Łotwa na rowerze – spis treści
Zachód Słońca nad Bałtykiem koło Tūji
Historyczne Inflanty, Hanza i czarny balsam
Gdy pytałem znajomych rowerzystów, co wspominają z Łotwy z ich podróży rowerem dookoła Morza Bałtyckiego, wśród odpowiedzi pojawiała się przede wszystkim Ryga z imponującym Starym Miastem i… długie, w dodatku nudne przejazdy po głównych trasach. Tymczasem Łotwa to także dawne Inflanty Polskie, zamieszkane dzisiaj przez liczną i aktywną Polonię, będące jednocześnie coraz bardziej wyludnionym wschodem kraju. Łotwa to także ogromna część historii średniowiecznej Hanzy, do której mamy dużo szczęścia podczas ostatnich podróży. To także ciągnące się kilometrami szerokie, puste, piaszczyste plaże nad Morzem Bałtyckim. Warte uwagi są też wewnętrzne łotewsko-rosyjskie stosunki społeczne i wspomniane procesy migracyjne. I tradycyjny czarny balsam z Rygi – najbardziej wariant z czarną porzeczką…
Łotewskie wybrzeże Bałtyku – Veczemju klintis
Air Baltic – tu nie trzeba pakować roweru!
Do wyjazdu na Łotwę zachęca łotewska linia lotnicza Air Baltic – jest jedną z tych nielicznych, które liberalnie podchodzą do kwestii pakowania roweru. Zamiast rozkładania go na części i zabezpieczania na różne sposoby wewnątrz kartonowego pudła, tym razem wystarczyło odkręcić kierownicę i pedały, spuścić powietrze z kół i nadać – jak zawsze – w bramce obsługującej bagaż ponadgabarytowy. I wkrótce z niekłamaną przyjemnością obserwować, jak pracownik obsługi gdańskiego lotniska wprowadza rower po taśmie do luku bagażowego turbośmigłowego Bombardiera. A później jeszcze tę samą procedurę przejść w Rydze. Obydwa loty rower przeszedł bez szwanku, a za każdym razem przygotowania do jego nadania wynosiły około kwadransa.
Siatka połączeń Air Baltic – są Gdańsk i Warszawa
Rēzekne, gdzie narodziła się Łotwa
Początek mojej trasy w 30-tysięcznym mieście Rēzekne w Łatgalii był bardzo symboliczny. To tutaj podczas kongresu w maju 1917 roku w Katedrze Najświętszego Serca Jezusowego narodziła się Łotwa, terytorialnie bliska jej dzisiejszego kształtu. Wtedy to Łotysze z Łatgalii podjęli decyzję o zjednoczeniu z regionami Vidzeme i Kurzeme (po polsku: Kurlandia) i powołali tymczasowy rząd. Wcześniej przez około 300 lat Łatgalia była najpierw częścią Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a po I rozbiorze Polski – częścią Imperium Rosyjskiego. Rok po łatgalskim kongresie Łotewska Rada Narodowa przyjęła do swojego grona przedstawicieli tymczasowej rady Łatgalii i 18 listopada 1918 roku proklamowała niepodległość Łotwy. I mimo że Łotwa ponownie utraciła niezależność w 1939 roku na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow, stając się rok później Łotewską Socjalistyczną Republiką Radziecką, Łotysze rok 1918 uznają za początek niepodległości swojego kraju. O wszystkim opowiada Muzeum Historii i Kultury Łatgalii w Rzeżycy – niestety, brak jest polskich pomocy przy zwiedzaniu, ale dostępne są rosyjskie i angielskie.
Cerkiew Narodzenia Matki Bożej w Rzeżycy
Łatgalia to dawne Inflanty Polskie
Dzisiejsza Łatgalia to dawne Inflanty Polskie, a Rēzekne nosiło kiedyś polską nazwę Rzeżyca. Prawie 200 lat polskiego panowania na tych ziemiach zostawiło wiele śladów po naszych rodakach. Polskie szkoły, polskie tablice na cmentarzach i w miejscach pamięci, dawni polscy właściciele wartych odwiedzenia obiektów, a przede wszystkim nawet około 15% dzisiejszych mieszkańców tych ziem, nazywających siebie Polakami. Część wystawy w muzeum w Krasławiu opowiada o polskiej części historii miasta. Nawet główna siedziba Związku Polaków na Łotwie znajduje się nie w stołecznej Rydze, ale właśnie w Łatgalii, w drugim największym mieście kraju – Dyneburgu. Ciekawostką jest, że właśnie Dyneburg jest miejscem urodzenia Teresy Czerwińskiej, obecnej minister finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego.
Wystawa o polskiej części historii Krasławia
Piękny dwór Kierbedziów w Dłużniewie
Wśród miejsc, które powstały dzięki polskim mieszkańcom tych ziem jest piękny, schowany w lesie koło wsi Lūznava (dawne polskie Dłużniewo) dwór, do którego z Rēzekne prowadziło pierwszych kilkanaście kilometrów mojej łotewskiej wyprawy. Dwór zaprojektowany został przez polskiego inżyniera i generała armii rosyjskiej Stanisława Kierbedzia w stylu Art Nouveau, a wybudowany został w 1911 roku już po jego śmierci przez córkę Eugenię. Odnowiony z pomocą środków pomocowych Unii Europejskiej dawny dwór Kierbedziów kontrastuje dzisiaj z budynkami zamkniętych zakładów w centrum wsi. A w tym samym czasie, gdy pod dworem w Lūznavie ze specjalnie wybudowanej ładowarki ładuje się samochód elektryczny, bezrobotni mieszkańcy wsi kryjący się przed upałem pod drzewami wokół jedynego sklepu tutaj otwierają kolejne piwo.
Dwór Kierbedziów w Dłużniewie (łot. Lūznava)
Jedna czwarta Łotyszy wyjechała z kraju
Na skutek procesów społecznych i gospodarczych z jakimi mierzymy się również w Polsce i całej Europie, w ostatnich 25 latach populacja Łotwy zmalała o 25% – z prawie 2,7 miliona w 1989 roku do poniżej 2 milionów w 2015 roku. Co piąty młody, sprawny, w wielu przypadkach dobrze wykształcony Łotysz postanowił szukać swojego szczęścia poza granicami kraju, najczęściej na Wyspach Brytyjskich. Jednak to, co z jednej strony wydaje się kryzysem, z drugiej jest szansą dla… turystyki, w tym także rowerowej. Wschód kraju to dzisiaj często pozamykane zakłady rolnicze i przemysłowe, opuszczone domy. Ale wciąż pozostali serdeczni mieszkańcy, z naturalną ciekawością względem przybyszów z innych krajów, bezpieczne prawie puste drogi, przybywające wciąż kolejne miejsca noclegowe, udogodnienia krajoznawcze, inwestycje w infrastrukturę. Każdy pociąg przyjeżdżający na wschód z Rygi ma przedział rowerowy, a nieniepokojona niczym bujna natura ma swoje 5 minut w momencie słabości miejscowego człowieka.
Polodowcowy krajobraz Łatgalii
Przez Park Narodowy Raźno
Za Lūznavą zaczyna się obszar parku narodowego Razna, którego założeniem jest nie tylko chronić jezioro o tej samej nazwie i polodowcowy krajobraz wokół niego, ale także zachować dorobek kulturowy tej części Łatgalii. Rzeczywiście, podróżując pagórkowatym obszarze Razny często mijałem wsie, w których dominują stare, często już opuszczone, drewniane domy, a swój święty porządek wciąż wydają się narzucać skryte wśród drzew stare kościoły. Ten odcinek zakończyłem w miejscowości Andrupene z malutkim skansenem, prezentującym niewielkie zbiory etnograficzne pochodzące z Łatgalii. Przeczekując deszcz w miejscowym sklepiku wraz z tutejszymi smakoszami tanich alkoholi dowiedziałem się, że co drugi z nich ma polskich przodków. “Może i stąd te gusta”, wtedy pomyślałem.
Jezioro Raźno w Parku Narodowym Raźno
Na szutrowych trasach Łotwy
Po Parku Narodowym Raźno i Łatgalii jeżdżę szerokimi szutrowymi trasami, bez których trudno wyobrazić sobie rowerową podróż po dawnych nadbałtyckich republikach radzieckich. Jednak już pierwszego dnia zostaję pozytywnie rozczarowany wygodą jazdy. Ze względu na naprawdę niewielkie natężenie ruchu samochodowego w tej części kraju większość z szutrowych dróg jest bardzo przyzwoitej jakości, a tworzącą się czasem “tarkę” zawsze można ominąć, zaś “piaskownicy” zupełnie uniemożliwiającej jazdę nie spotkałem w Łatgalii ani razu. Kilka trudniejszych, choć zaledwie kilkusetmetrowych odcinków spotkałem później, na nadbałtyckim odcinku mojej trasy. A po wyjeździe na asfaltową trasę przed Agłoną zaskoczył mnie fakt, iż może nawet 3 na 4 kierowców ciężarówek mijało mnie z wielkim szacunkiem lewym pasem szosy. A warto dodać że samochodów ciężarowych widzi się tu zdecydowanie więcej niż samochodów osobowych.
Na szutrowej trasie w Łatgalii
Agłona, nazywana łotewską Częstochową
Kilka kilometrów za Andrupene kończą się szutry i odtąd po asfaltowych drogach jechał będę przez Agłonę do Krasławia, a potem do Dyneburga. Agłona nazywana jest “łotewską Częstochową”, choć zastany przeze mnie pusty plac przed bazyliką Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i zaledwie jedna osoba wewnątrz kościoła zupełnie nie przypominają Jasnej Góry. Tymczasem podczas pielgrzymki Jana Pawła II w 1993 roku, a także podczas święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w sierpniu każdego roku, na placu pojawia się aż 300 tysięcy wiernych z Łotwy i krajów ościennych. W tym roku Łotwę, w tym i Agłonę, odwiedzi papież Franciszek, który odprawi mszę przed agłońską bazyliką w dniu 24 września.
Agłona – łotewska Częstochowa
W Agłonie mam okazję zaznać gościnności ze strony właścicielki gospodarstwa agroturystycznego, która na kolację i śniadanie serwuje gościom swoje specjały, które okazują się kuchnią bardzo zbliżoną do polskiej. Najbardziej cieszę się z pysznego chłodnika, który w upalny dzień smakuje wyśmienicie. A potem przekonuję się, że na łotewską kuchnię miała wpływ ta niemiecka, więc w menu moich gospodarzy i w mijanych restauracjach znajdowałem zwykle sznycle przyrządzane na kilka sposobów, często z warzywnymi dodatkami. I zwykle jednak żałowałem, że oprócz naleśników nie miałem okazji trafić na bardziej wschodnie potrawy mączne.
Posiłek w jadłodajni w Krasławiu
80% szkolnych przedmiotów w języku łotewskim
“Paldies, tas bija ļoti garšīgi, arlabunakti!” – tymi słowami na szybko sprawdzonymi w internetowym translatorze podziękowałem gospodyni z Agłony za kolację i życzyłem dobrej nocy. Język łotewski, wraz z litewskim, to jedyne dwa języki z grupy języków bałtyckich, które przetrwały do dzisiaj. A wokół stosowanych języków na Łotwie od lat panuje gorąca atmosfera. Niedługo wejdzie w życie kolejna reforma edukacji, która nakaże szkołom publicznym nauczanie aż 80% przedmiotów w języku łotewskim, co budzi gorący sprzeciw ludności rosyjskiej. Łotewski rząd w ten sposób konsekwentnie dąży do ograniczania rosyjskich wpływów w kraju. Bezpieczne pozostaną szkoły m.in. polskie, litewskie, czy estońskie, funkcjonujące na bazie dwustronnych porozumień międzypaństwowych. Tego typu porozumienia brakuje w napiętych stosunkach pomiędzy Rygą i Moskwą.
Łotwa w miniaturze – piękne kwiaty przed starą chatą
I choć prawie wszyscy spotkani mówią, że mieszkańcy Łotwy żyją zgodnie bez względu na narodowość, to te narodowe tarcia widać obserwując chociażby… telewizję w miejscach noclegowych. Dwukrotnie w ciągu moich siedmiu dni na Łotwie zdarzyło się, że w telewizorze nie było łotewskich kanałów lub były dostępne na dalszych pozycjach, za chyba kilkadziesięcioma rosyjskimi o – na pierwszy rzut oka – bardzo wątpliwej jakości. Łatwo się domyślić, że rosyjski właściciel nie życzył sobie obecności łotewskich mediów w swoim obiekcie tym samym przykładając rękę do szerzenia rosyjskich wpływów w państwie.
Wybrzeże Morza Bałtyckiego na północy Łotwy
Jeziorko polodowcowe w kształcie serca
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów z Agłony do Krasławia miałem okazję spojrzeć przez obiektyw drona na niewielkie jeziorko polodowcowe w kształcie serca, malowniczo przedstawiane w prospektach reklamowych. Na miejscu bardziej podoba mi się praktyczne zaaranżowanie brzegu za pomocą drewnianych schodów i pomostów niż faktyczny kształt jeziora, raczej dość luźno nawiązujący do symbolicznego serca. Miejsce jednak zachęca nawet do dłuższego postoju – na posiłek lub nawet nocleg w namiocie w bezpośredniej okolicy.
Jeziorko polodowcowe w kształcie serca
W Krasławiu – najbardziej polskim z miast
Dzisiejsza łotewska Krāslava, będąca kiedyś polskim Krasławiem, przypomina znów o polskiej historii regionu i miasta. Najpierw Jan Ludwik Plater – wojewoda, starosta i kasztelan inflancki, a potem jego syn Konstanty Ludwik dali miastu m.in. ratusz, kościół, szpital, pałac i bibliotekę, a rozwój miasta pod ich kierownictwem przerwał I rozbiór Polski w 1772 roku odbierający nam Inflanty Polskie. Z tych samych Platerów wywodzi się urodzona w Łatgalii znana Emilia Plater – hrabianka, kapitan Wojska Polskiego w powstaniu listopadowym i patronka ulic w wielu polskich miastach. W muzeum historycznym znajdującym się w krasławskich zabudowaniach pałacowych można obejrzeć wystawę wspominającą m.in. polskie losy miasta. Naprzeciw znajduje się dobrze wyposażony punkt informacji turystycznej.
Pałac Platerów w Krasławiu
Koszmarna trasa wzdłuż pięknej Dźwiny
Między Krasławiem a Dyneburgiem spotkał mnie chyba największy zawód wyjazdu. Trasa rowerowa wzdłuż jednej z największych atrakcji przyrodniczych Łotwy, malowniczych zakrętów rzeki Dźwiny tzw. Daugavas Loki, okazała się nieprzejezdna dla roweru z sakwami. Albo raczej: przejezdna wyłącznie w towarzystwie słów uznawanych za mocno nieeleganckie – po korzeniach, kamieniach, piachu. Koszmar. Żałuję bardzo, ale nie namawiam do pokonywania tej trasy, nawet mimo wymieniania jej nawet na rowerowej mapie Łotwy. Na szczęście nie oznacza to konieczności rezygnacji z odwiedzenia dwóch ciekawych miejsc położonych w tej okolicy.
Meandry Dźwiny – Daugavas Loki
We wsi starowierców nad Dźwiną
Do zabytkowej wsi starowierców Slutišķi nad Dźwiną i do popularnej wieży widokowej można sprawnie dotrzeć na chwilę zjeżdżając z sukcesywnie remontowanej za unijne pieniądze szosy łączącej Krasław z Dyneburgiem, jadąc kilka ostatnich kilometrów po średnio przyjemnym, szutrowo-kamienistym, szerokim trakcie. Slutišķi to 10 drewnianych, zachowanych gospodarstw wiejskich, rozrzuconych na długiej polanie wzdłuż rzeki. Zamiast spodziewanego skansenu na miejscu zastaję wciąż zamieszkałe, zadbane zagrody, których gospodarzom średnio uśmiecha się nawet fotografowanie z ich domami w tle.
Na rowerze po wschodniej Łotwie
Widok na majestatyczną Dźwinę
Zaledwie kilka kilometrów z wysokiej, drewnianej wieży stojącej na wysokim brzegu Dźwiny rozpościera się rzeczywiście piękny, panoramiczny widok na majestatycznie płynącą tu Dźwinę. Dla Łotyszy jest to na tyle ważne i charakterystyczne miejsce, że znalazło się nawet na łotewskim banknocie o nominale 10 latów. Który naturalnie trudno już zobaczyć w użyciu ze względu na wprowadzone na Łotwie euro.
Wieża widokowa nad Dźwiną
Polacy w “polskim” kościele w Dyneburgu
W 100-tysięcznym Dyneburgu (w łotewskim: Daugavpils) mam przyjemność zamienić kilka słów z szefem Związku Polaków na Łotwie i szczęście trafić na uroczyście obchodzony jubileusz kapłaństwa w Kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, w której uczestniczy wielu polskich wiernych. Polskie głosy słyszę co chwilę, nieopodal powiewa polska flaga na budynku polskiego gimnazjum. Wśród mieszkańców Dyneburga jest około 15% Polaków, niewiele mniej od… Łotyszy, ale od jednych i drugich wyraźnie więcej jest tu Rosjan, którzy stanowią aż około połowę mieszkańców miasta. To w takich środowiskach na Łotwie plany nadchodzącej reformy językowej muszą oznaczać niezadowolenie, jednak jak mówią wszyscy pytani, wszystkie nacje żyją tu ze sobą bardzo zgodnie.
Siedziba Związku Polaków na Łotwie w Dyneburgu
Niesamowita twierdza w Dyneburgu
Jednak to z czego słynie Daugavpils to nie mniejszości narodowe, ale… naprawdę niesamowita twierdza wybudowana przez Rosjan nad Dźwiną. Rozpoczęta po przejęciu Infantów od Polaków budowa zakończyła się w 1878 roku powstaniem warownego małego miasta, w którym gościli m.in. carowie Aleksander I, Mikołaj I, Aleksander II, Aleksander III i Mikołaj II. Dziś Łotysze chwalą się dyneburską twierdzą jako jedyną tak dobrze zachowaną budowlą tego typu i tej wielkości w Europie. Rzeczywiście, długo nie chciała zmieścić się we wciąż oddalającym się obiektywie kamery drona.
Twierdza w Dyneburgu nad Dźwiną
Co ciekawe, twierdza jeszcze kilka lat temu była na sprzedaż – w całości lub “na części”. Dzisiaj oferta wydaje się być nieaktualna, gdyż część budynków zajmuje administracja publiczna, część wykorzystano na mieszkania komunalne, a jeszcze w innych powstały placówki kulturalne, z których słynie “nowa” twierdza. Na terenie twierdzy Daugavpils znajduje się m.in. muzeum Marka Rothko – amerykańskiego artysty z żydowskimi korzeniami, który urodził się właśnie w Dyneburgu. Do twierdzy do dziś wjeżdża się przez ufortyfikowane bastiony, a widok z lotu ptaka potwierdza doskonały stan układu twierdzy, wraz z zachowanymi fosami, wałami ziemnymi, bastionami…
Miejski deptak w Dyneburgu
Krajoznawcza teleportacja do Rygi
Gdy po prawie dwóch dniach dość intensywnej, lecz monotonnej jazdy wzdłuż Dźwiny znów wjechałem w naprawdę efektowne uliczki Starej Rygi, czułem się trochę jak po krajoznawczej teleportacji do innej krainy. Niedaleko centrum miasta minąłem dawne hangary niemieckich zeppelinów, przeniesione w latach 20-stych XX wieku z miasta Lipawa. Blisko hangarów, na końcu ulicy, niedaleko hotelu gdzie spałem tej nocy, wyrósł ogromny pałac Łotewskiej Akademii Nauk, przypominający warszawski Pałac Kultury i Nauki. A następnego dnia w samochodowym, niedzielnym korku stojącym na drodze w kierunku bałtyckiej plaży czekały karnie zadbane SUV-y, podczas gdy jeszcze przed chwilą w wiejskich sklepach spożywczych na wschodzie Łotwy trudno mi było znaleźć choć niewielki wybór słodyczy.
Stare Miasto w Rydze
Kameralne wybrzeże Bałtyku na północ od Rygi
Do tego nieskromnego obszaru miejskiego Rygi przylega bardzo kameralne, zgrabne wybrzeże Bałtyku w regionie Vidzeme na północ od Rygi. Niewielkie klify co prawda nie oszałamiają skalą i majestatem, jaki znamy chociażby z Kępy Redłowskiej w Polsce, ale czarują misternie rzeźbionymi w piaszczystym brzegu niewielkimi zagłębieniami i grotami. Delikatne dzieło przyrody stworzone przez – wydawać by się mogło – niezgrabny Bałtyk leży około 10 kilometrów na północ od wsi Tūja i jest jednym z tych najbardziej charakterystycznych miejsc na łotewskim wybrzeżu, jednocześnie stanowiąc bardzo ciekawy obiekt geologiczny.
Veczemju klintis – nadbałtyckie groty
Na tym samym odcinku wybrzeża Bałtyku stoi stara, maleńka latarnia morska Kurmrags. Podmyta przez podstępne prądy, na lata zrzucona z niewielkiego klifu do wody, dzisiaj znów pręży się w świetle Księżyca na kamienistej bałtyckiej plaży i pracuje na markę tego najbardziej znanego obiektu na północnym wybrzeżu Łotwy. Najlepiej dotrzeć tu bezpośrednio plażą, gdyż nie udało mi się odnaleźć wąskiego przejścia pomiędzy prywatnymi posesjami z prowadzącej wzdłuż morza drogi, o którym wspominają niektóre relacje. Mimo kamienisto-piaszczystego typu plaży na tym odcinku krótki przejazd rowerem nie powinien być problemem.
Stara latarnia morska Kurmrags nad Bałtykiem
Dwa europejskie szlaki EuroVelo
Wzdłuż wybrzeża Łotwy przebiegają trasy dwóch szlaków europejskiej sieci EuroVelo. Aby zobaczyć te najpiękniejsze miejsca na północnym wybrzeżu należy opuścić EuroVelo 10 zwany szlakiem Morza Bałtyckiego i podążać za znakami EuroVelo 13 – szlaku biegnącego wzdłuż dawnej europejskiej “żelaznej kurtyny”. Obydwie europejskie trasy są bez wątpienia najczęściej wybieranymi sposobami przejazdu przez Łotwę, jednak zdanie się wyłącznie na nie to jak… jedynie polizanie papierka od popularnych tu serków twarogowych w czekoladzie, które w tutejszych hipermarketach zajmują całe chłodnie! W dodatku “pokręcony” sposób poprowadzenia łotewskich EuroVelo powoduje, że większość spieszących się na Nordkapp rowerzystów zignoruje wiele z bocznych odcinków i nie zobaczy wszystkich interesujących miejsc.
Na rowerze po łotewskich szlakach EuroVelo
4. najpunktualniejsza linia lotnicza świata
Na Łotwę najszybciej jest dostać się wspomnianą linią lotniczą Air Baltic. Mój lot był jednym z pierwszych wykonanych z lotniska im. Lecha Wałęsy w Gdańsku, a oprócz mojego miasta łotewska linia lata jeszcze z Warszawy. Ciekawe, że Air Baltic bryluje w rankingach punktualności, a w magazynie pokładowym z maja 2018 szczyciła się 4. miejscem na świecie w ostatnim rankingu. Loty do Polski realizowane są głównie turbośmigłowymi samolotami Bombardier Q400, ale Air Baltic planuje wymienić w najbliższych latach całą flotę na nowoczesne Bombardiery CS300, z których jednego zastałem na ryskim lotnisku przed powrotem. Inną ciekawostką jest fakt, że to właśnie łotewska linia lotnicza jako pierwsza na świecie otrzymała pierwsze egzemplarze tego produkowanego w Kanadzie samolotu.
Bombardier CS300 w barwach Air Baltic na lotnisku w Rydze
Urocze kontrasty, historyczne akcenty i zaskakujące drobiazgi
I taka właśnie jest Łotwa. Z jednej strony kusząca wygodnym transportem na pokładzie 4. najbardziej punktualnej linii lotniczej świata, z drugiej pokazująca swoje naturalne atrakcje z szutrowych, czasem mocno zakurzonych traktów na wschodzie kraju. I wszędzie – właśnie, prawie zapomniałem! – w każdym z łotewskich miast w którym byłem, pamięta się o rowerzystach i oferuje im albo porządne drogi rowerowe (Ryga, Dyneburg), albo wyznaczone pasy na jezdni, albo przynajmniej ciągi pieszo-rowerowe. Jedne i drugie z tak dużą liczbą wygodnie zniwelowanych krawężników na przejściach i skrzyżowaniach, jakich nie widziałem nigdy dotąd, ani w Polsce, ani nawet w żadnym mieście w Niemczech. Ot, kraj uroczych kontrastów, historycznych akcentów i zaskakujących drobiazgów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS