A A+ A++

Kierowcy powinni się strzec. Koronawirus sprawia, że za codzienne czynności na potęgę sypią się 500-złotowe mandaty. Za co można otrzymać karę za kierownicą i jak się przed nią chronić? Przyjrzeliśmy się sprawie.

Sytuacja epidemiologiczna w Polsce i Europie nie napawa optymizmem. Skutek? Rząd wprowadził szereg ograniczeń w kwestii przemieszczania się, których streszczenie zawiera się w słowach: jak nie musisz wychodzić z domu, nie wychodź. Stosowania się do tymczasowych zasad pilnują oczywiście policjanci. I właśnie otrzymali oni szereg nowych uprawnień. Przykład? W sytuacji, w której wykryją, że kierowca nie zastosował się do ograniczeń wprowadzonych z uwagi na pandemię, mogą wlepić mu mandat karny o wysokości 500 złotych. Na tym jednak konsekwencje nie kończą się. Zamiennie funkcjonariusze mają możliwość skierowania wniosku do inspektora sanitarnego o ukaranie w drodze postępowania administracyjnego. W takim przypadku kara wynosi od 5 do 30 tysięcy złotych.

Koronawirus: mandat nawet za zmianę opon!

Ograniczenia zgromadzeń i przemieszczania się są konieczne. Nowe zasady doprowadzają jednak do absurdów. Przykład? Wystarczy przypomnieć przypadki z bezdotykowych myjni. Policja np. w Olsztynie prowadzi naloty na tego typu punkty i wlepia manaty kierowcom, którzy postanowili umyć swój samochód. A jako podstawę do działania podają dość prosty powód. Mycie samochodu w czasie epidemii nie jest czynnością niezbędną do życia, tym samym wyjście z domu w celu pojechania na myjnię ciężko uznać za uzasadnione. Na tym przykłady nadgorliwości funkcjonariuszy nie kończą się, bo PZPO przytoczyło szereg przypadków, w których kierowcy zostali ukarani 500-złotowym mandatem nawet za… wymianę opon na letnie!

Zobacz również: Koronawirus: czy kary za zmianę opon to dobry pomysł?

Mandaty w przypadkach uzasadnionych – np. wtedy gdy ktoś korzysta z parków pomimo zakazu lub nie stosuje się do zasad przymusowej kwarantanny – są czymś oczywistym. Sytuacja w Polsce zaczyna jednak powoli przypominać eksperyment więzienny Philipa Zimbardo. W nim kierowcy stają się mimowolnym więźniem, który tak naprawdę nie ma żadnego wpływu na sposób kształtowania nowych zasad, ale musi się im bezwzględnie podporządkowywać. Stróże prawa z kolei są coraz bardziej surowymi strażnikami, którzy czyhają jedynie na kolejną możliwość wlepienia kary. Tak, sytuacja jest bez wątpienia absurdalna. Dlatego w tym tekście chcemy opowiedzieć nie tylko o karach, ale i… sposobach na ich uniknięcie. A pierwszy jest najbardziej intuicyjny i dotyczy zwykłej rozmowy.

A może być tak pouczenie? To możliwe w dobie koronawirusa!

Policjanci mają możliwość karania kierowców niestosujących się do ograniczeń związanych z epidemią mandatem lub poprzez kierowanie wniosku do inspektora sanitarnego. To jednak nie koniec, bo zawsze mają również możliwość wystawienia… pouczenia. Aby jednak kontrola drogowa zakończyła się dla prowadzącego polubownie, powinien on przede wszystkim zachować spokój. Poza tym warto, aby przyznał się do błędu, opowiedział funkcjonariuszom o tym, że rzeczywiście nie przeanalizował sytuacji pod takim kątem (np. nie dostrzegł, że wizyta na myjni może być postrzegana jako niepotrzebne wyjście z domu), a tym samym w przyszłości postara się nie popełnić tego błędu. Umiejętne poprowadzenie rozmowy być może sprawi, że uda się uniknąć kary pieniężnej. W końcu policjanci czy strażnicy miejscy są też ludźmi posiadającymi empatię.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus w powiecie grajewskim – raport z dn. 9-04-2020 r.
Następny artykułKoronawirus w Polsce. Mapa zakażeń pokazuje ponad 5200 przypadków. Na świecie COVID-19 zbiera żniwa