Moją małą guilty pleasure stały się internetowe rolki, w których rosnące grono gastronautów rekomenduje ulubione lokale. Jednym z nich jest Edamame.
Oglądam rolki z fascynacją, ale i z zazdrością, bo ta nowa forma krytyki kulinarnej jest mi jednak niedostępna. To typ ekspresji pokoleń, opisywanych literkami z końca alfabetu, tych, którzy urodzili się i wychowali na migotliwym pograniczu świata wirtualnego i realu. Moją formą wyrazu pozostaje tradycyjne dziennikarstwo prasowe ze zbyt długimi zdaniami, wystukiwanymi mozolnie na klawiaturze.
Edamame na Wilczej, gdzie najlepiej czuć współczesną Warszawę
Nie śledzę też uważnie komentarzy pod tymi tekstami i dopiero fotograf Dawid zwrócił uwagę, że pojawiają się tam opinie sugerujące, jakoby właściciele lokali, o których piszę, gościli nas za darmo. I tym samym publikowane w tej rubryce opinie są niejako przez nich finansowane. Trochę mną zatelepało z oburzenia na takie insynuacje!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS