Irena Krzanowska, powiatowy rzecznik praw konsumentów w Bielsku-Białej: Zmieniły się, i to bardzo. Nie mamy teraz np. praktycznie żadnych spraw związanych z zakupem obuwia, a mieliśmy ich mnóstwo. Nie działają sklepy obuwnicze w galeriach, a tam głównie klienci dokonywali zakupów. Mało kto decyduje się na zakup butów w internecie, ludzie chcą je najpierw przymierzyć. Z tego samego powodu nie mamy praktycznie skarg dotyczących umów z operatorami sieci telefonii komórkowej. Salony w galeriach nie działają, więc ludzie w zasadzie nie mają gdzie zawrzeć takiej umowy.
Znacznie więcej jest za to spraw dotyczących zakupów internetowych. Te, którymi się dotąd zajmowałam, nie wynikały ze złej woli sprzedawców. Były to raczej pomyłki związane z bardzo dużą liczbą zamówień. Kupujemy teraz w sieci jak nigdy wcześniej, u mnie kurier był np. o godz. 22.
Myślę, że jeśli już coś pozytywnego wynika z tych wszystkich ograniczeń, to na pewno jest to zakaz organizowania prezentacji “cudownych” materacy, garnków itd. i wciskania ich za ogromne pieniądze ludziom.
– Zwłaszcza starszym ludziom, bo to przede wszystkim oni byli ofiarami naciągaczy. Mieliśmy mnóstwo takich zgłoszeń. Jeszcze pół biedy, jeśli ktoś przyszedł do nas, nim upłynęły dwa tygodnie od zawarcia umowy. Nawet jeśli sprzedawcy wmawiali, że nie można umowy rozwiązać, wyjaśnialiśmy naciągniętym kupującym, że to nieprawda, mają na to dwa tygodnie czasu. Gorzej, jeśli ktoś dopiero po tych dwóch tygodniach dochodził do wniosku, że kupił materac czy jakiś inny towar za jakieś niewspółmiernie duże pieniądze.
Teraz prezentacji, na które zapraszano starsze osoby, nie da się organizować, więc takich sytuacji jest niewiele, w zasadzie pojedyncze. Zgłosił się do nas pan, który za niemałe pieniądze kupił środki mające podnieść odporność organizmu, oczywiście w związku z zagrożeniem koronawirusem. Środki te okazały się niewiele warte. Pan chciał je zwrócić, odstąpić od umowy, ale było to niemożliwe. Kupił preparat przez telefon, nawet nie wiedział od kogo. Nadal trzeba więc zachować czujność, bo naciągacze nie próżnują.
Z jakimi sprawami zgłaszają się teraz do pani ludzie?
– Teraz to przede wszystkim sprawy związane z turystyką. Ludzie, którzy wpłacili zaliczki na wczasy, wycieczki i pobyty w hotelach, chcą wiedzieć, jak odstąpić od umowy. Zgodnie z ustawą o usługach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych jest to możliwe. Można odstąpić od umowy w sytuacji wystąpienia nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności, które mają znaczący wpływ na realizację imprezy turystycznej lub przewóz podróżnych do miejsca docelowego. Można żądać zwrotu zapłaconej kwoty, nie można ubiegać się o odszkodowanie. Takich zapisów kiedyś w umowach o usługi turystyczne w ogóle nie było, zostały wprowadzone w 2018 r.
Trzeba pamiętać, że teraz zwrot wpłaconych środków na poczet wykonania umowy może nastąpić zgodnie z nowymi przepisami tzw. tarczy antykryzysowej po upływie 180 dni od dnia odstąpienia od umowy. Radzę, by poczekać z wycofanie zaliczek wpłaconych na wyjazdy w późniejszym terminie. Jeśli okaże się np., że we wrześniu granice zostaną otwarte, a w Chorwacji, do której planowaliśmy wyjazd epidemią koronawirusa, została opanowana, stracimy pieniądze, bo te nadzwyczajne okoliczności nie będą występowały.
Jest też inny powód, dla którego nie powinniśmy teraz żądać zwrotu wszystkich wpłaconych pieniędzy. To solidarność międzyludzka.
– Tak jest, a obawiam się, że jest z nią niestety teraz bardzo krucho. Sytuacja, do której doszło, jest niezawiniona przez nikogo, niektórych spraw przepisy nawet dokładnie nie regulują, bo nikt nie przypuszczał, że może się zdarzyć coś takiego jak epidemia o takich rozmiarach. Polubowne załatwienie sprawy nie oznacza, że nikt nie traci, tylko solidarnie na obie strony rozkłada się te straty. Teraz jest to nam bardzo potrzebne.
Niektóre biura turystyczne, ale też na przykład pensjonaty czy hotele proponują zamianę wpłaconych pieniędzy na vouchery. Można je zrealizować zwykle w dłuższej perspektywie, niekoniecznie w tym roku, można wybrać kierunek inny niż ten opłacony, w dodatku biura oferują róże dodatkowe bonusy, np. dodają do wartości vouchera 20 proc. Gdyby biuro padło, to pieniądze ma nam zwrócić Turystyczny Fundusz Gwarancyjny. Vouchery proponują także hotele. To może tym firmom pozwolić przetrwać.
Co by pani poradziła komuś, kto miał zrobić remont, wpłacił zaliczkę, ale teraz boi się wpuszczać ekipę remontową do domu?
– Dogadanie się z przedsiębiorcą na zmianę terminu. Oczywiście teraz podczas zagrożenia robienie remontu nie byłoby rozsądne, ale dajmy przedsiębiorcom szansę. Nie wycofujmy wszystkich pieniędzy, bo takie firmy zaczną padać.
W trudnej sytuacji są nie tylko biura podróży. Żłobki miejskie w Cieszynie poprosiły np. rodziców o to, by uiszczali stałą opłatę, bo inaczej trzeba będzie zwalniać personel. W podobnej sytuacji są też prywatne żłobki i przedszkola.
– Dzwonił pan, pytając o opinię, czy jeśli prywatne przedszkole obniżyło teraz opłatę stałą z 600 zł na 400 zł, to jest to dobre wyjście z sytuacji. Tak, to jest bardzo dobre wyjście. Oczywiście nie musimy teraz ponosić kosztów wyżywienia czy dodatkowych zajęć, ale opłata stała to koszty czynszu, mediów, wypłat personelu. Zwykle to nie są jakieś bardzo dochodowe biznesy, ci przedsiębiorcy nie mają jakiś wielkich oszczędności.
Pamiętajmy o tym, że jeśli te miejsca zwolnią pracowników i przestaną działać, to gdy będziemy już mogli wrócić do pracy, nie będziemy mieli gdzie zostawić swoich dzieci. Dajmy sobie wzajemnie szansę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS