Rozstrzygnął się przetarg mający wyłonić lekkie samoloty bojowe dla sił powietrznych Malezji. Walkę o kontrakt wart 920 milionów dolarów wygrało Korea Aerospace Industries ze swoim FA-50. Dostawa pierwszego z osiemnastu zamówionych egzemplarzy ma nastąpić w roku 2026. Potencjalnie w grę wchodzi zamówienie drugiej osiemnastki, ale na razie nie ma żadnych informacji na ten temat.
Malezyjskie siły powietrzne rozesłały zapytanie ofertowe w ramach programu LCA w lipcu 2021 roku. Do przetargu dopuszczono cztery oferty, ale dwie – rosyjski MiG-35 i chińsko-pakistański JF-17 – odpadły na wstępnym etapie. Po tym jak Kuala Lumpur ostatecznie zdecydowało, że potrzebuje samolotów szkolenia zaawansowanego z możliwością wykorzystania jako lekkich samolotów bojowych, do finału obok FA-50 przeszedł indyjski HAL Tejas, dla którego zwycięstwo oznaczałoby pierwszy kontrakt eksportowy w historii tej konstrukcji.
Maszyny pozyskane przez Malezję będą reprezentowały standard Block 20, ale ich dokładna konfiguracja i wyposażenie na razie nie są znane. KAI podaje, że będą dysponowały odbierakiem paliwa do tankowania w powietrzu. Samoloty w tej wersji mają być również przystosowane do przenoszenia bogatszego pakietu uzbrojenia, w tym bomb kierowanych laserowo GBU-12 Paveway II (dzięki użyciu zasobnika Sniper) i pocisków powietrze–powietrze średniego zasięgu AIM-120 AMRAAM.
Program LCA
Korzenie programu LCA są dość zawiłe. Początkowo, czyli do roku 2017, Kuala Lumpur miało ambicje zrealizować dwa programy pozyskania nowych samolotów bojowych. Pierwszym były poszukiwania następcy MiG-ów-29, drugim – następcy szkolnych Hawków 108 i bojowych Hawków 208. Wszystkie trzy typy samolotów mają już swoje lata i sprawiają coraz większe problemy z utrzymaniem i obsługą. W roku 2019 minister obrony Mohamad Sabu poinformował parlament, że Królewskie Malezyjskie Siły Powietrzne posiadają tylko dziesięć MiG-ów-29, z których żaden nie nadaje się do lotu. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy minister wskazał niewłaściwe utrzymanie maszyn.
Walka o kontrakt miała rozegrać się między Dassaultem Rafale’em a Eurofighterem Typhoonem, a rozstrzygnięcia oczekiwano w roku 2020. Za faworyta uchodził, dzięki zwycięstwu w Indiach, myśliwiec francuski. Indyjskie i malezyjskie siły powietrzne blisko współpracują, co ułatwia między innymi eksploatacja Su-30 (MKI w Indiach, MKM w Malezji) przez oba państwa. Spekulowano, że decyzja Nowego Delhi może wpłynąć na Kuala Lumpur. Stało się jednak inaczej, a cały program nowego myśliwca powędrował do kosza w lipcu 2017 roku. Jedną z przyczyn był brak pieniędzy, drugą – przewartościowanie zadań i potrzeb malezyjskich sił zbrojnych.
Atak islamistów na filipińskie miasto Marawi w maju 2017 roku i ciągnące się przez pięć miesięcy walki uliczne sprawiły, że rząd Malezji uznał za konieczne przeznaczyć więcej środków na walkę z terrorystami. W przypadku lotnictwa oznaczało to przesunięcie priorytetów modernizacji w stronę morskich samolotów patrolowych, bezzałogowców i myśliwców lekkich, bardziej ekonomicznych w przypadku walki z przeciwnikiem asymetrycznym.
Jednocześnie LCA przestał być zastępcą Hawków, stał się za to maszyną mającą wypełnić lukę między nimi a Su-30MKM i F/A-18D (eklektyczna flota bojowa to od lat wyróżnik malezyjskiego lotnictwa). Malezja stawiała przez lata na zakup myśliwców dwusilnikowych, uważanych za lepsze z racji konieczności patrolowania rozległych obszarów morskich pomiędzy półwyspem Malajskim a położonymi na Borneo stanami Sabah i Sarawak.
Same Hawki poddane miały zostać modernizacji. W roku 2017 Malezja podpisała w tej sprawie list intencyjny z BAE Systems i jak dotąd na tym się skończyło. W myśl planów samoloty miały otrzymać między innymi urządzenie ostrzegające przed opromieniowaniem radarem Leonardo Seer, system walki elektronicznej Thales Vicon 78 XF i kamerę cyfrową Zodiac.
Dość szybko utworzyła się silna grupa kandydatów w programie LCA. Jej skład nie był zaskoczeniem: obejmuje Jaka-130, M-346FA i FA-50. Wszystkie te maszyny to wersje bojowe mających ugruntowaną pozycję na rynku samolotów szkolno-treningowych. Oprócz nich pojawiła się jednak para od samego początku projektowana jako tanie w zakupie i eksploatacji myśliwce lekkie, oferujące znacznie większe możliwości bojowe użytkownikom, których nie stać na zakup nowoczesnych myśliwców wielozadaniowych, a którzy jednocześnie chcą czegoś więcej niż samolot szkolno-bojowy. Mowa tutaj właśnie o JF-17 i Tejasie.
Tejas był już prezentowany w Malezji podczas wystawy lotniczej LIMA 2019 i miał zrobić pozytywne wrażenie na malezyjskich wojskowych. Królewskie Malezyjskie Siły Powietrzne wykazały jednak również duże zainteresowanie JF-17, oferowanym przez Pakistan. Można było oczekiwać, że zarówno Indie, jak i Pakistan zrobią wszystko, aby zwyciężyć w tej rywalizacji ze względów gospodarczych, politycznych i (może przede wszystkim) prestiżowych. W ostatecznym rozrachunku oba kraje musiały się obejść smakiem.
JF-17 ma kilka przewag nad Tejasem. Przede wszystkim zdobył już – wprawdzie skromne, ale zawsze – zamówienia eksportowe. Pakistańsko-chiński myśliwiec kupiły Mjanma i Nigeria. Do tego cena jednostkowa JF-17A Block 2 wynosi 25 milionów dolarów, jest on więc znacznie tańszy od Tejasa.
Pod koniec 2021 roku pojawiła się inna opcja: Malezja była zainteresowana odkupieniem wszystkich trzydziestu trzech myśliwców F/A-18C/D Hornet służących obecnie w wojskach lotniczych Kuwejtu. Wydaje się, że była to odruchowa reakcja na rozstrzygnięcia w innych krajach regionu. Bliskie, jak się wówczas wydawało, przyjęcie do służby Su-35 w Indonezji, a także F-35 w Singapurze zmieniło równowagę sił w regionie na niekorzyść Malezji. Ostatnią kroplę do czary dolała zaś Chińska Republika Ludowa.
31 maja malezyjskie centrum obrony powietrznej w Sarawaku na Borneo wykryło dużą formację samolotów zbliżających się od strony Morza Południowochińskiego. Maszyny leciały na wysokości 7–8 tysięcy metrów z prędkością około 540 kilometrów na godzinę w bardzo rozciągniętym szyku – odległość między poszczególnymi samolotami w kolumnie wynosiła około 110 kilometrów. Kontrola lotów kilkakrotnie usiłowała nawiązać kontakt z samolotami, wezwania jednak zignorowano. Położoną na Borneo bazę sił powietrznych Labuan postawiono w stan gotowości i poderwano dyżurujące Hawki 208. Chiński zespół znalazł się w odległości mniejszej niż 110 kilometrów od wybrzeży Sarawaku, a po dotarciu w rejon zespołu raf Luconia zawrócił na północ.
Ekspansja działalności sił powietrznych ChALW w kierunku Malezji przypomniało władzom w Kuala Lumpur, że egzystują w sąsiedztwie coraz gorętszego pod względem geopolitycznym obszaru, jakim jest Morze Południowochińskie, a na spotkanie zamorskich gości wypadałoby zaś wysyłać coś o większym potencjale bojowym niż Hawki 208.
Nie można też zapominać, że Malezja stanowi jedno z wybrzeży strategicznie ważnej cieśniny Malakka, która również znajduje się w orbicie zainteresowań Pekinu. Już od kilku lat wiadomo, że Chińczycy chcą wysyłać bombowce H-6K na patrole nad cieśniną. Patrole takie stanowiłyby znaczący pokaz siły na pograniczu Oceanu Indyjskiego i Pacyfiku. Na razie Chińczykom brakuje do tego celu przede wszystkim floty latających cystern, ale ruszyła już produkcja samolotów Xi’an Y-20U. Pierwsze doniesienia o przymiarkach do opracowania latającej cysterny na bazie Y-20 pojawiły się już w 2016 roku, a prototyp oblatano podobno w roku 2018. Kuala Lumpur mogło więc uznać, że w obliczu tych faktów potrzebuje mimo wszystko „rasowych” myśliwców.
Ostatecznie przetarg LCA wrócił do filozofii lekkiego samolotu szkolno-bojowego. Po drodze w stawce pojawiły się też turecki Hürjet i chiński L-15, którego szanse już na starcie były zredukowane ze względów politycznych. Turecka oferta mogła za to okazać się czarnym koniem: Turcy oferowali możliwość wyprodukowania lokalnie w Malezji piętnastu z osiemnastu samolotów (a potencjalnie także całej drugiej partii).
Po wielomiesięcznych negocjacjach przetarg doprowadzono do pomyślnego końca. KAI osiągnęło tym samym próg 130 samolotów rodziny T-50 sprzedanych na rynku międzynarodowym: 48 w Polsce, 24 w Iraku, 22 w Indonezji, 12 w Filipinach, tyleż w Tajlandii i teraz 12 w Malezji. W ubiegłym roku wiceprezes KAI Lee Bong-keun oświadczył, że koncern ma nadzieję osiągnąć magiczną granicę tysiąca zamówionych FA-50 w ciągu dziesięciu lat.
Zobacz też: Indie: LCH oficjalnie wprowadzony do służby (pod nową nazwą)
Republic of Korea Armed Forces, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS