Koronawirus w Polsce. Zapisz się na specjalny newsletter, w którym zawsze znajdziesz sprawdzone informacje
Piątkową manifestację na pl. Wolności zorganizowała grupa Dla Rzeczpospolitej, która zawiązała się na Facebooku ponad trzy tygodnie temu. Zaproszenie przyjęło kilkaset osób.
– Nie jesteśmy ani partią polityczną, ani żadnym ugrupowaniem. Nie jesteśmy ani lewicowi, ani prawicowi. Chcemy wolną Polskę, żeby nie była sprzedawana – tłumaczyli na gorąco organizatorzy demonstracji, która nie została zgłoszona do urzędu miasta. I podkreślali: – To jest zgromadzenie spontaniczne.
Policja nie interweniowała, tylko pouczała
Atmosfera była gorąca. Część demonstrujących krzyczała “J…ć PiS”, część wołała “Konstytucja”. Na samym pl. Wolności stało kilka radiowozów, kolejnych kilka zaparkowało na okolicznych uliczkach.
Manifestację prowadziło dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Żadne z nich nie miało maseczki. Przed rozpoczęciem wiecu podeszło do nich dwoje funkcjonariuszy. Pytali o osłonę ust i nosa. Organizatorzy twierdzili, że ze względów zdrowotnych nie mogą stosować się do nakazów. – Mamy problemy z oddychaniem – mówili zgodnie. Policjanci poprzestali na pouczeniu.
To była jedyna interwencja służb – choć formalnie policja mogłaby rozwiązać zgromadzenie. W czasie epidemii możliwe są zgrupowania tylko do 50 osób. Uczestnicy starali się zachować odległości między sobą, ale nie zawsze były to dwa metry.
– Policjanci byli sprawiedliwi. Nie czepiali się, nawet jak ktoś z tłumu użył wulgaryzmu, bo było to spowodowane jakimiś emocjami – mówił po manifestacji Łukasz Cieślak, jeden z organizatorów.
Policja idzie do sądu
Kilka dni po proteście policja kieruje do oceny sądu materiał dotyczący piątkowego protestu.
– Aktualnie analizujemy zabezpieczone materiały oraz informacje pod kątem organizowania lub przewodniczenia zakazanemu zgromadzeniu – tłumaczy Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
To sąd ma więc ocenić, czy np. organizatorzy manifestacji złamali obowiązujące przepisy dotyczące zgromadzeń, które wprowadził rząd.
Stały w kolejce do dyskontu
Manifestacja na pl. Wolności to nie jest jedyny protest, który zorganizowano w Poznaniu w czasach koronawirusa. Gdy Sejm debatował nad zaostrzeniem ustawy aborcyjnej, kilkadziesiąt osób stanęło w centrum Poznania w kolejce do dyskontu – w większości były to kobiety. W rękach miały czarne parasolki, symbol walki o prawa kobiet. W tym przypadku nie było mowy o złamaniu przepisów, bo zachowano przepisowe odległości.
Czekamy na wasze opowieści. Jak się żyje w Polsce w czasie epidemii koronawirusa? Z jakimi problemami się stykacie? O czym powinniśmy napisać? Czekamy na sygnały: [email protected]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS