– Niech to się już skończy, niech wróci do normy – takie głosy na temat zdalnego nauczania można zwykle usłyszeć z ust nauczycieli i rodziców uczniów. Choć nie brakuje i takich, którzy nie mają nic przeciwko edukacji swoich pociech w domu. Dla nich liczą się przede wszystkim kwestie bezpieczeństwa, bo chyba nikt nie kwestionuje wyższości nauki tradycyjnej nad zdalną. W opinii wielu ekspertów na wprowadzonym przez rząd rozwiązaniu najbardziej ucierpią najmłodsi.
Zarówno środowisko pedagogów jak i rodzice czy opiekunowie uczniów mają nadzieję, że od poniedziałku 30 listopada szkoły znów zapełnią się uczniami. Przynajmniej tymi z klas 1-3.
– Rozmawiałam i z nauczycielami i z rodzicami na temat zdalnego nauczania. O ile pedagodzy są w tej kwestii raczej jednomyślni, o tyle zdania rodziców są podzielone. Niektórym wcale nie przeszkadza, że ich dzieci muszą się uczyć w domach. Podkreślają przy tym, że najważniejsze jest teraz bezpieczeństwo i ostrożność, żeby się nie zarazić koronawirusem – mówi Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Wśród krytyków nauczania na odległość dominuje argument o niskiej skuteczności takiej nauki. – Ekran komputera nigdy nie zastąpi kontaktu z żywym nauczycielem. Zdaję sobie sprawę, że rodzice mają teraz więcej pracy w domu z dziećmi, za co często zrzucają winę na nauczycieli. Powinniśmy wszyscy zrozumieć tę sytuację, jakoś ją przetrwać i przestać obwiniać się wzajemnie. To przecież nie my, nauczyciele to wymyśliliśmy. Też wolelibyśmy już wrócić do normalnej pracy – uważa nauczycielka jednej z lubińskich podstawówek.
Nasza rozmówczyni sama jest matką dwóch synów w wielu kilku i kilkunastu lat. – Niestety, ale trzeba ciągle pilnować, żeby zajmowali się nauką, a nie grami komputerowymi. Z tego co wiem, to podobny problem ma wielu rodziców. Liczę, że po 29 listopada się to już skończy – dodaje.
– Jestem rodzicem i rozumiem absurd tej sytuacji. Szkoły są potrzebne, aby edukować i przygotowywać do życia w społeczeństwie poprzez socjalizację naszych dzieci, ale też aby zapewnić opiekę dzieciom w czasie kiedy rodzice są w pracy. Zmusza się dzieci do długiego siedzenia przed ekranem monitora, co jest dla nich bardzo niezdrowe. Źle wpływa na wzrok i kształtuje wady postawy. Uczniom zabrano kontakt z rówieśnikami, który jest niezbędny do prawidłowego rozwoju – twierdzi inny rodzic z Lubina.
W opinii wielu ekspertów najwięcej do stracenia mają zwłaszcza ci najmłodsi, którzy dopiero poznają szkołę, nawiązują pierwsze znajomości, uczą się dyscypliny i relacji koleżeńskich.
– Nikt nie jest zadowolony z takiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Nauczanie tradycyjne ma niewątpliwie więcej zalet niż zdalne. Nie mówiąc już o wchłanianiu wiedzy, to z punktu widzenia społecznego brak tych relacji czy więzi koleżeńskich to jest dramat dla tych młodych ludzi – uważa z kolei Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty lubińskiego magistratu.
– Jaki obraz szkoły będą mieli pierwszoklasiści? Że się siedzi w domu przed komputerem? Dobrze, że chociaż przez te dwa miesiące mieli okazję zobaczyć, jak wygląda szkoła. Z zapowiedzi ministra wynika, że po 29 uda się wrócić do szkół, zwłaszcza uczniom klas 1-3 i ósmoklasistom, którzy przygotowują się do egzaminów. Ale czy to się ziści? wszystko będzie zależało od liczby zakażeń – podkreśla Pudełko.
Fot. Pixabay.com
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS