A A+ A++

Kultura pokazuje wielką zmianę. W filmach, serialach i reklamach czy to nastolatki, czy dojrzałe kobiety są już zupełnie inne niż przed dekadą czy dwiema. Jakie?

Popularna komenda podczas zatrzymania autobusu brzmiała: „panie na lewo, panowie na prawo”. To już nieaktualne. Po pierwsze, dziś kilka osób zostanie na środku. Po drugie, w kulturowych opowieściach płcie idą bardziej w swoim kierunku. Była miss Ukrainy wraca z Turcji, by walczyć. Mężczyźni w Polsce zamiast na terapię chodzą robić zajęcia w przedszkolach. W Danii męski personel tej instytucji to już blisko 25 proc.

Współczesna opowieść filmowa o kobiecej podróży różni się od męskiej. W tej męskiej bohater ma jakiś cel, napotyka przeszkody, zbroi się, pokonuje poszczególne bariery, jak Bruce Lee w „Wejściu smoka”, aż w końcu po ostatniej bitwie następuje zmiana. W kobiecej opowieści zmiana następuje na początku, po czym bohaterka mierzy się ze światem, który tej zmiany nie akceptuje. Ten wzorzec jest i w „Wonder Woman”, i w polskiej „Sztuce kochania”. W opowieściach o kobietach najbardziej zmieniło się jedno: Mr Big z „Seksu w wielkim mieście” nie jest już ważny. Ani rekin finansjery z „Pretty Woman”. To kto jest najważniejszy w relacji?

Prof. Skarżyńska o młodych Polakach: Będą tęczowi, zieloni czy brunatni?

Najważniejsza relacja kobiety? Z… samą sobą

Oto zupełnie nowy ślubny dialog:

Ceremoniarz: Deepti, czy bierzesz Abisheeka za męża, by go kochać i czcić po kres waszych dni?
Deepti (do Abisheeka): Mam nadzieję, że wiesz, ile dla mnie znaczysz i jak wielki wpływ wywarłeś na moje życie… ale nie, nie mogę cię poślubić. Zasługuję na kogoś, kto sam wie na pewno, czego chce. Dlatego wybieram siebie i mówię: nie.

Wiatr zmian przychodzi z Zachodu: to cytat z amerykańskiego show „Miłość jest ślepa” (Netflix). Sam program jest iście kopernikańskim przewrotem – nie ma rycerzy walczących o ręce księżniczek, tutaj zarówno kobiety, jak i mężczyźni muszą się wzajemnie wybrać i powiedzieć „tak”. Deepti, jedna z bohaterek, stwierdziła, że ostatecznie nie wybiera Abisheeka. Ale to nie znaczy, że woli być sama – woli znaleźć kogoś, kto będzie pewien uczuć do niej, a dzięki temu i ona osiągnie spokój i poczucie szczęścia. Ten mężczyzna nie jest w stanie zapewnić jej psychicznego komfortu – więc wybiera siebie.

Dlaczego ta scena jest tak ważna i była szeroko komentowana w social mediach? W romantycznej wizji kobiety przedstawiane były jako efemeryczne, emocjonalne stworzenia. Tę wizję powielano przez lata w filmach i serialach. Zmiany nadchodziły z kolejnymi falami feminizmu, ale koniec kobiet – rozemocjonowanych istot (bardziej właśnie „puchów marnych i wietrznych istot” niż ludzi) – na dobre nastąpił dopiero pod koniec XX w.

Kto z nas nie pamięta porzuconej kochanki Alex Forrest, granej przez Glenn Close w „Fatalnym zauroczeniu”, czy Annie Wilkes (Kathy Bates) w „Misery”, obsesyjnej i zdolnej do wszystkiego fanki pisarza. Nawet Rose z „Titanica” w scenie chwilowej zapaści została pokazana jako nadmiernie rozemocjonowana 17-letnia panienka (gdyby film był kręcony obecnie, scena zapewne pokazywałaby moment zmiany jej mindsetu w związku z przemocą, jakiej doświadcza od narzeczonego).

Kobiety są obecnie pokazywane jako świadome siebie – albo w trakcie dochodzenia do poznania siebie. I nieważne, czy będziemy oglądać afroamerykańską nastolatkę, która po stracie ojca ma problem z narkotykami („Euphoria”), rozwiedzioną policjantkę w średnim wieku z małego miasta („Mare z Easttown”), czy żyjącą w luksusie terapeutkę nowojorskich bogaczy („Od nowa”). Dzięki tej świadomości mogą zmienić swój los – zamiast cierpieć i żyć byle jak, mogą zrozumieć sytuację i ją zmienić.

Tak jak pochodząca z rodziny o dość wątpliwej reputacji Ruth Langmore z „Ozarka”, która dzięki ciężkiej pracy (i kilku przekrętom) stała się zaradna. Albo grana przez tę samą Julię Garner Anna Delvey z „Kim jest Anna?” – nikomu nieznana dziewczyna przeradza się w królową nowojorskiej socjety.

„Mam tę moc”

Może być też tak, że bohaterka zna swoją wartość od początku i nie boi się sięgać po to, na co zasługuje. Jak Sarah Black z filmu „Czerwona nota”, która doskonale wie, że jest najlepszym złodziejem dzieł sztuki na świecie. Albo kultowa już bohaterka „Krainy lodu” Elsa, która będzie krzyczeć, ile sił w płucach: „Mam tę moc!”. To kolosalna zmiana, kiedy porównamy ją chociażby do Pocahontas, którą raczej denerwowało to, jak jest odbierana, więc śpiewała: „Ty masz mnie za głupią dzikuskę”.

Skoro kobieta ma tę moc wewnętrzną, może podejmować dobre decyzje dotyczące swojego życia. Deepti ubrana w suknię ślubną, stojąc przed rodziną swoją i narzeczonego, może powiedzieć Abisheekowi „nie”. Jej decyzja jest przykładem dojrzałości, a nie rozchwiania, zbytniej emocjonalności czy nieodpowiedzialności. Odejście od ołtarza nie jest ucieczką. Deepti nie jest nową Julią Roberts, uciekającą panną młodą. Jest świadomą kobietą.

Czytaj też: Korea Płd. Młodzi antyfeminiści

Badania z jesieni 2020 r. zrobione podczas Strajku Kobiet dla Narrative Impact przez 4P wskazują, że starsi badani widzą ideał córki jako miłej i zaradnej. Natomiast badani mający od 45 do 64 lat zdecydowanie cenią u swoich córek własne zdanie ponad uczynność. Są to rodzice licealistów, studentek, młodych pracownic, którzy wiedzą, że uśmiech i uczynność świetnie sprawdzają się od święta, ale w życiu trzeba sobie jakoś radzić: z seksem, ciążą, małżeństwem, pracą, szefem, czynszem, niechcianym dotykiem itp.

Bohaterkami ich córek są Lara Croft, Katniss Evergreen z „Igrzysk śmierci”, Rey z „Gwiezdnych wojen”, Arya z „Gry o tron” czy Fleabag. To nie jest spokojna i uczynna Zosia z „Pana Tadeusza”. Ta jedna trzecia panów w Polsce, która twierdzi, że ich partnerka nie powinna być decyzyjna, bezpośrednia i dynamiczna, musi być coraz bardziej sfrustrowana, i to prawdopodobnie z nich rekrutują się wyborcy partii radykalnie prawicowych – gdyż z góry nadany status w rodzinie jest prawdopodobnie jedynym dostępnym dla nich sposobem podwyższenia samooceny.

Warto też zauważyć, jaką metamorfozę w kulturze przeszły dojrzałe kobiety. Seniorki nie są już miłymi babciami. Bardzo wiele doświadczyły i przeżyły. I teraz przychodzi moment, gdy mogą rozliczyć się z przeszłością, bez ukrywania (również przed sobą), co myślą i czują. Nie zawsze tak było. Tytułowa bohaterka „Tajemnicy Filomeny” sprzed blisko dekady cierpi w ciszy. Tajemnica o jej dziecku zostaje ujawniona, jednak nie zamierza ukarać winnych. Cieszy ją pokój, jaki osiąga dzięki prawdzie.

Przez dziesięć lat wiele się zmieniło. Dzisiaj kobiety rozliczają tych, którzy je skrzywdzili. Betty z „Kłamstwa doskonałego” karze mężczyznę, który jako młody chłopak ją zgwałcił. I nieważne, ile lat minęło; nieważne, że jest teraz czarującym starszym panem o imieniu Roy – kara jest uzasadniona i musi go dosięgnąć. W „Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną” (2022), sequelu filmów z lat 70. i początku XXI w., Sally jedzie rozliczyć się Człowiekiem z Piłą za wszystkie cierpienia, jakich doświadczyła (a dodajmy, że straciła chłopaka, przyjaciół i sama ledwo uszła z życiem).

Czytaj też: Latte-feminizm i jego oblicza

Każda kobieta chce znaleźć miłość, ale…

…miłością życia niekoniecznie jest mężczyzna. Bywa kobieta. Wydaje się, że stulecia minęły od czasu, gdy mogliśmy oglądać ślub byłej żony Rossa z „Przyjaciół” Carol ze swoją ukochaną. Na przełomie wieków zostawienie męża dla kobiety, a później ślub z nią, było tematem żartów (np. wypowiedź Rossa: „na ślubie przysięgałem Carol, że nie zwiążę się z inną kobietą… niestety ona nie złożyła tej samej obietnicy”).

Dzisiaj wiele z tych żartów nie śmieszy, bo orientacja przestała być tematem tabu w kulturze Zachodu. Ot, jest po prostu kolejną cechą bohaterki, a tęczowych postaci w filmach i serialach jest coraz więcej – Annalise ze „Sposobu na morderstwo”, Clarke ze „100”, Teddy z „Chirurgów” czy Ola z „Sex Education”. Dzięki temu opowieści o miłości dwóch kobiet przestają być „filmami o tematyce lesbijskiej” czy „lesbijskimi wątkami w serialach”, a stają się uniwersalnymi opowieściami o miłości.

Relacja Villanelle i Eve z serialu „Obsesja Eve” to współczesna wersja opowieści o Romeo i Julii – historii, w której przeszkodą są okoliczności, w których żyją zakochane. Tutaj jedna jest agentką MI6 (brytyjska służba specjalna), druga seryjną morderczynią pracującą na zlecenie. Z kolei związek Rue i Jules z „Euforii” pokazuje, jak uzależnienie jednej z osób wpływa na relację i ostatecznie doprowadza do jej zakończenia. Płeć bohaterek nie ma znaczenia, ważne są trudne emocje, jakich doświadczają obie zakochane osoby.

Czytaj też: Maria Konopnicka. Nie taka sierotka

Nawet największe miłości potrafią się skończyć

Okazuje się, że przyjaźnie są trwalsze i stabilniejsze niż niejedna romantyczna historia, która kilka lat po słowach „…i żyli długo i szczęśliwie” zmienia się w „i rzucił mnie dla młodszej”, „i byłam jedną z wielu” albo – jak wieszczą ostatnio portale plotkarskie – „i rzucił mnie, kiedy byłam w połogu”. W takich sytuacjach okazuje się, że to z przyjaciółkami wiążemy się na całe życie. To na nie możemy liczyć w trudnych sytuacjach. Nieważne, czy chodzi o nieumyślne zabójstwo męża („Wielkie kłamstewka”), o kradzież diamentów („Ocean Eight”), czy o zemstę na szefie, który wykorzystywał naszą pracowniczą lojalność („Ratched”).

Z naszych badań na reprezentatywnej grupie rodaków wynika, że coraz więcej kobiet w porównaniu do mężczyzn uważa, że to, co dobrze opisuje żonę, to przede wszystkim słowo „partnerka”, z którą dzieli się obowiązki i przyjemności. A im kobiety są starsze i mają więcej doświadczenia, tym częściej wskazują, że dzielenie obowiązków i przyjemności lepiej opisuje ich rolę niż opiekunka, która zajmie się sprawami rodziny.

Jedna czwarta badanych (23 proc.) wskazuje, że do kobiety nie pasuje przymiotnik „niezależna”, a drugie tyle (25 proc.) – że pasuje. Kiedy jednak popatrzymy, jak to się rozkłada wśród płci – 37 proc. kobiet uważa, że słowo „niezależna” dobrze pasuje do wzorca kobiety, a mężczyzn – tylko 12 proc. Oczywiście wśród tych, którzy stwierdzili, że przymiotnik „niezależna” nie pasuje do kobiety, przeważają mężczyźni.

To mężczyznom, zwłaszcza starszym, marzy się, że kobieta będzie miła, uśmiechnięta i na wszystko się zgodzi. Jak widać, czas dziadersów się kończy. Patrząc na takie cechy jak „odważna” czy „racjonalna” – tak, są one zdecydowanie częściej wybierane przez kobiety młode, te, które być może w młodości oglądały Elsę. Ale czy odwaga i racjonalność wykluczają troskliwość?

Prawie połowa badanych (46 proc.) uważa, że słowo „troska” dobrze pasuje do opisu wzorca kobiety. Troska zajęła drugą pozycję – częściej wybierano tylko cechę rodzinności (łącznie 48 proc.; w grupie 18–29 lata – 37 proc. respondentów, w grupie 60–70 – aż 58 proc.).

Czytaj też: Cherchez la femme. Teraz Francuzki chcą władzy

Kobiety są troskliwe, ale…

…troska oznacza jednak co winnego w pokoleniu naszych babć, a co innego dla młodych kobiet z generacji Z. Widzimy to po bohaterkach filmów i seriali. Gospodyni Natalia z „Ojca Mateusza” czy Barbara Mostowiak z „M jak Miłość” okazują troskę poprzez poświęcenie swojej pracy na rzecz ważnej dla nich osoby; zamartwiania się, czy wszystko się dobrze ułoży – pokazują ten dawny styl troski, charakterystyczny dla pokolenia baby boomer, czyli tych, które urodziły się do połowy lat 60. XX w. Ich wnuczki widzą troskę inaczej – jako zmianę świata na lepszy czy wyrównanie rachunków z kimś, kto skrzywdził ich bliskich.

Spójrzmy chociażby na Mulan, która decyduje się iść na wojnę z wrogiem, bo troszczy się o ojca. W „Wielkich kłamstewkach” kobiety znające się głównie dzięki swoim dzieciom chodzącym do tej samej szkoły chronią jedną z nich przed odsiadką za zabójstwo męża, który się nad nią znęcał. W „Ptakach Nocy (i fantastycznej emancypacji pewnej Harley Quinn)” cztery kobiety współpracują, aby pokonać złoczyńcę Romana Sionisa.

Kobieca przyjaźń zawsze pojawiała się w filmach i serialach (któż nie oglądał „Thelmy i Louise”?), ale w czasach tak wielkiej niestałości relacji (bo praca, bo migracja, bo inne cele w życiu), a jednocześnie po pandemii, gdy kontakt z drugim człowiekiem był tak ważny i potrzebny – prawdziwa przyjaźń liczy się jak nigdy wcześniej.

Graff i Korolczuk dla „Polityki”: Prawica nauczyła się grać w gender

Nowa nadzieja

Polskie przedstawienia kobiet – w reklamach czy serialach – wciąż często pokazują jedynie ikony, np. pani domu, żony czy przyjaciółki w pracy. Narracje o tych kobietach są niespójne lub ich bohaterki nie mają wyraźnych celów. Choć przebija się wśród nich indywidualizm, własne plany realizowane wbrew obiekcji innych, to nie mamy jeszcze narracji chęci zmiany świata i odwagi przełamania akceptowanych ról.

W polskiej kulturze romantycznej zawsze obok kuchni pojawiała się strzelnica. Nie mamy jednak filmów o Emilii Plater i jej adiutantce ani serialu na Netflixie o Grażynie. Nie mamy gdzie obejrzeć romansu o Marii Konopnickiej. Nie mamy nawet porządnej opowieści o tym, jak Maria Skłodowska-Curie organizowała ciężarówki z rentgenem na wojnę. To jednak przeszłość. Tymczasem miliony dziewczynek przyzwyczajonych do tego, że mogą dowolnie ustawiać systemy społeczne w Simsach, właśnie kończą studia. Świat czeka nowa nadzieja.

Young Leosia: nowa ikona młodych

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSterowniki do kart Nvidii mogą być niebezpieczne – wyciekły certyfikaty
Następny artykułPiaskownica! Braun znów nie chciał założyć maseczki w Sejmie