A A+ A++

Film z tą wypowiedzią Łukaszenki rozsyłają w internecie jego służby propagandowe. Czy białoruski dyktator dąży do zbrojnego konfliktu na polsko-białoruskiej granicy?

Polacy gorsi niż naziści

Zanim rozpocząłby się konflikt, Łukaszenka musiałby mentalnie przygotować społeczeństwo. Gdy się śledzi białoruską telewizję państwową, można odnieść wrażenie, że to się już dzieje. Od wielu miesięcy prowadzona jest tam kampania przedstawiania Polaków jako śmiertelnych wrogów Białorusinów. Reżimowa telewizja ONT wyemitowała np. film dokumentalny „Równoległość Polska” o tym, że Polacy od 100 lat próbują zniszczyć Białoruś, a Białorusinów zamienić w tanią siłę roboczą. Oglądając ten film, można się przestraszyć. Mowa jest w nim m.in. o tym, że podczas II wojny światowej Armia Krajowa, nazywana w filmie „białopolakami”, działająca na terenie dzisiejszej Białorusi dokonywała masowych zbrodni na ludności białoruskiej. Polacy mieli być gorsi od niemieckich nazistów. Ich czyny określane są w filmie jako „zezwierzęcenie”. Z filmu wynika, że okrucieństwo jest cechą narodową Polaków. Padają słowa, że dla Adolfa Hitlera wzorem był Józef Piłsudski, bo zorganizował obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej wcześniej niż Niemcy swoje obozy śmierci. Widzowie dostają też ostrzeżenie, żeby nie wierzyli, że Polacy się zmienili. Polacy teraz chcą przywrócić swoją wschodnią granicę z 1939 r. i zniewolić Białorusinów.

Białoruska telewizja emituje więcej takich produkcji. Przed okrutnymi Polakami ostrzega też np. trzyodcinkowy serial dokumentalny „Rubież”, pokazywany w pierwszym kanale białoruskiej telewizji. Białoruscy propagandyści szczują na Polaków też w programach informacyjnych i publicystycznych.

Łukaszenka w żelaznym uścisku Rosjan

Łukaszenka już w 2020 r. przekonywał, że Polacy chcą zająć Grodno i okolice. Próbował w ten desperacki sposób przekonać rodaków, że wspierana przez Polskę białoruska opozycja współpracuje z wrogami.

Teraz dyktator jest jeszcze bardziej zdesperowany. Przez długie lata sprawnie lawirował między Rosją i Zachodem, dzięki czemu udawało mu się utrzymywać względną niezależność od Rosji. Sytuacja zmieniła się po tym, jak krwawo spacyfikował protesty, które wybuchły na całej Białorusi po sfałszowaniu wyborów prezydenckich w sierpniu 2020 r. Znaczna część białoruskiego społeczeństwa go znienawidziła, a Zachód nałożył na Białoruś sankcje i zaczął ja izolować. Łukaszenka nie mógł już wykonać, jak zwykle to robił, zwrotu i starać się o wsparcie finansowe na Zachodzie w zamian za niejasne obietnice demokratyzacji w swoim kraju. Wpadł w żelazny uścisk Rosjan, którzy zaczęli go przymuszać do szybszej integracji z Federacją Rosyjską.

On jednak za wszelką cenę nie chce utracić prezydenckiej władzy na Białorusi i stać się gubernatorem kolejnego rosyjskiego obwodu, w pełni uzależnionym od Kremla. Zdaje też sobie sprawę, że ręce ma umoczone we krwi i gdy straci władzę, grozi mu surowa kara. A przecież na Białorusi rządzonej przez Łukaszenkę wciąż wykonuje się kary śmierci.

Rosjanie nie odpuszczają. Łukaszenka ostatnio często jest wzywany na rozmowy do rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Potem wydawane są lakoniczne komunikaty, że w przyjaznej atmosferze omówiono kolejne punkty prowadzące do ściślejszej współpracy Białorusi i Rosji.

Prowokacje na polskiej granicy

Reżim Łukaszenki, prawdopodobnie za namową Rosji, pomaga uchodźcom i migrantom z Bliskiego Wschodu dostać się na Białoruś. Tam są oni oszukiwani, że łatwo dostaną się do krajów Unii Europejskiej. Następnie przewożeni są do lasów na granicy, które stają się dla nich śmiertelną pułapką.

Po obu stronach granicy jest coraz więcej uzbrojonych służb i wojska. Zapowiedź Łukaszenki, że ściągnie na granicę dodatkowe siły padła po tym, jak Mariusz Błaszczak poinformował, że „z zachodniej Polski w rejon Białej Podlaskiej z 10. Brygady Kawalerii Pancernej przemieszcza się 700 żołnierzy wraz ze sprzętem”. Łącznie na polsko-białoruskiej granicy jest już ok. 7 tys. polskich żołnierzy.

Aleksandr Łukaszenka tłumiąc brutalnie ubiegłoroczne protesty w swoim kraju pokazał, że władzy nie odda, bez względu na koszty i ofiary. W głowie zagrożonego dyktatora mógł powstać pomysł, że sprowokowanie nawet ograniczonego konfliktu zbrojnego na granicy z Polską może być dla niego ratunkiem. Po pierwsze, mógłby wtedy liczyć na to, że obrobione propagandowo społeczeństwo znów zjednoczy się wokół niego jako wodza, który broni naród przed zagrożeniem. Mógłby też liczyć na wciągnięcie w konflikt Rosji, której przywódcy mieliby wtedy większy problem niż przymuszanie go do integracji.

– Nie wykluczam, że Łukaszenka posunie się do poważniejszych prowokacji na granicy – mówi Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych, obecnie poseł Koalicji Obywatelskiej. – Miałyby one wywołać destabilizację w państwach unijnych Europy Środkowo-Wschodniej. Zmuszałaby też Rosję do stanięcia po stronie Białorusi. Łukaszenka mógłby to wykorzystać do utrzymanie się przy władzy – dodaje Kowal.

– Nie można zupełnie wykluczyć, że przyciśnięty do muru Łukaszenka będzie chciał zachować władzę za wszelką cenę, bez względu na to, ile ofiar to za sobą pociągnie. Na razie jednak skłaniałabym się do tego, że jego wypowiedzi o ściąganiu wojska na polską granicę to element rozgrywek z Rosją – uważa Anna Maria Dyner, analityczka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Na czym te rozgrywki miałby polegać? – Łukaszenka chce pokazać rosyjskim władzom, jak to on jest gotowy bronić dzielnie granicy Państwa Związkowego i w razie czego Białorusini będą razem z Rosjanami rzucali się pod natowskie czołgi. Najlepiej, gdyby Rosja za tę gotowość zapłaciła Łukaszence. Pamiętajmy, że 4 listopada odbędzie się posiedzenie Rady Najwyższej Państwa Związkowego, na którym ma być przyjętych 28 programów integrujących Białoruś z Rosją. Pojawiła się informacja, że zaprezentowana zostanie też nowa doktryna obronna Państwa Związkowego. Możliwe, że Łukaszenka chce jeszcze coś ugrać przed tym posiedzeniem – wskazuje Dyner.

Czytaj też: Z Białorusi przez Polskę do Niemiec. „Nie mieliśmy co jeść”. „Bałem się, że dzieci zamarzną”

Sytuacja może się wymknąć spod kontroli

Konflikt zbrojny na polsko-białoruskiej granicy nie jest w interesie Rosji. Kreml będzie raczej powstrzymywał Łukaszenkę przed desperackimi działaniami. – Rosja jest bardzo zadowolona z tego, co Łukaszenka teraz robi na polsko-białoruskiej granicy. Rosjanie mogą testować zdolności operacyjne naszych służb i wojska, sprawdzać ich wytrzymałość, a także wiele innych elementów. Nie wierzę natomiast, że Rosja pozwoli Łukaszence zaostrzyć konflikt aż do fazy militarnej. To oznaczałoby dla nich zbyt wiele problemów, bo wiedzą, że zostaliby sami z tym bałaganem – wyjaśnia Anna Maria Dyner.

Jednak w sytuacji, gdy przy granicy jest coraz więcej wojska, sytuacja może się wymknąć spod kontroli. Z historii znamy wiele wojen, których nikt nie chciał i nie planował. – Przy granicy jest coraz więcej uzbrojonych ludzi. Wystarczy, że któraś ze stron przeprowadzi jakąś nieskoordynowaną akcję i może to doprowadzić do poważniejszego kryzysu – ostrzega Paweł Kowal.

– Istnieje niebezpieczeństwo, że do wymiany ognia na granicy może dość zupełnie przypadkowo. Mam jednak nadzieję, że służby mundurowe czy to w Polsce czy na Litwie, bądź Łotwie nie dadzą się sprowokować – podkreśla Anna Maria Dyner.

Grzegorz Schetyna z Platformy Obywatelskiej, były szef MSZ wskazuje natomiast, że zagrożeniem mogą być niekompetentne i chaotyczne reakcje polskich władz. – Przemyślane, cyniczne działania Łukaszenki wywołują emocjonalne i chaotyczne reakcje pisowskiego rządu. Na polsko-białoruskiej granicy nie ma Frontexu, NATO ani struktur Unii Europejskiej. Rządzący doprowadzają do tego, że zostajemy z tym problemem sami – podsumowuje Schetyna.

Czytaj też: Taksówkarz dostaje 50 dolarów od łebka. Na Białorusi widziałem, jak służby Łukaszenki wysyłają uchodźców na polską granicę

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZakonnice znalazły w oknie życia 20-letniego mężczyznę!
Następny artykułNietrzeźwy kierowca próbował odjechać z miejsca kolizji, którą spowodował. Został ujęty przez obywateli!