Zasnąłem w łódce i obudziłem się kilka godzin później na zupełnym odludziu, kompletnie odwodniony i bez wody przy sobie. Na szczęście miałem zegarek, więc mogłem określić, gdzie jest północ, a w łódce była naklejka z mapą okolicy, więc udało mi się zorientować, jak wrócić na właściwy ląd, dzięki czemu dotarłem do ośrodka wczasowego o zachodzie słońca po półtorej godziny wiosłowania.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było wejście się do restauracji, gdzie personel przygotowywał się do kolacji. Ubrany tylko w strój kąpielowy, krzyknąłem (tak naprawdę nie krzyknąłem, bo byłem wyczerpany i odwodniony): „WODA!!!!!!! CHCĘ WODY!!!!!”.
Nikt nie zadawał pytań ani nie mówił: „Panie, teraz nie możesz być tutaj”, a recepcjonistka/menedżerka od razu zorientowała się, że coś jest nie tak i pobiegła do lodówki, przynosząc mi coś w rodzaju napoju izotonicznego.
Były chwile, kiedy byłem całkiem pewny, że umrę, ciągle myślałem: „Nie mogę uwierzyć, że umrę jak frajer”. Zaczęło się robić straszne pod koniec, bo zaczęło się ściemniać, na plaży nie było żadnych świateł, a ja wiosłowałem wolno, gdyż bałem się zgubić kierunek.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS