A A+ A++

fot.domena publiczna Proces lochy z prosiętami we Francji

Na początku stycznia 1386 roku w Falaise w Normandii miał miejsce dość typowy proces oraz egzekucja. Oskarżona o zabójstwo dziecka została, w wyniku śledztwa i procesu, skazana na śmierć, a następnie publicznie stracona przez okaleczenie, powieszenie, wleczenie po ziemi i ostatecznie spalenie na stosie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że oskarżona była samica świni.

Sprawa maciory z Falaise to nie jedyna, ale najlepiej udokumentowana sprawa tego rodzaju. Zwierzę zostało oskarżone o pożarcie ramienia i części twarzy trzymiesięcznego niemowlęcia. Przeprowadzono trwający dziewięć dni proces, w wyniku którego skazano świnię na okaleczenie w ten sam sposób, w jaki ona okaleczyła ofiarę. Z akt sądowych dowiadujemy się, że świni przysługiwał obrońca, dziewięć dni procesu spędziła w celi, a przed egzekucją odczytano jej wyrok.

Egzekucja

W dniu egzekucji ubrano ją w ludzki strój i zawleczono na plac targowy, gdzie ustawiono szafot. Kat najpierw odciął jej ryj oraz rozciął udo, a następnie powiesił za tylne nogi i zostawił aby się wykrwawiła. Gdy już wyzionęła ducha, upozorowano akt wieszania, po czym znów wleczono ją po ziemi, by ostatecznie spalić szczątki na stosie.

Wśród zwierząt, które znajdowały się na ławie oskarżonych znajdziemy bydło, ale też owady!

Całemu spektaklowi przyglądała się okoliczna ludność. Co ciekawe jednak, miejscowy wicehrabia kazał sprowadzić również wszystkie świnie z okolicy, by też przypatrywały się kaźni. Właściciel maciory nie poniósł żadnej kary ani kosztów – sprowadzenie kata, żywienie w czasie procesu i tym podobne opłaty spadały na barki lokalnych władz. Ta konkretna sprawa jest również słynna z powodu upamiętnienia jej na malowidle ściennym w Kościele Trójcy Świętej w Falaise, które dziś, zakryte pobielonym wapnem, znane jest jedynie z opisu (choć podejmuje się próby jego ponownego odsłonięcia). Malowidło przedstawiało pożarte dziecko w kołysce, szafot, przebraną w ludzki strój maciorę w czasie wieszania przez kata oraz wicehrabiego na koniu.

Procesy a Biblia

Jak wspomniałem, ten proces nie był jedynym tego rodzaju widowiskiem w epoce średniowiecza. Francuski uczony Michel Pastoureau naliczył ich aż 60 w latach 1266 – 1586 w samej tylko Francji. Procesy dotyczyły wielu gatunków zwierząt. Oprócz świń sądzono również bydło rogate, konie, osły i psy, zwierzęta dzikie, jak wilk albo dzik, a także…. gryzonie i owady.

Zwierzęta domowe zazwyczaj oskarżano o uszczerbek na zdrowiu lub życiu człowieka, dzikie najczęściej skazywano za dewastacje pól. O ile z większymi ssakami radziła sobie władza świecka, o tyle w przypadku owadów uciekano się do interwencji władz duchownych. Na przykład w roku 1120 biskup Bathelemy potępił i ekskomunikował myszy i gąsienice, od których roiło się na polach. Innym razem w roku 1516 w Villenauxe biskup Troyes nakazał szarańczy opuszczenie danego rejonu pod groźbą ekskomuniki.

Dlaczego karane były zwierzęta, a nie ich właściciele? Tę kwestię jasno wyraża Biblia. W Księdze Wyjścia czytamy:
„Jeśliby wół pobódł mężczyznę lub kobietę tak, iż ponieśliby śmierć, wówczas wół musi być ukamienowany, lecz nie wolno spożyć jego mięsa, właściciel zaś wołu będzie wolny od kary” (Wj 21,28).

Dalej możemy przeczytać, że właściciela ukarać należy w przypadku, gdy zwierzę wielokrotnie atakuje ludzi, a ten nie reaguje. W średniowieczu jednak rzadko do tego dochodziło i właściciel najczęściej unikał odpowiedzialności. W interesującej nas sprawie maciory z Falaise, właściciel świni musiał jedynie wziąć udział w egzekucji, „aby go zawstydzić”. Poza tym nie ciążyła na nim żadna odpowiedzialność, nawet koszty procesu i egzekucji spadały na władze cywilne.

Procesy zwierząt w średniowieczu nie należały do rzadkości

Fragment Księgi Wyjścia nie mówi jednak nic o procesie, przesłuchiwaniu zwierzęcia, czy publicznej egzekucji, nie wyjaśnia zatem dlaczego ludzie średniowiecza stosowali ludzkie prawa również w stosunku do zwierząt? Świat człowieka wieków średnich związany był bardzo mocno z przyrodą, a więc także ze zwierzętami. Odgrywały one dużą rolę jako pomoc w życiu codziennym – jako siła pociągowa (koń, wół), w transporcie (osioł, muł), były źródłem pożywienia (drób, świnie) ale też wykorzystywano je podczas wojny czy polowań (koń, pies, sokół). Zdarzało się, że chłopstwo dzieliło izbę z inwentarzem. Dużo większy niż współcześnie był też, siłą rzeczy, kontakt ze zwierzętami dzikimi – zwierzyną łowną, dzikami, wilkami, niedźwiedziami.

Michel Pastoureau wskazuje dwa kierunki myślenia człowieka średniowiecznego o zwierzętach. Pierwszy polega na przeciwstawieniu zwierzęcia, istoty niedoskonałej, człowiekowi stworzonemu na podobieństwo Boga. Zwierzę pojawia się w różnych porównaniach, przypowieściach, jest symbolem konkretnych wartości. Znajdujemy je często w ikonografii, symbolicznie wykorzystuje się je w kazaniach, jak np. wilka – symbol zła, sił demonicznych, często utożsamiany z diabłem.

Drugi kierunek, wywodzący się z pism Arystotelesa, zakłada więź pomiędzy wszystkimi istotami żywymi, a więc także pomiędzy zwierzętami i człowiekiem. Średniowieczni teologowie frapowali się fragmentem listu św. Pawła do Rzymian, w którym ten pisze, że: „samo stworzenie z niewoli, z powodu której podlega zepsuciu, uwolnione zostanie, aby uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.” (Rz 8,21)

W związku z tym cytatem pojawiały się też pytania: czy „samo stworzenie” oznacza ludzi i zwierzęta? Czy zwierzęta to również „dzieci Boże”? Czy zatem zwierzęta też będą zbawione? Czy pójdą do nieba? Z tych pytań wynikały następne: czy zwierzęta mają duszę i czy w związku z tym odróżniają dobro od zła i odpowiadają moralnie za swoje czyny? Jasna i twierdząca odpowiedź wyjaśniałaby w pełni fenomen zwierzęcych procesów.

Czy procesy miały sens?

Średniowieczni teolodzy, starali się, rzecz jasna, odpowiedzieć na te pytania. Święty Tomasz z Akwinu dzielący duszę na wegetatywną, zmysłową i rozumną, przyznaje zwierzętom tę drugą, rozumną natomiast rezerwuje wyłącznie dla ludzi. Wyklucza możliwość myślenia abstrakcyjnego u zwierząt, a co za tym idzie umiejętność odróżniania dobra od zła. Albert Wielki podkreśla, że zwierzę nie nabędzie myślenia symbolicznego. W związku z tym procesy zwierząt w tym kontekście, nie mają sensu, gdyż zwierzę nie ponosi moralnej odpowiedzialności za swoje czyny.

Tomasz z Akwinu przyznawał zwierzętom duszę wegetywną

Dlaczego zatem średniowieczni juryści oraz władze, zarówno duchowne, jak i cywilne, nie liczyły się z autorytetem teologów i przeprowadzały procesy zwierzętom? Rozstrzygająca wydaje się wychowawcza rola przykładu. Nie bez powodu w całym przedstawieniu brali udział wszyscy związani ze sprawą oraz okoliczni mieszkańcy i ich zwierzęta. Oddajmy głos specjaliście Michelowi Pastoureau:

W kulturze średniowiecznej (…) zwierzę ma służyć jako przykład. Wymiar sprawiedliwości, stawiając zwierzę przed sądem, sądząc je i skazując (lub uniewinniając) według określonego rytuału, zawsze «daje przykład». Nie jest to «daremna sprawiedliwość» (…), lecz akt konieczny, by stało się zadość «dobrej sprawiedliwości». Nic nie może umknąć jej karzącej dłoni, nawet zwierzę. Każde żywe stworzenie podlega prawu.

Modelowe procesy i egzekucje w całej okazałości pokazują skuteczność i nieuchronność karzącej ręki sprawiedliwości, a skazane i stracone zwierzę idealnie spełnia warunki exempla o wymiarze pouczająco-wychowawczym.

Literatura:

  1. Michel Pastoureau, Średniowieczna gra symboli, Warszawa, 2006
  2. Jacques Le Goff, Kultura średniowiecznej Europy, Gdańsk-Warszawa, 2002
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLudzkie potwory. Kobiety Mansona i banalność zła – lektura na weekend
Następny artykułTragiczny wypadek w Małopolsce. Nie żyją cztery osoby