Próba wskrzeszenia skądinąd udanego radzieckiego programu Łuna, przez Rosję nie doszła do skutku. Łuna 25, która w 11 sierpnia wystartowała z kosmodromu Wostocznyj zdołała jedynie dotrzeć do Księżyca. Konsekwencje tej porażki mogą być dla Roskosmosu znaczące.
Sierpień miał być naznaczony wyścigiem Rosji i Indii na Księżyc, gdyż dwa ich pojazdy podjęły się pierwszego w swoim rodzaju przedsięwzięcia. Lądowania w okolicach południowego bieguna Księżyca. Pojazd z Indii wciąż jest na orbicie Księżyca i wykonuje kolejne manewry zdążające do osadzenia go 23 sierpnia na powierzchni naszego naturalnego satelity. Los Chandrayaana-3 też nie jest przesądzony, ale porażka byłaby znacznie mniej bolesna niż to co przydarzyło się Rosjanom.
Planowane miejsce lądowania Łuny 25 (numer 1, zapasowe numer 2) i miejsce lądowania misji Chandrayaan-3 (numer 3). Oznaczono też miejsce celowego rozbicia się członu rakiety Centaur misji LCROSS w 2009 roku. (fot: Shubin Pavel CC BY 40)
Nie tylko ze względu na bardzo małe budżety jakimi dysponuje ISRO (Indyjska Agencja Kosmiczna). Lot Chandrayaan-3 kosztował niespełna 80 milionów dolarów. Rocznie ISRO dysponuje budżetem około 2 miliardów dolarów na wszystkie przedsięwzięcia, a wśród nich są loty rakiet z satelitami, czy przygotowania do misji załogowej na orbicie Ziemi. W porównaniu z NASA czy ESA to drobne. Sama eksploatacja Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (MSK) w ciągu roku kosztuje więcej.
Okoliczności katastrofy Łuny-25
Roskosmos stracił kontakt z sondą na orbicie Księżyca w trakcie jej przygotowań do lądowania, a po wejściu na niekontrolowaną orbitę lądownik rozbił się na Księżycu. Jedna z teorii zakłada, że powodem katastrofy był prawdopodobnie błąd obliczeniowy, który sprawił, że silnik hamujący działał dłużej niż trzeba.
Łuna 25 rozbiła na Księżycu tuż przed godziną 2 w nocy 20 sierpnia 2023 roku
Będzie komisja (jak my lubimy to słowo), która przeanalizuje problem i być może przekaże opinii publicznej dlaczego tak naprawdę utracono kontakt z 800-kilogramowym pojazdem, który w przypadku sukcesu mógł zapisać się w annałach eksploracji Księżyca.
Katastrofa Łuna 25 w zasadzie była spodziewana
Trudno powiedzieć ile rubli pompuje administracja Putina w Roskosmos, ale ta instytucja staje na krawędzi poważnego kryzysu. Bo oto okazuje się, że wciąż aspirująca do miana potęgi kosmicznej Rosja, nie jest w stanie zrealizować lotu nawet na najbliższe nam duże ciało niebieskie. Paradoksalnie nie chodzi tu o to, że Rosja nie potrafi wystrzelić czegokolwiek w kosmos. To Rosjanie umieją bardzo dobrze. Jednak drobne detale sprawiają, że misje badawcze nie dochodzą ostatecznie do skutku.
Dla szefa Roskosmosu, Jurija Borisowa nie było to chyba zaskoczeniem. Jeszcze przed startem raportował on prezydentowi Putinowi, że sukces misji ma 70% szans na powodzenie. W zasadzie, to wcale nie jest źle, bo o żadnej misja kosmicznej nie da się powiedzieć, że powiedzie się w 100%, zawsze jest ryzyko, ale raportowanie tego o czymś świadczy.Stary program Łuna należy uznać w pewnym sensie za udane przedsięwzięcie, mimo licznych katastrof poprzedzających udane loty, jednak zakończono go już w czasach Breżniewa w 1976 roku.
Związek Radziecki próbował lecieć także na Marsa, ale żadna z prób nie zakończyła się sukcesem, a ostatnia z nich realizowana już pod koniec epoki ZSRR, czyli Phobos 2 w 1989 roku, poległa ze względu na problemy z komputerem. Potem w 1996 roku, misja Mars 96 realizowana przez Rosyjskie Siły Kosmiczne odrębnie od Roskosmosu, również okazała się porażką w wyniku awarii rakiety, która uniemożliwiła opuszczenie pojazdowi orbity parkingowej wokół Ziemi. Jeszcze później w 2011 roku misja Fobos-Grunt do marsjańskiego księżyca Fobos również zakończyła się porażką i tak powrócono do tematu Księżyca.
Łuna 25 przed utratą łączności zdążyła wykonać pierwsze badania i zdjęcia powierzchni. Jednak cel misji polegał na jej osiągnięciu, a tego nie udało się zrobić. (fot: IKI RAS)
To właśnie nowoczesna technologia, a raczej jej brak, może być łyżką dziegciu w rosyjskim programie kosmicznym. ESA zanim Rosja zaatakowała Ukrainę miała udostępnić swoje instrumenty programowi Łuna-25. Potem Europa wycofała się z kooperacji, a Chiny wcale nie dążą do tego, by dzielić się z Rosją swoim programem kosmicznym pomimo potencjalnie zapowiadanej współpracy.
Chiny to kraj, który z wielu powodów chce zrobić i robi dziś wszystko w temacie eksploracji kosmosu sam. Być może Rosja może szukać pomocy na Bliskim Wschodzie, ale to też wątpliwe, zważywszy choćby na fakt, że ostatni lot dwójki astronautów (mężczyzny i kobiety) z Arabii Saudyjskiej miał miejsce w trakcie misji Axiom-2 w maju 2023 roku.
Czy porażka misji Łuna-25 może oznaczać jej koniec w kosmosie?
Może nie nastąpi to od razu i nie dosłownie, ale dziś chyba tylko Chiny są w stanie samodzielnie radzić sobie z takimi przedsięwzięciami. Są jeszcze Indie, ale one jeszcze mają do zdania jeszcze najważniejsze egzaminy, w tym lot załogowy. W przewidywalnej przyszłości trudno spodziewać się odtworzenia pozytywnych relacji Roskosmosu z ESA oraz NASA. Ta ich część, która wiąże się z lotami Sojuzów na MSK, jeszcze działa, ale za pewien czas nie tylko Dragony SpaceX będą alternatywą dla rosyjskich pojazdów.
Michaił Marow (90 lat), czołowy rosyjski fizyk i astronom na wieść o katastrofie Łuny 25 stwierdził – To była prawdopodobnie ostatnia moja szansa na ujrzenie na własne oczy przywrócenia do życia naszego programu księżycowego.
Roskosmos ma ambitne plany, tego odmówić jemu nie można. Planowany jest między innymi następca Sojuza, który przypomina pojazdy Orion, czy też Starlinery Boeinga, ale te plany w obliczu katastrofy Łuna-25 mogą oddalić się w bardzo odległą przyszłość. Sojuz jest sprawdzony, lata od kilkudziesięciu lat, ale wątpliwe, żeby ktokolwiek spoza Rosji chciał zaryzykować życie ludzi na czymś co jest nowe, tak jak w zasadzie nowa była Łuna-25. A takim byłby pojazd Orzeł, gdyby kiedykolwiek wyszedł poza stadium projektowania.
Zdaniem Anatolija Żaka, twórcy witryny RussianSpaceWeb, błędem Roskosmosu było podejmowanie od razu właśnie ambitnego projektu, zamiast np. wysłania orbitera. Nie sposób odmówić mu racji.
Wizualizacja Narodowego Centrum Kosmicznego w Moskwie, które ma podkreślać potęgę Rosji w kosmosie. To jednak tylko ułuda. (fot Mos.ru CC BY 40)
Gdy zakończy się era MSK, jej następczynie nie powstaną we współpracy USA, czy Europy z Rosją. Ta z kolei chełpi się projektem stacji ROSS, własnej stacji kosmicznej, ale trudno znaleźć dziś chyba kogoś, kto wierzy w powodzenie tego projektu. Przynajmniej w tempie jakie jeszcze w lipcu zapowiadał Roskosmos, a oznacza to wyniesienie pierwszych modułów w 2025 roku, rozpoczęcie pracy w 2027 roku, a skończenie budowy już w 2030 roku.
Pomijając dzisiejszą obecność Rosji na MSK, ta staje się osamotniona w swoich próbach eksploracji kosmosu. Na pewno dopóki będzie to kraj taki jakim wymarzył go sobie Putin i mu podobni. Dobrze podkreślają to słowa rosyjskich naukowców, którzy uważają, że menedżerowie takich projektów jak Łuna 25, nie zdają sobie sprawy ze specyfiki eksploracji kosmosu. Problemem jest też osłabienie rosyjskiej edukacji naukowej. To już nie czasy pierwszego wyścigu na Księżyc, gdy pierwsze w historii sukcesy w danej dziedzinie przysłaniały poprzedzające je porażki.
Źródło: inf. własna, RussianSpaceWeb, Reuters
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS