Wczoraj, 28 maja (23:36)
Ukoronowanie sezonu 2021/2022 w europejskich pucharach już za nami! W finale Ligi Mistrzów zwycięska okazała się drużyna Realu Madryt, która wygrała 1-0 z Liverpool F.C. Jedynego gola w spotkaniu zdobył w 59. minucie Vinicius Junior, natomiast za bohatera meczu można uznać bez wątpienia Thibauta Courtoisa.
Skoro finał Ligi Mistrzów odbywał się na Stade de France – to trudno się dziwić, że kibicom przydarzyło się małe déjà vu. Ekipy Liverpool F.C. i Realu Madryt nie tak dawno walczyły przecież o puchar LM w meczu finałowym – w 2018 roku w Kijowie. Od tego czasu wiele się zmieniło – “The Reds” zdobyli pierwsze od 30 lat mistrzostwo Anglii, z “Królewskimi” pożegnał się Cristiano Ronaldo, a dziś w stolicy Ukrainy zorganizowanie podobnego wydarzenia jest niewyobrażalne…
Tak czy inaczej na to starcie miał prawo czekać cały piłkarski świat – mistrzowie Hiszpanii walczyli w nim o podwójną koronę, wicemistrzowie Anglii o potrójną (wcześniej zdobyli puchar ligi i puchar kraju). Forma obu zespołów zapowiadała naprawdę fantastyczne widowisko.
Do bezprecedensowego zdarzenia doszło jeszcze przed pierwszym gwizdkiem – start potyczki opóźniono o dokładnie 36 minut, bowiem część kibiców angielskiego zespołu nie dotarła na trybuny na czas, utykając na drogach dojazdowych do Stade de France i nie mogąc wejść na stadion. Późniejsze doniesienia wskazywały na fatalną organizację wydarzenia.
Na szczęście mecz udało się w końcu rozpocząć. Od pierwszych sekund swojej szansy szukali zawodnicy “The Reds”, którzy dodatkowo wykazywali się naprawdę mocnym pressingiem. Obiecująca okoliczność przydarzyła się LFC już w 2. minucie – po faulu na Thiago sędzia odgwizdał rzut wolny, jednak dwie kolejne próby wrzutki ze strony Alexandra-Arnolda spełzły na niczym.
Kolejne chwilę upłynęły na próbach “Królewskich” dotyczących miarowego zbliżania się do bramki Alissona – żaden strzał jednak nie zdołał paść, bowiem angielska drużyna bardzo karnie trzymała linię obrony, nie dając Benzemie czy Viniciusowi nawet w najmniejszym stopniu prześlizgnąć się w pole karne.
W 10. minucie w końcu Mane otrzymał bardzo dobre, długie, płaskie podanie w obrębie “szesnastki” – nie zdołał jednak opanować futbolówki w przed linią końcową, więc nawet gdyby koniec końców po tej akcji padła bramka, to sędzia nie miał prawa jej uznać. Choć tempo starcia nie było wówczas przesadnie powolne, to widać było, że obie strony starają się ostrożnie otwierać ze swoją grą, nie chcąc popełnić poważnego błędu w tak wczesnej fazie.
Cztery minuty później Henderson górnym podaniem starał się znaleźć pod bramką Courtoisa Sadio Mane – piłka trafiła jednak do Mendy’ego, który w ostatniej chwili zgrał piłkę klatką do belgijskiego golkipera – za jego plecami czaił się już bowiem Mohamed Salah.
W 16. minucie z kolei świetnym wejściem w pole karne popisał się Alexander-Arnold – odegrał on piłkę do Salaha, ale ten nie uderzył jej w pełni czysto i Courtois zdołał ją zatrzymać. Nie minął moment i bramkarz “wyciągnął” dwa strzały z dystansu – Thiago Alcantary i ponownie Salaha. Zawodnik Realu zdawał się być pewny swego.
Potwierdził to raz jeszcze w 20. minucie – po sprytnej “kiwce” Mane oddał mocny strzał, ale Courtois zdołał sięgnąć go palcami – dzięki temu futbolówka spadła ostatecznie na słupek i nie przekroczyła linii bramowej. Niemniej uwidaczniała się zdecydowana przewaga LFC – podopieczni Kloppa jako jedyni kreowali groźne szanse.
W końcu w 24. minucie nastąpiło drobne przełamanie – Vinicius Jr wykonał obiecującą wrzutkę w kierunku Benzemy, ale tor lotu piłki przeciął Alisson, który bez trudu wyłapał to dośrodkowanie. Potem jednak inicjatywa wróciła raczej do “The Reds” – na strzał z dystansu zdecydował się Fabinho, ale uderzył wysoko w trybuny.
Krótko po tym, jak zegar wybił 30. minutę gry, Vinicius omal nie znalazł się sam na sam z bramkarzem po tym, jak skierowana została do niego przez pół boiska piłka z okolic pola karnego Realu. Niemal – bo podanie świetnie zatrzymał Alexander-Arnold. Ten sam gracz w jednej z kolejnych akcji dośrodkował piłkę na głowę Salaha – ten trafił jednak prosto w ręce Courtoisa.
Odpowiedzią była kolejna próba Viniciusa, który jednak był obsadzony z kilku stron przez defensorów LFC – nie był w stanie oddać czystego strzału i natychmiastowo zablokowana piłka wylądowała poza boiskiem.
W 40. minucie Robertson całkiem udanie podprowadził akcję w pobliże bramki “Los Blancos” – oddał piłkę Mane, ale ten z ostrego kąta zdołał jedynie uderzyć w boczną siatkę. Gracze Liverpoolu byli jednak nieustępliwi – w kolejnej akcji na strzał z daleka zdecydował się Henderson, ale jego strzał poleciał daleko od słupka.
Jeszcze przed przerwą – konkretnie w 42. minucie – Karim Benzema otrzymał piłkę za linię obrony – wystąpiło potworne zamieszanie, po którym Francuz zdołał w końcu wbić piłkę z bliska do siatki. Sytuację bardzo długo analizował VAR – i werdykt był jasny: w tej sytuacji był spalony. Kontrowersją było to, czy zanim piłka trafiła po raz drugi do napastnika “Los Merengues” faktycznie zagrywał ją Fede Valverde, czy może jednak… Fabinho.
Wynik nie uległ tak czy inaczej zmianie i piłkarze schodzili do szatni na przerwę przy stanie 0-0.
Druga połowa rozpoczęła się ponownie od dobrej postawy Liverpoolu – w 47. minucie grający bardzo dobre zawody Alexander-Arnold wykonał wrzutkę w kierunku Luisa Diaza – futbolówka została jednak w ostatniej chwili zablokowana przez jednego z defensorów ekipy z Madrytu.
Potem nastąpił moment wytężonej walki od “szesnastki” do “szesnastki” – dopiero w 52. minucie drobny impas próbował przerwać Mohamed Salah, który szukał górnym podaniem któregoś z kolegów pod bramką Courtoisa. Belg jednak kolejny raz wykazał się czujnością – wyskoczył wysoko i złapał bez najmniejszych problemów futbolówkę.
Nie minęła chwila i golkiper “Królewskich” kolejny raz interweniował – Alexander-Arnold próbował dograć z prawej flanki do Thiago, ale Hiszpan minął się z piłką – wówczas Courtois wybił piłkę obiema rękami i zażegnał wszelkie zagrożenie.
W 58. minucie Salah ponownie starał się namieszać w polu karnym oponentów – dwukrotnie próbował mocnego strzału, ale również dwukrotnie piłka ginęła w gąszczu obrońców rywali. Egipcjanin nawet sygnalizował zagranie ręką, ale powtórki pokazały, ze takowego nie było.
Po minucie w końcu nastąpiło otwarcie wyniku – tyle że dokonał go Real. Casemiro świetnie rozkręcił akcję ofensywną “Los Merengues” – odegrał na skrzydło do Valverde, a ten przerzucił piłkę na przeciwległą flankę – Benzema zostawił futbolówkę i ta trafiła do Viniciusa Juniora, który z bliskiej odległości wbił ją do siatki. Było 1-0 dla Realu.
“The Reds” chcieli jak najszybciej odpowiedzieć – w 64. minucie z dystansu “bombę” posłał Salah, ale Courtois znów w cudownym stylu odbił piłkę. Minął moment i LFC otrzymał rzut wolny, bity z prawej flanki – każda próba w tej sytuacji była jednak skutecznie blokowana przez defensorów Realu.
W 69. minucie górne podanie wylądowało w polu karnym Realu na głowie Joty – ten odegrał piłkę do Salaha, ale Egipcjanin ponownie nie zdołał strzelić gola i to znów dlatego, że do ostatniej sekundy przeszkadzał mu golkiper “Królewskich”.
Po dwóch min … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS