Dobra, my tu gadu-gadu o generaliach, a trzeba wrócić do meczu, bo jest do czego. Wisła zrobiła wiele, by odrobić starty i nawet udało jej się to zrobić. Po przerwie rozhulała się ofensywa, pomogło wejście Manu i Cisse. Już w 71. minucie było 3-3. Najpierw udało się uzyskać kontakt po kolejnej dobrze centrze Poletanovicia z rożnego, potem bardzo aktywny Citaiszwili rozegrał akcję z Manu, co wykończył Ondrasek.

Fajne widowicho. Obie strony mogły czuć niedosyt, ale też obie skończyłyby ten mecz z nagrodą za jego stworzenie.

ALE!

Tu wszedł Manu, który generalnie dał bardzo fajną zmianę, ale w ostatniej akcji meczu.

No jak wam to powiedzieć…

Pomyślał, że jest bramkarzem i wyręczy Kieszka?

Oszalał?

Kiedy wydawało się, że Wisła z Krakowa zażegnała niebezpieczeństwo w ostatniej akcji meczu, sędziowie wyłapali, że wspomniany Manu wyciągnął wysoko łapę, próbując zablokować strzał i w tę łapę dostał. Absurd, kompletny absurd, jeśli Wisła spadnie, będzie to symbol tej klęski. Bo sędzia po VAR-ze wskazał na wapno, a gola na wagę zwycięstwa strzelił Szwoch.

Uff. Spektakl wspaniały, ale balibyśmy się to powiedzieć, będąc w pobliżu zaangażowanego kibica Wisły. Bo co im z tego? Dla nich smutne 0-0 byłoby w tej sytuacji dużo lepszym sposobem na spędzenie tego wieczoru.

Więcej o Wiśle Kraków: 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNie żyje sześciu górników z kopalni Zofiówka. Trwa akcja ratowników
Następny artykułUkraiński zespół Go_A wystąpił w Krakowie [fotorelacja]