Żyjemy w czasach zmierzchu kina. Blask Hollywood od kilku lat świeci i mami coraz słabiej. Sztucznie wykreowana psychodrama wokół starcia Willa Smitha z Chrisem Rockiem na ostatniej gali oscarowej tylko potwierdza mizerię materii; skoro zamiast o filmach mówi się tylko o mordobiciu to najlepiej widać, że kino ma coraz mniej wspólnego z kulturą wyższą, a coraz więcej wspólnego z dansingiem w sanatorium. W dodatku dansingiem, na który przychodzi coraz mniej osób.
I tu paradoks. Z kin wieje nudą, za to aktorzy odgrywają coraz częściej pierwszoplanowe role w polityce.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS