A A+ A++

Stopa depozytowa – 0 proc., stopa referencyjna – 0,5 proc., stopa lombardowa – 1 proc., stopa redyskonta weksli – 0,55 proc., stopa dyskonta weksli – 0,6 proc. Dodatkowo mamy polski program QE (z ang. quantitative easing, czyli luzowania ilościowego) w ramach którego NBP będzie skupował emitowane przez Polski Fundusz Rozwoju obligacje z gwarancjami Skarbu Państwa od banków, a środki te zostaną wykorzystane na udzielenie płynnościowych kredytów dla firm. To nowa rzeczywistość w polskiej polityce pieniężnej. Zmiana nastąpiła w trzy tygodnie, gdy RPP zdecydowała się na dwa cięcia, ostatnie wykonując wbrew oczekiwaniom.

– Decyzja o obniżce stóp była dużym zaskoczeniem. Konsensus rynkowy był taki, że będzie ona miała miejsce w maju. Co prawda, niektórzy członkowie RPP sugerowali taką możliwość, ale to były dwa głosy na 10-osobową radę – mówi były członek RPP, ekonomista Marian Noga.

To nie tylko najniższe stopy procentowe w historii, ale zawężeniu uległa także różnica między stopą depozytową a lombardową – przed marcowym posiedzeniem wynosiła ona 2 punkty procentowe (2,5 a 0,5 proc.), obecnie jest to już tylko 1 pp. – Nastąpiło spłaszczenie tunelu stóp krótkookresowych i jakiś dziwny wygibas ze stopami (re)dyskontowymi. Teraz gdyby bank przyszedł do banku centralnego po kredyt pod zastaw z weksli (a nie zdarza się to często), to byłby on udzielony na 0,55 proc., a stopę dyskontową banki powinny stosować to dyskonta weksli od klientów. Na tych zmianach najwięcej zyskają rolnicy, bo kredyty, których udziela im Bank Gospodarstwa Krajowego opierają się właśnie na stopie redyskontowej. W ich przypadku po dwóch cięciach stopa ta spadła aż o 1,2 pp. – zwraca uwagę Marian Noga.

Zazwyczaj obniżanie stóp procentowych prowadzi do deprecjacji kursu waluty. Pierwsza obniżka z 18 marca wsparła trend, w wyniku którego kurs złotego do euro spadł z 4,30 zł na początku miesiąca do nawet 4,60 zł w ostatnim tygodniu poprzedniego miesiąca. Druga obniżka, choć nieoczekiwana, odbyła się już przy raczej stabilnej walucie. – Złoty po decyzji wzmocnił się o 2 gr, ale, moim zdaniem, to była jazda na gapę związana z pozytywnymi wynikami giełd zachodnich. Po 10 min spadł i to poniżej zamknięcia we wtorek. Obniżka z pewnością wpływa na presję na osłabienie złotego, bo kapitały płyną do bezpiecznych przystani, czyli do dolara, franka szwajcarskiego – uważa Noga.

Zresztą przeciwny ruch wykonał w środę węgierski bank centralny właśnie po to, aby wzmocnić forinta. A to dlatego, że tamtejsza waluta nie cieszyła się zbytnią siłą – tydzień wcześniej forint pobił rekord słabości, zbliżając się do 370 HUF za euro. Podwyżka stóp przyniosła efekt – kurs wobec euro zmienił się z 364 do 357 forintów.

Zobacz też: Załamanie w polskim przemyśle. Koronawirus zaczął zbierać żniwo

Czy będą kolejne obniżki stóp procentowych?

W taki scenariusz wierzy Goldman Sachs. „Biorąc pod uwagę łagodne perspektywy inflacyjne oraz ostre hamowanie gospodarki i niewielkie ryzyko nagłej deprecjacji waluty, dzięki relatywnie zdrowym fundamentom (zarówno fiskalnym jak i na rachunku obrotów bieżących) uważamy, że luzowanie polityki pieniężnej jest gwarantowane. Po ostatnim cięciu spodziewamy się, że oficjalne stopa procentowa spadnie do 0,05 proc. na koniec II kwartału (poprzednio zakładaliśmy 0,5 proc.).” – napisali analitycy tej instytucji.

Inaczej myślą ekonomiści mBanku, którzy obstawiają utrzymanie obecnego poziomu stóp procentowych, wskazując, że kolejna obniżka mogłaby przynieść negatywne efekty. „RPP weszła na terytorium, na którym może na poważnie zacząć ważyć koszty i korzyści dalszych cięć stóp procentowych. Tych drugich nie brakuje, wliczając potencjalne napięcia w sektorze bankowym (system jest tak mocny jak jego najsłabsze ogniwo, a tych po ostatnich cięciach zaczyna przybywać) oraz specyfikę potencjalnych oczekiwań rynkowych” – napisali. Ich zdaniem brak konferencji prasowej po posiedzeniu RPP może być przemyślaną strategią. „Utrzymanie niepewności komunikacyjnej sprzyja oczekiwaniom dalszych obniżek (…). Dalsze cięcie stóp wywołałoby oczekiwania podwyżek w przyszłości. To z kolei mogłoby nie być korzystne dla koordynacji polityki fiskalnej i monetarnej i podwyższać koszt finansowania, zwłaszcza dłuższymi emisjami” – wskazują.

Skąd te napięcia w sektorze bankowym? Cięcie stóp procentowych obniży wynik odsetkowy banków, a w niektórych bankach, m.in. w spółdzielczych stanowi on kluczowe źródło dochodów.

– Banki mają nadpłynność – to widać, gdy NBP sprzedaje bony pieniężne. Jeszcze przed pandemią popyt sięgał 70-80 mld zł. Banki je kupują, bo to pewne źródło dochodu, gdy nie ma dobrych kredytobiorców. Ale NBP płaci tylko stopę referencyjną, czyli teraz 0,5 proc. Jednocześnie maksymalne oprocentowanie kredytów spadło do 8 proc. (wynosi dwukrotność stopy referencyjnej + 3,5 pp.). W praktyce banki muszą zaoferować mniej – stopę rynkową plus marżę i ubezpieczenie – realnie będzie to 3-4 proc. – mówi Noga. – To może ten apetyt na ryzyko by zwiększyło, ale pod warunkiem, że przedsiębiorcy zauważą, że jest światełko w tunelu – dodaje.

Błąd popełniono kilkanaście miesięcy temu

– Gdyby RPP rok lub półtora temu wykorzystała okno podwyżek to bylibyśmy dzisiaj w innym miejscu. I obecne obniżki powodowałyby to, o co chodzi, czyli, żeby awersję do ryzyka zamienić w apetyt na ryzyko. A tak to mamy tylko wpisanie się w trend światowy, bo Fed obniżył już trzy razy stopy, EBC utrzymuje ujemne stopy, Bank Anglii, Danii, Szwecji obniżyły – mówi Marian Noga.

Takie wnioski o podwyżkę stóp były, ale nie zyskiwały większości. Oceniano wtedy, że inflacja będzie kształtować się w celu NBP (2,5 proc.) z wyjątkiem początku 2020 roku, gdy wzrośnie niezależnie od polityki pieniężnej. Tymczasem już w grudniu wzrost cen na poziomie 3,4 proc. zbliżył się do opuszczenia górnego pasma odchyleń, by w styczniu osiągnąć 4,3 proc., a w lutym 4,7 proc.

– W Polsce inflacja się obniży z wielu powodów. Ceny ropy już spadły. Sklepy są zamknięte – a jak się otworzą za dwa miesiące sklepy odzieżowe, obuwnicze, rowerowe, to będzie wyprzedaż. Tylko ceny na żywność utrzymują się na wysokim poziomie i tego mi szkoda, bo można było temu zapobiec – mówi Noga.

Wysokie ceny żywności mogą pozostać na dłużej, nie tylko dlatego, że spadły stopy procentowe. Zima była wyjątkowo sucha i zapoczątkowała suszę. Wody Polskie informowały, że deficyt opadów w styczniu sięgnął 50 proc. Później było nieco lepiej, ale prognozy na najbliższe miesiące nie są pocieszające. To wszystko może się przełożyć na wysokie ceny nowalijek.

Gospodarka i tak zwalniała

Po 5 proc. wzrostu PKB w 2018 i 4 proc. w 2019 roku rząd w budżecie zakładał, że w 2020 roku wzrost spowolni do 3,7 proc. Wielu ekonomistów oceniało, że to jednak nadmierny optymizm.

– Już w styczniu mówiłem, że będzie dobrze jak będzie 2 pr … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZUS Kwarantanna z domownikiem a „chorobowe”
Następny artykułBorys: Ponad połowa firm w Polsce odczuwa skutki kryzysu