Czterdziestolatek po wyjściu z tramwaju wpadł do wykopu z kamieniami. Zmarł kilkadziesiąt minut później w szpitalu. Jego śmierć wywołała w Toruniu dyskusję dotyczącą bezpieczeństwa w rozkopanym mieście oraz pokazała, jak postrzegamy niepełnosprawnych. Wystarczyło, że się zatoczył i został uznany za “pijanego”. Tymczasem był samotnym człowiekiem ze znaczną niepełnosprawnością. Kochał promocje w sklepach, za którymi jeździł tramwajami.
Do tragedii doszło 10 lutego ok. godz. 21 w Toruniu. Mężczyzna wysiadł z tramwaju na przystanku MZK “Warneńczyka” i wpadł do wykopu. Zmarł o godz. 22.40 w toruńskim szpitalu. Bezpośrednią przyczyną śmierci był uraz głowy.
Jak to się stało?
– Monitoring pokazał, że mężczyźnie “nikt nie pomógł” w oparciu się o barierkę. Wyszedł z tramwaju, oparł się o barierkę, chwytając za górną krawędź. Lekko zachwiał się do tyłu i poleciał do przodu z całym impetem, twarzą w dół do wykopu. Pod śniegiem były kamienie. Uderzenie spowodowało zgon, do którego doszło w szpitalu – relacjonuje przebieg tragicznego zdarzenia prokurator Andrzej Kukawski z Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS