A A+ A++

Dwóch mężczyzn zatrzymanych po spoliczkowaniu prezydenta Emmanuela Macrona we wtorek podczas objazdu po kraju wciąż przebywa w areszcie. Prezydent bagatelizuje incydent, określając go jako indywidualny przypadek przemocy i zapowiada dalsze spotkania z wyborcami.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prezydent Francji spoliczkowany przez obywatela! W tle słychać było okrzyki „Precz z Macronią”. Policja zatrzymała dwie osoby

Macron: Odosobniony przypadek napaści

Damien Tarel, 28-letni mieszkaniec departamentu Drome, który we wtorek spoliczkował prezydenta, jest przedstawiany przez swoich bliskich jako osoba bardzo spokojna. Do tej pory był nieznany policji.

To mnie oszołomiło, ponieważ według mnie nie był w stanie tego zrobić

— stwierdził dla BFMTV przyjaciel mężczyzny, Loic.

Nigdy nie ujawniał swych poglądów politycznych

— dodał.

We wtorek zatrzymany przez policję został również Arthur C., który filmował całą scenę.

Prezydent Macron zbagatelizował w wypowiedziach dla mediów incydent, określając go jako odosobniony przypadek napaści osoby wykazującej skłonności do skrajnej przemocy. Szef państwa zapowiedział dalsze bezpośrednie spotkania z wyborcami i kontynuowanie objazdu po kraju, który jestem elementem trwającej we Francji kampanii wyborczej przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.

Jednak minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire w środę określił napaść na głowę państwa jako „afront wobec całego narodu francuskiego”. Francuska klasa polityczna niezależnie od barw politycznych zgodnie potępiła atak na prezydenta Macrona.

Dziennikarze badający sprawę wskazują, że Tarel subskrybuje kilka prawicowych kanałów w mediach społecznościowych oraz obserwuje profile osób uznanych za reprezentantów skrajnej prawicy, takich jak Henry de Lesquen, którego skazano za podżeganie do nienawiści czy Julien Rochedy, jednego z liderów Frontu Narodowego, obecnie Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen.

Tuż przed uderzeniem prezydenta Tarel wykrzyknął:

Precz z macronią.

Część publicystów uważa go za sympatyka skrajnej prawicy.

Nie jesteśmy zaangażowani w politykę, jesteśmy raczej apolityczni, ponieważ jesteśmy rozczarowani wszystkimi partiami

— wyjaśniał Loic w rozmowie z BFMTV.

Tarelowi grozi kara do trzech lat więzienia i grzywna w wysokości 45 tys. euro za „umyślną przemoc wobec osoby sprawującej władzę publiczną”.

Politycy i komentatorzy oburzeni

Spoliczkowanie prezydenta to spoliczkowanie Francji. To upokorzenie całego kraju, którego inkarnacją jest prezydent – tak o spoliczkowaniu we wtorek prezydenta Emmanuela Macrona mówili politycy i komentatorzy, którzy jednogłośnie potępili agresję.

We wtorek po raz pierwszy w dziejach założonej przez gen. de Gaulle’a V Republiki Francuskiej spoliczkowany został prezydent Francji.

Podczas wizyty prezydenta w Tain-l’Hermitage 28-letni mieszkaniec sąsiedniego miasteczka spoliczkował go. Niemal natychmiast zareagowała ochrona i zdaniem niektórych obserwatorów ręka napastnika nie dosięgła głowy państwa.

Macron od tygodnia odwiedza wiejskie rejony kraju, aby „być bliżej narodu”.

Oburzenie wyrazili wszyscy przywódcy partyjni: od przewodniczącej skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN, dawny Front) Marine Le Pen do lidera skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Jean-Luca Melenchona.

Premier Jean Castex, występując we wtorek po południu w Zgromadzeniu Narodowym (niższej izbie parlamentu), wezwał do „zrywu republikańskiego”.

Polityka w żadnym wypadku nie może być przemocą, agresją słowną, a tym bardziej agresją fizyczną

— powiedział.

Nieco później Christophe Castaner, b. minister SW, obecnie szef grupy parlamentarnej prezydenckiej partii LREM, uznał, że „spoliczkowana została demokracja” i jako pierwszy zapowiedział, że prezydent nie zmieni planu wizyty i „dalej wychodził będzie naprzeciw rodakom”.

To niedopuszczalne

— oświadczyła przywódczyni RN i dodała:

Jestem jego pierwszą opozycjonistką, ale szanuję prezydenta Republiki.

B. premier Edouard Philippe uznał epizod za „symbol przemocy panującej w naszym społeczeństwie”.

Sam prezydent kilka godzin później powiedział pośród tłumu, że nie należy dopuścić, by rzadkie czyny brutalnych indywiduów „zawłaszczyły debatę polityczną”. Wezwał też do „relatywizacji tego wyizolowanego incydentu”, który określił jako „połączenie głupoty z przemocą”. Podkreślił konieczność respektowania funkcji prezydenta.

Komentator radia France Info Jean-Francois Achilli nazwał agresję wobec prezydenta „najwyższą transgresją.

Już nie ma limitów, nie ma szacunku dla nikogo i niczego

— oburzał się i wyraził obawę, że incydent to „złowróżbna zapowiedź nadchodzącej kampanii do wyborów prezydenckich (kwiecień 2022), która może być zdominowana przez przemoc.

Nie ma już żadnych barier

— orzekł.

Prowadzący program w telewizji C-News Pascal Praud nie krył „oburzenia i smutku”, stwierdził jednak, że spoliczkowanie prezydenta to „wynik 30 lat rozluźnienia więzów społecznych”.

Według polemisty Erica Zammoura trzej ostatni prezydenci Francji – Nicolas Sarkozy, Francois Hollande i sam Emmanuel Macron – „zdesakralizowali funkcję głowy państwa i teraz byle imbecyl myśli, że może rzucać się na prezydenta”.

Analizując w telewizji nagranie wideo, b. członek ochrony prezydenckiej zauważył, że ekipa chroniąca prezydenta biegła za nim, a powinna go wyprzedzać. Deputowana Frederique Dumas tłumaczyła natomiast, że zadanie ochrony jest bardzo trudne, gdy prezydent „idzie na kontakt” z tłumem. Jej zdaniem „sądząc po nagraniu, funkcjonariusze byli bardzo sprawni” i powstrzymali rękę napastnika zanim udało mu się uderzyć prezydenta.

Wielu komentatorów przypomniało podobne wydarzenia z przeszłości. W 1899, gdy trwała „sprawa Dreyfusa”, monarchista laską uderzył na torze wyścigowym ówczesnego prezydenta Emile’a Loubeta. Skazany został na 10 lat.

Policzkujący Macrona wrzasnął „precz z macronią” i wzniósł monarchistyczny okrzyk „Montjoie Saint-Denis”. Komentatorzy nie są jednak zgodni, gdzie na szachownicy politycznej należy zakwalifikować jego „mętną osobowość”.

Występujący w mediach prawnicy informują, że „za przemoc wobec osoby reprezentującej władzę publiczną” grozi mu kara do 3 lat więzienia i grzywna 45 tys. euro. Przypominają, że osobnik, który 30 czerwca 2011 r. w podobnej sytuacji gwałtownie pociągnął za poły marynarki prezydenta Sarkozy’ego, skazany został na 6 miesięcy w zawieszeniu.

gah/PAP

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUczeń nie mógł wejść na egzamin bez maseczki. Mieszkańcy zorganizowali pikietę
Następny artykułBrześć: 2 lata kolonii karnej za obrażenie Łukaszenki