A A+ A++

fot. Agnieszka Małgorzata Torba / rowery.org

Łukasz Wiśniowski wrócił do ścigania w pierwszej lidze i na trasach flamandzkich klasyków chce pomóc liderowi ekipy Bahrain Victorious, Matejowi Mohoricowi.

Sezon 2024 dla Łukasza Wiśniowskiego zaczął się z opóźnieniem: Polak po zakończeniu współpracy z amerykańską ekipą EF Education-EasyPost nie podpisał od razu nowej umowy i nie startował w wyścigach otwierających sezon.

Dopiero pod koniec lutego jego nazwisko pojawiło się w składzie ekipy Bahrain Victorious, a 20 marca po praz pierwszy przypiął numery startowe przed Classic Brugge-De Panne.

Miałem długą przerwę od startów, na pewno pierwszy wyścig odczułem podwójnie. Wielu zawodników ma 2-3 tysiące kilometrów wyścigowych, ja mam znacznie mniej. Kiedyś trzeba zacząć. Może nie był to idealny wyścig, żeby wrócić do ścigania – wyścig tysiąca zakrętów, do każdego masz sprint i jest dużo stresu. Jedyne co sprzyjało, to pogoda, bo było bardzo słonecznie i ciepło, praktycznie nie wiało

– wspominał w Harelbeke przed startem E3 Saxo Classic.

O ile trasa flamandzkiego wyścigu w De Panne była płaska jak stół, piątkowa przeprawa przez Flandrię przyniosła o wiele większe wyzwanie i o wiele poważniejszy test dla organizmu 32-letniego zawodnika.

Na pewno chciałbym pomóc naszemu liderowi, Matejowi [Mohoricowi], aczkolwiek moja dyspozcycja jest zagadką. Trening a wyścig to dwie różne rzeczy: na treningach czułem się super, ale prędkość wyścigowa jest zupełnie inna. Jestem na pewno zmotywowany, świeży psychicznie, bo nie ścigałem się tyle czasu. Ominęła mnie masa startów, ale jestem pełen optymizmu przed drugą częścią klasyków

– ocenił Wiśniowski.

Polak znalazł się w grupie zawodników, których zespół Bahrain Victorious wyznaczył na flamandzkie klasyki: po E3 Saxo Bank Classic również na Gandawa-Wevelgem i Dwars door Vlaanderen.

Dla Wiśniowskiego to pierwszy start w ekipie, ale on pokazał już, że jest bardzo zmotywowanym klasykowcem. Mamy nadzieję, że będzie solidnym wsparciem dla kolegów, zwłaszcza na wiatrach i w przygotowaniu finiszu

– zaznaczył dyrektor sportowy ekipy, Enrico Poitschke.

Wiśniowski, który zespoły WorldTour reprezentował nieprzerwanie od 2015 roku, w ubiegłym sezonie nie ukończył belgijskich klasyków. Kraksa na trasie Gandawa-Wevelgem skończyła się złamaniem miednicy, a Polak pauzował od końca marca do połowy czerwca.

Druga część sezonu nie obfitowała w starty, a na początku sezonu Wiśniowski zniknął z radaru, nie będąc oficjalnie związanym z żadnym zespołem.

Ja byłem zadowolony, że jestem w jednym kawałku po moim wypadku rok temu… doceniasz pewne rzeczy trochę bardziej niż tylko sportową karierę. Czy ja wiem czy to był ciężki okres? Na pewno był długi. Nigdy nie wiesz, czy znajdziesz ekipę, dopóki nie masz podpisanego kontraktu. Życie to nie jest tylko sport, są inne rzeczy, które możesz robić poza sportem

– zaznaczył.

Jak doszło do podpisania umowy z Bahrain Victorious?

Na pewno było dużo różnych rozmów, w tym wszystkim pomógł mi Michał Gołaś, który jest dyrektorem sportowym w naszej ekipie. Nie wiem co się do tego przyczyniło, ja jestem tutaj, podpisałem kontrakt, a co się działo wcześniej w ekipie, to nie mam pojęcia

– stwierdził.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUrząd Miasta wspiera lokalnych działkowców nowymi dotacjami
Następny artykułZ życia chrząszczy: Kurek o wyborach samorządowych [odcinek 39]