“Do szpitali brać będą” – darła się jedna stara, wiejska baba w jednym starym Polskim filmie („Noce i dnie” czy jakoś tak. Nie oglądałem bom gówniarz, a poza tym nie było w lekturach obowiązkowych do matury podstawowej). Fragment, w każdym razie, nieźle mnie rozbawił, kiedy pierwszy raz obejrzałem go na przełomie lutego i marca bieżącego roku. Wieś i zacofanie. My Wykształceni z Wielkich Ośrodków uwielbiamy się śmiać z takich scen i sytuacji. Ja wiem, że część z nas jak pokazywały statystyki, pierwsi ruszyliśmy do Rosmanów i innych biedronek po papier toaletowy dwa tygodnie temu, ale wiochę i ciemnogród obśmiać trzeba i basta (z resztą popyt na tzw. srajtaśmę w przeliczeniu na jednego słoika i tak był największy w stolicy, a ja to jestem bardziej na południe).
Wracając do baby ze wsi i nadciągających doktorów z Kalińca, to jakby nie patrzeć kwintesencja ciemnogrodu. Też nie lubię tego słowa, ale autokorekta podkreśla mi powtórzenie z wyrazem „zacofanie” kilka zdań wcześniej, więc niech będzie ten ciemnogród. Pierwszy raz usłyszałem ten termin chyba od Kwaśniewskiego drwiącego z któregoś z Kaczyńskich w czasach, gdy sam nie był jeszcze obiektem drwin i bohaterem większości alko-memów w Polsce i Europie środkowo-wschodniej (podobno tylko w Rosji przegrał z ichnim Kwaśniewskim – Borysem Jelcynem, ale to inna liga). Wracając jeszcze raz do baby, z której tak chętnie się śmiejemy, podobnie jak z kultowej chytrej baby z Radomia czy z innych bab na nagraniach z Torunia, to oglądając zabawny fragment filmu z przed lat dostrzegłem w nim wielką życiową mądrość. Mądrość starej wiejskiej baby, która nade wszystko boi się doktorów i przymusu trafienia do szpitala. I tak sobie pomyślałem, że ja też się tego boję. I kto wie, czy za miesiąc nie będzie u nas podobnych scen co w Wuhan, gdzie „doktory” i inni reżimowi agenci w fartuchach wzbudzali na ulicach popłoch na skutek przymusowej kwarantanny w przypadku wykrycia zwiększonej temperatury u takiego delikwenta. U nas, w zacofanej Polsce ludzie nie boją się doktorów. Do szpitali i przychodni lgną jak muchy do gówna po pierwszym kichnięciu, usłyszawszy o epidemii na TVPis i tak w pierwszej fazie paniki (bo epidemią tego nazwać nie można było) ogrom ludzi stawił się u wszelkiej maści lekarzy, zarażając się nawzajem i powodując stan przed-epidemiczny. A potem to już z górki. I tak, w chwili obecnej, powiedzieć to muszę głośno, miejscem gdzie mamy największe ryzyko zarażenia nie jest Kościół. Ba! Nawet nie Kościół Katolicki. Największe szansę na koronę mamy w szpitalach. Dlatego też dziwi mnie niezmiernie fakt, iż ludzie przy pierwszych objawach tak bardzo chcą dodzwonić się na infolinię sanepidu, mieć test i koniecznie dostać się do szpitala, żeby leżeć sobie wśród innych zarażonych. Ja wiem, że ludziom się wydaje, że taki Sanepid im pomoże, doradzi i uspokoi. Problem w tym, że Sanepid to taki trochę bardziej urząd skarbowy niż Caritas. Bardziej MO niż KOR. Bardziej SS niż AK i naprawdę wyborcza obchodzi ich twój kaszel i katar. Podobnie jak twojej żonie w domu pełnym dzieci, bardziej zależy im na zdrowiu ogółu niż twoim, więc jeśli próbujesz się do nich bezskutecznie dodzwonić od kilku dni to szczęściarz z ciebie. Ale może chciałbyś żeby zrobili ci test? To takie naturalne. Jest epidemia koronawirusa. Ty masz objawy, więc chcesz wiedzieć czy jesteś jednym z kilku tysięcy wybranych, czy tylko obsmarkanym idiotą co się zaziębił wynosząc śmieci. Fakt, że leku na koronę „nie ma i nie będzie” również do ciebie nie trafia. Zanim sam nie zetknąłem się z Polską służbą zdrowia w szpitalu publicznym, też chciałem do szpitala. Bez objawów. Tak na wszelki wypadek, a nuż kataru dostanę, to lekarz z chusteczka przyleci i zrobi test na grypę. Przekonałem się, że tak to jednak nie wygląda i dopóki nie zacznę się dusić, koronę wolałbym przejść w domu, a nie na oddziale zakaźnym. Pomijając już fakt, że aby wykonano ci test, musisz mieć WSZYSTKIE objawy plus kontakt z inną osobą zarażoną w ostatnich dniach. Takich właśnie testów na dzień dzisiejszy wykonano już ok. 50k. Słownie pięćdziesiąt tysięcy ludzi ze WSZYSTKIMI objawami koronawirusa, mających w ostatnich dniach kontakt z innymi osobami zarażonymi tym śmiercionośnym wirusem, dało uwaga, uwaga ok. 2300 wyników pozytywnych. 47700 rozczarowanych Januszy na domowej kwarantannie z niemożnością wyjścia do żabki po piwo i fajki. Naprawdę tak chcemy do lekarzy i szpitali? Serio zrobimy wszystko, żeby tylko wykonano nam test? Ponad 4 miliony chorych na grypę w poprzednim sezonie, w moim odczuciu brzmi groźniej, mimo, że jest bardziej powszechna, a co niektórzy nawet się szczepią przeciwko szczepowi, który od roku już nie istnieje, bo obecnie już zmutował. Wiem, że lubię się buntować i poddawać wszystko pod wątpliwość. Nie lubią mnie za to, bo dziwna ze mnie mucha, co gówna nie tyka, ale na boską litość śmierdzi ta korona na odległość, więc jak już usłyszę sygnały karetki, będę jak ta baba latał po klatce schodowej, walił sąsiadom w drzwi i wrzeszczał na całe gardło: Ludzie! Ludzie uciekajta! Doktory jadą!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS