Decyzją rządu nowy rok szkolny rozpocznie się tradycyjnie. Uczniowie nie będą musieli nosić maseczek, nauczyciele nie przejdą obowiązkowych testów na koronawirusa. Placówki oświatowe otrzymały od rządu tylko ogólne wytyczne. O tym, jak będzie wyglądała nauka, mają decydować dyrektorzy szkół i samorządy.
Minister Dariusz Piontkowski jest przekonany o słuszności swojej decyzji.
– Ci dyrektorzy, z którymi rozmawiałem, wręcz cieszyli się, że ogólnopolskie wytyczne są na tyle elastyczne, że pozwalają im dopasować sposób funkcjonowania szkoły do warunków lokalnych, tych budynków, które mają – stwierdził w poniedziałek, podczas wizytowaniu w szkołach na Podlasiu.
Nie brakuje jednak krytyki. Przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz stwierdził, że wszystkie decyzje zapadają zbyt późno. – Mam wrażenie, że pan minister podchodzi do tego problemu tak, jakby dopiero wczoraj otrzymał tę nominację – mówił w TOK FM. Jego zdaniem MEN pozostawił szkoły same sobie.
Miasto Lublin, które jest organem prowadzącym dla ok. 150 szkół i placówek oświatowych również liczyło na dokładny i przemyślany plan działania. – Rząd powinien przygotować nas do nowego roku szkolnego pod każdym względem: i organizacyjnym, i finansowym, i prawnym. Przez wakacje nie wydarzyło się nic w tym temacie. Nie kwestionuję tego, że szkoły powinny być otwarte, ale brakuje organizacji – przyznaje Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania.
1 września naukę w trybie stacjonarnym mają rozpocząć wszyscy uczniowie. W przypadku wystąpienia zagrożenia epidemicznego dyrektor szkoły, po uzyskaniu pozytywnej opinii powiatowego inspektora sanitarnego i za zgodą organu prowadzącego, będzie mógł podjąć decyzję o nauczaniu hybrydowym. Część dzieci będzie wówczas uczęszczać do szkoły w tradycyjnej formie, a część będzie uczyła się zdalnie. Przy większym zagrożeniu wszyscy przejdą na kształcenie online.
– Dla uczniów od klasy czwartej szkoły podstawowej nauczanie hybrydowe wydaje się zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem. Będą oni mieli okazję do spotkań z nauczycielem, a jednocześnie szkoły nie będą przepełnione – podkreśla Banach. Według ratusza ten tryb funkcjonowania placówek powinien zostać wprowadzony od razu, bez czekania, aż któreś dziecko się rozchoruje.
Dzielenie klasy na pół wiąże się jednak z dodatkowymi godzinami pracy nauczycieli, którzy będą pracować w szkole i przy komputerze. – To kosztuje, a samorządy nie otrzymały od ministerstwa dodatkowych pieniędzy – rozkłada ręce wiceprezydent.
Obowiązkowe maseczki, telefony do inspektorów
Także od zwiększenia subwencji oświatowej zależy podjęcie przez miasto decyzji dotyczących bezpieczeństwa w szkołach. Już teraz samorząd wydaje miesięcznie ok. 150 tys. zł na maseczki, przyłbice, płyny dezynfekcyjne i inne środki ochrony trafiające do placówek. Zakupy robi hurtowo dla wszystkich szkół.
Obecnie w każdej z nich na nowo pisane są regulaminy. W czwartek miejscy urzędnicy zalecili dyrektorom, aby znalazły się w nich zapisy dotyczące obowiązkowego noszenia maseczek podczas przerw. Resztę decyzji pozostawili w ich rękach.
Wydział oświaty podkreśla, że świadomie nie przekazuje dyrektorom szkół żadnych miejskich wytycznych. Powodem jest zróżnicowanie miejskich placówek. – Zupełnie inne wytyczne byłyby dla szkoły podstawowej nr 51 na lubelskich Czubach, gdzie uczy się 1,5 tys. dzieci, a inne dla szkoły podstawowej nr 20 w dzielnicy Za Cukrownią, gdzie jest 350 uczniów. Dyrektorzy wiedzą, jakie rozwiązania będą najlepsze – tłumaczy zastępca prezydenta.
Miasto przygotowało jedynie rekomendacje, z których szkoły mogą, ale nie muszą korzystać.
Banach zapewnia, że większość z dyrektorów podjęło już ważne decyzje, np. o niewpuszczaniu rodziców do szkół, reorganizacji pracy stołówek lub przyporządkowaniu poszczególnym klasom konkretnych sal lekcyjnych, także na czas przerw. Uczniowie będą w jednym miejscu aż do momentu skończenia zajęć, co ma zminimalizować ryzyko zakażenia. Wyjątkiem będą zajęcia sportowe, które muszą się odbywać w sali gimnastycznej lub na boisku.
Aby zmniejszyć ryzyko zakażenia, wuefiści zrezygnują z gier zespołowych. Częściej też będą prowadzili zajęcia na dworze. Dyrektorzy dużych szkół, takich jak SP nr 16, SP nr 28, SP nr 30 i SP nr 51, są zmuszeni szukać pomieszczeń na dodatkowe świetlice. Dotychczasowe sale są zbyt małe, aby zachować odpowiednie odległości.
Miejski wydział oświaty dba z kolei o to, aby każdy dyrektor szkoły miał pewny i szybki kontakt z inspektorem sanepidu.
– Dyrektor musi reagować bardzo szybko i o różnych porach. Powinien mieć w swoim telefonie pewny numer do jednego z inspektorów powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Musi wiedzieć, że zawsze ktoś odbierze i podejmie decyzję – tłumaczy Mariusz Banach.
Lista numerów telefonu została już przekazana władzom szkół.
Trzeci wariant. Nauka online
Minister Piontkowski informował, że w wyjątkowych sytuacjach, np. wykrycia zakażenia w szkole lub dużej liczby zakażeń w danym powiecie, dyrektor szkoły będzie mógł zarządzić tryb kształcenia na odległość.
Jeszcze niemal dwa miesiące wcześniej lubelski ratusz rozpoczął przygotowania do takiego scenariusza. Gotowy jest już zapowiadany wówczas zestaw dobrych praktyk zawierający pomysły nauczycieli, uczniów, rodziców i dyrektorów na realizację nauczania zdalnego. W czwartek materiały wręczono dyrektorom szkół.
Co się znalazło w zestawie? Główny pomysł przewijający się przez strony arkuszy dotyczy przygotowania uczniów i nauczycieli do kształcenia online. To m.in. spotkania i rozmowy mające na celu podniesienie umiejętności informatycznych oraz przezwyciężenie obaw związanych z komunikacją przez internet. Takie spotkania online odbywały się np. w szkole podstawowej nr 45 w Lublinie.
Istotna jest też rola pedagoga, który pomaga w momencie napotkania przez uczniów i ich rodziców trudności. W niektórych szkołach stworzono wirtualne pokoje psychologa czy powołano zespoły pomocy psychologiczno-pedagogicznej online. Zgodnie z wnioskami przesłanymi przez dyrektorów placówek takie działania zwiększyły nie tylko umiejętności, ale także motywację uczniów i nauczycieli do korzystania z dostępnych technologii.
Dzięki ankietom, które miasto przesłało do szkół, okazało się, że niektórzy uczniowie mieli opory przed włączeniem kamerki koniecznej do zajęć online. – Zdarza się, że czuli się skrępowani – tłumaczy Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania. Inni nie otrzymywali wsparcia ze strony rodziców w rozwiązywaniu zadań. W takim wypadku istotna była wyrozumiałość nauczycieli.
Problemem niejednego ucznia było dzielenie jednego komputera z innymi domownikami. Zgodnie z wynikami ankiety, dobrym rozwiązaniem było nagrywanie lekcji przez nauczycieli. Uczniowie mogli je odsłuchać w momencie, gdy dysponują sprzętem. Ułatwieniem była publikacja treści na stronach, które nie wymagają logowania się przez komputer (np. www.anchor.pl). Dzięki temu dzieci miały możliwość odtworzyć podcasty na swoich smartphonach.
Wciąż wielu lubelskich uczniów nie ma komputera w domu. Dyrektor szkoły podstawowej nr 23 zarządził przygotowywanie dla nich pakietów zawierających przerabiany materiał, w tym omówienia ćwiczeń i zadania.
W czwartek miasto przekazało dyrektorom, że mogą w razie potrzeby wykorzystać w swoich placówkach dobre praktyki zaobserwowane w innych szkołach. Wydział oświaty ma nadzieję, że dzięki temu zupełnie na nowo zostaną stworzone plany lekcji.
– Niektóre lekcje powinny odbywać się w formie wideokonferencji, inne w formie nagrania. Zajęcia online powinny być nagrywane i udostępniane po lekcjach, aby można było je obejrzeć o każdej porze. Nauczyciele nie powinni też wymagać ciągłej obecności dzieci przed komputerem, bo nie każde ma do niego równy dostęp. Ministerstwo powinno wszystko zaś uporządkować. W ramowym planie nauczania powinien pojawić się osobny rozdział dotyczący nauczania zdalnego – konkluduje wiceprezydent Banach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS