Piotr Żyła czwarty, Dawid Kubacki 15., Kamil Stoch 19. i Andrzej Stękała 21. W piątek w Oberstdorfie polscy skoczkowie nie zdobyli medalu w drugim indywidualnym konkursie MŚ. I na pewno będą musieli i lepiej skakać, i mieć więcej szczęścia, by stanąć na podium sobotniej drużynówki. – Będzie mocna walka. Podobno ma być słońce, ma być w miarę okej. Jeżeli nie będzie wiatru, wygrają najlepsi. Nie będzie tłumaczeń, że śnieg czy wiatr przeszkodził – mówi Adam Małysz. Pogoda w Oberstdorfie jest od rana dobra. Rzeczywiście zanosi się na zawody w sprawiedliwych warunkach.
Łukasz Jachimiak: Jak nastroje po szalonym piątku?
Adam Małysz: Wiadomo, że jest niedosyt. Liczyliśmy na medal i Piotrek był bardzo blisko. A Dawid był największym pechowcem konkursu. Jego skoki były naprawdę fajne, tu też była szansa na medal. Ale w pierwszej serii pojechał o kilometr wolniej niż normalnie. Zszedł z belki, nie odśnieżono mu odpowiednio torów, nie puszczono przedskoczka, mimo że Michal interweniował [Doleżal wytłumaczył, że asystent delegata technicznego powołał się na przepisy, które mówią, że przedskoczka puszcza się dopiero po dwóch zejściach zawodnika z belki]. No i Dawid pojechał z identyczną prędkością co Kamil Stoch. To jest nie do pomyślenia! W drugiej serii wszyscy widzieli, że nie miał szans dobrze skoczyć. Dla niego to bardzo pechowy i przykry konkurs. Piotrek też miał pecha, skoczył dwa razy bardziej fajnie, a do medalu minimalnie zabrakło. Ale teraz jest drużynówka i trzeba walczyć. Wiemy, że bardzo mocni są Austriacy, że mocni są Słoweńcy, są Niemcy, są Norwegowie, z nimi wszystkimi pewnie będziemy walczyć. Dlatego pełna koncentracja i – jak to mówią chłopaki – full gaz.
Narzekamy na pecha w piątkowym konkursie, ale Dawid Kubacki sam zauważył, że wyrównało się ze szczęściem z Seefeld sprzed dwóch lat.
– Tak, pogoda podobna. Tylko tym razem myśmy nie mieli szczęścia. Niestety, w takich warunkach jest ciężko. Na pewno nie tylko Dawida spotkało to, że prędkość spadała. Trzeba nie tyle się z tym pogodzić, co skinąć głową i dalej robić swoją robotę. A to w jakimś stopniu zaakceptować.
Najtrudniej pójść dalej ma Piotrek? Widziałem, że poklepywaliście go po plecach, chcąc pocieszyć, a on siedział bez ruchu, nieobecny.
– Bo przed nim jechał Karl Geiger i skoczył pięć metrów mniej, ale dostał minus 4 punkty za wiatr, a Piotrek aż minus 17. To zaważyło na wyniku.
Piotrek faktycznie miał aż taką lufę pod narty?
– Na pewno Piotrek miał dobrze. Ale z tego, co wiem, Geiger też miał nieźle. Wiemy doskonale, że te przeliczniki nie są w 100 procentach sprawiedliwe. Ale to też jest kwestia, że raz się ma szczęście, a raz nie.
Niektórzy kibice uważają, że Żyła został oszukany.
– Wiadomo, że my żyjemy tym sportem, bo to nasz sport narodowy obok piłki nożnej i siatkówki. Dlatego kibice bardzo mocno reagują. Wiemy, co się stało tu z jednym dziennikarzem, który nazwał Piotrka klaunem [Niemiec dostawał pogróżki z Polski]. To przykre. Z jednej strony się cieszymy, że kibice nas kochają i są za nami tak mocno. Ale czasem to wykracza poza zdrowy rozsądek i my się musimy z tego tłumaczyć. To nie jest łatwe. Piotrek jest złotym medalistą, tego mu już nikt nie zabierze. Fajnie by było, gdyby miał drugi medal. Naprawdę mało zabrakło. Ale jest szansa w drużynie i trzeba walczyć.
Jest jakaś drużyna poza naszym zasięgiem? Chyba nawet najlepiej wyglądająca w piątek Austria nie jest?
– Jest pięć drużyn, które będą walczyć o złoto. Będzie mocna walka. Podobno ma być słońce, ma być w miarę okej. Jeżeli nie będzie wiatru, wygrają najlepsi. Nie będzie tłumaczeń, że śnieg czy wiatr przeszkodził.
Jak ważny w kontekście drużynówki jest drugi skok Kamila Stocha z piątku? Wydaje się, że może go podbudować.
– Kamil ten drugi skok skoczył całkiem przyzwoicie. Wiemy, że to nie jest normalny Kamil. Jego stać na wiele więcej, on chce dużo lepiej skakać. Czasem jest mi go aż żal, jak widzę, że wychodzi załamany, bo chciał, próbował, ale nie poleciało. To trudne zadanie dla trenerów. Oni cały czas pracują nad tą jego pozycją, ale to gdzieś cały czas szwankuje. Nie ma płynności, stabilności, tego, że on siada na belkę i puszcza się za każdym razem tak samo. To jest za każdym razem szukanie i poprawianie czegoś. A w zawodach ciężko poprawić. Kamil jest perfekcjonistą. Sam to powiedział. Stwierdził, że jego błędem jest czasem to, że chce za dużo, że czasem mu cierpliwości brakuje. Ale mimo wszystko robi swoją robotę i tutaj czapki z głów, bo on cały czas trenerom wierzy, powtarza, że będzie wypracowywał pozycję tak, jak powinien.
Andrzej Stękała nie jest w takiej formie, jak jeszcze trzy tygodnie temu. Czy w drużynie nie przedobrzy? Czy wytrzyma?
– Miejmy nadzieję, że wytrzyma. Liczymy na to!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS