– Obecnie uczestnicy życia gospodarczego i rynków kapitałowych cenią sobie współpracę z niedużymi organizacjami, dzięki czemu dialog zamyka się w stosunkowo wąskim gronie najbardziej decyzyjnych osób – mówi Cezary Andrzejczyk. – To zaś służy budowie zaufania, a ono jest podstawą dla uzyskania przez przedsiębiorcę i przez inwestora najlepszych korzyści – dodaje. – Ważna jest ocena każdego indywidualnego przypadku i indywidualna diagnoza, a potem zaprojektowanie drogi rozwoju z uwzględnieniem z kolei tych qualia, które są po stronie inwestorów – podkreśla Ludwik Sobolewski.
„Istnieją poznawalne jakościowe cechy tego, co dane, które mogą się powtarzać w różnych doświadczeniach i dlatego są pewnym rodzajem uniwersaliów; nazywam je qualia […]. Quale jest bezpośrednio oglądane, jest dane i nie jest przedmiotem błędu, ponieważ jest czysto subiektywne” – można przeczytać na stronie internetowej Qualia AdVisory motto autorstwa Clarence’a Irwinga Lewisa. Pochodzi z pracy „Mind and the World Order” z 1929 r. Lewis jest jednym z twórców pragmatycznej teorii prawdy, opartej na podkreślaniu roli praktyki i doświadczenia, oraz filozofii umysłu.
Tyle teorii, a już nieco bardziej praktycznie, w ramach nowego przedsięwzięcia Sobolewski i Andrzejczyk proponują firmom poprowadzenie relacji inwestorskich, usługi doradztwa m.in. w obszarze wprowadzenia firmy na giełdę, w razie potrzeby znalezienie modelu finansowania pozagiełdowego – w tym także poprzez crowdfunding. A w tym ostatnim kierunku potoczyła się ostatnio kariera byłego prezesa GPW.
Sobolewski od września ubiegłego roku jest związany z największą w naszym regionie Europy platformą crowdinvestingu Beesfund. W ciągu ośmiu lat korzystający z niej emitenci pozyskali 50 milionów złotych. Na marginesie warto zaznaczyć, że już niedługo może być łatwiej pozyskać dodatkowe środki, biorąc pod uwagę planowaną zmianę unijnych regulacji dotyczących crowdfundingu.
Ludwik Sobolewski od wielu lat jest także mocno związany z rynkiem kapitałowym. W 1994 r. został wiceprezesem Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, a w 2006 r. zastąpił Wiesława Rozłuckiego na stanowisku prezesa Giełdy Papierów Wartościowych. Za jego prezesury na GPW zadebiutowało ok. 200 spółek, sporo zadziało się także w obszarze akcjonariatu obywatelskiego. Powstały też równoległy rynek akcji NewConnect i rynek obligacji Catalyst. Później zarządzał giełdą w Bukareszcie. W latach 2015-2016 przewodniczył radzie dyrektorów Posta Romana, narodowego operatora pocztowego w Rumunii. Obecnie jest partnerem zarządzającym kancelarii adwokatów i radców prawnych Sobolewski, Kielska, Dąbrowska, Grabowska.
Z kolei Cezary Andrzejczyk zawodowo zajmuje się doradztwem w zakresie komunikacji marketingowej, komunikacji korporacyjnej, relacji inwestorskich i PR finansowego. Jest obecnie członkiem Rady Ekspertów fundacji Rada Biznesu, a także przewodniczącym Rady Programowej fundacji Invest Cuffs.
Pracował w polskich oddziałach największych globalnych agencji PR (Edelman Polska, H+K Strategies oraz MSL), był rzecznikiem prasowym FM Banku (obecnie Nest Bank), a w latach 2011-2017 pracował w międzynarodowym domu maklerskim X-Trade Brokers (był dyrektorem PR na Polskę i Europę Centralną). Od lipca 2018 r. do marca 2019 r. zajmował stanowisko dyrektora komunikacji korporacyjnej w grupie Open Finance.
Jak zgodnie mówią Sobolewski i Andrzejczyk, dostrzegają spory potencjał w doradztwie biznesowym, poniekąd skrojonym na miarę, gdzie oferta dotyczy nie tylko finansów, ale także komunikacji publicznej, prawa czy też zapewniania zgodności (compliance).
FORBES: Po marcowym załamaniu, widać odbicie na giełdzie nowojorskiej, a nawet na warszawskiej GPW. Czy to wciąż dobry czas na inwestycje na rynku kapitałowym?
LUDWIK SOBOLEWSKI, były prezes GPW, partner Qualia AdVisory: Od lat jedno pozostaje stałe na rynkach kapitałowych – zmienność. Nie ma czegoś takiego jak beznadziejna bessa czy bezwarunkowa hossa. Obecny czas niczym fundamentalnie się nie wyróżnia. Może tylko tym, że przekonaliśmy się poprzez normalne, zwyczajne, codzienne doświadczenie, ze czarne łabędzie naprawdę się pojawiają. To nie jest jednak tak, że wcześniej ich nie było. Były, lecz nie aż tak przenikały naszą codzienność, jak łabędź w postaci koronawirusa. Po marcowym załamaniu, a właściwie czymś głębszym niż załamaniu, bo po krachu, nastąpiło dynamiczne odbicie. I aż do dzisiaj indeksy oraz kursy są na dość wysokim poziomie, a w Polsce pojawiła się nowa rzesza inwestorów indywidualnych.
Polacy w praktyce stali się wyznawcami zasady „never waste a good crisis”?
LS: To również moim zdaniem wynikało z tego, że pewien komunikat przebił się do masowej świadomości: popatrzcie, jak w przeciągu nie lat, nie dziesięcioleci, lecz paru tygodni, można ładnie zarobić na giełdzie, o ile będziemy aktywnymi uczestnikami świata inwestycji kapitałowych, nawet nie będąc inwestorami profesjonalnymi. Odpowiadając jeszcze na poprzednie pytanie, generalnie to jest dobry czas na inwestycje. Zresztą nie ma czegoś takiego, jak „zły czas”. To, co tak nazywamy, to z reguły jest rozminięcie się naszych oczekiwań z konkretnym momentem, kiedy chcielibyśmy, żeby nasze oczekiwania się spełniły. Wtedy często wychodzimy z rynku, sprzedając akcje i zamieniając stratę z papierowej w rzeczywistą. A gdybyśmy przeszli przez „zły czas”, kontrolując jednocześnie nasze emocje, to równie często moglibyśmy zyskać na inwestycji.
Teraz już nie jest trochę za późno, by wskoczyć do pędzącego giełdowego pociągu?
LS: Bardzo często pada takie pytanie. Zadajemy je innym, zadajemy je sami sobie – czy „nie jest za późno?”. Zadajmy to pytanie tym, którzy kilka lat temu nie zdecydowali się kupić akcji CD Projektu, bo uważali, że są już za drogie, albo też nie kupili, z tego samego powodu, bitcoina. Albo kupili wtedy bitcoina, ale nie są obecnie w stanie uzyskać dostępu do swojego portfela kryptowalut. Oczywiście z tego nie płynie ogólna zachęta do kupowania wówczas, kiedy ceny akcji od pewnego czasu zwyżkują. Trzeba dokonywać selekcji, kierując się różnymi przesłankami. Dzisiaj w branży technologicznej mamy wiele spółek zwanych popularnie unicornami, które nie generują zysku, a czasami mają nawet bardzo marny cash-flow, tym niemniej ich kapitalizacja sięga dziesiątek miliardów dolarów, a w akcjonariacie znajdziemy największe fundusze inwestycyjne. Dlaczego? Bo ci inwestorzy uważają, że te spółki dobrze prognozują model przyszłości i odzwierciedlają to w swoich modelach biznesowych, a wskutek tego ich wycena będzie rosła z już obecnie kosmicznych poziomów.
A czy przypadkiem giełdy nie oderwały się zbyt mocno od realnej gospodarki? Widać to szczególnie w USA. Notowania spółek rosną, a na drugim biegunie mamy chociażby kłopoty na rynku pracy. I pewnym symbolem niech będzie też Tesla, która jest więcej warta niż Toyota, co jest totalnie niekompatybilne z liczbą produkowanych przez obie firmy samochodów.
LS: Moim zdaniem to jest efekt tego, że jesteśmy w trakcie tworzenia zupełnie nowej rzeczywistości społecznej i gospodarczej – rzeczywistości sterowanej przez robotyzację, sztuczną inteligencję, zdalny charakter procesów gospodarczych i ogólnie wirtualizację … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS