Pomimo plotek, które przepowiadały nadejście tej chwili już od letniej przerwy w MotoGP, decyzja Lorenzo zakomunikowana podczas finału w Walencji była dla wielu zaskoczeniem. Po niezwykle trudnym roku z Hondą, trzykrotny mistrz królewskiej kategorii rzucił ręcznik i zrezygnował z dalszej rywalizacji.
Hiszpanowi na pewno nie pomogły kontuzje, które dręczyły go jeszcze przed startem sezonu. Następstwa urazu stopy, odniesionego w 2018 roku niekorzystnie wpłynęły na adaptację do RC213V podczas lutowych testów i uniemożliwiły szybki progres.
W rozmowie z BT Sport, pochodzący z Majorki jeździec powiedział: – Kontuzje przyspieszyły moją decyzję. Gdyby nie one, pewnie bym został i spróbował być konkurencyjnym na Hondzie.
Podczas swojej długiej kariery – debiut w najwyższej kategorii nastąpił w 2008 roku – Lorenzo niejednokrotnie zmagał się z poważnymi kontuzjami, ale nigdy wcześniej się nie poddał i wracał do ścigania z wielką determinacją. – Zwykle był to długi proces, ale pewność zawsze powracała. Tak było w sezonie 2008.
– Podczas debiutanckiego roku miałem pięć poważnych kontuzji. W jednym wypadku ucierpiała głowa i nic z niego nie pamiętałem. Kiedy wróciłem na tor byłem bardzo wolny, ale stopniowo się poprawiałem. Zakończyłem rywalizację na drugim miejscu w 2009 roku i zdobyłem tytuł w 2010.
Jednak w 2019 roku, po kolejnej serii urazów, Lorenzo zdecydował się zakończyć karierę: – Była to kombinacja różnych czynników: wypadki, motocykl, który mi nie pasował, brak motywacji i cierpliwości, by czekać kolejny rok. Zwłaszcza, że mam już 32 lata.
– Kontuzja pleców jest zawsze poważna. To nie to co stopa czy ręka. W najgorszym wypadku można zostać sparaliżowanym. Stwierdziłem, że muszę jeździć ostrożniej, aby ponownie nie upaść.
Lorenzo jest przekonany, że gdyby nie wypadki, wszystko inaczej by się potoczyło. – W Le Mans byłem czwarty w drugim treningu, jedynie 0,3 s za najlepszym. W wyścigu dojechałem jedenasty, 14 s za zwycięzcą, czyli traciłem poniżej sekundy na okrążeniu.
– Potem w Montmelo [Grand Prix Katalonii] jechałem w czołowej grupie i na początku byłem bardzo szybki. Sądzę, że mogłem skończyć na piątym, szóstym miejscu. Reprezentant Hondy nie ujrzał jednak flagi w szachownicę po wypadku, który wykluczył z rywalizacji również trzech innych jeźdźców.
Następnego dnia Lorenzo zaliczył kolejną kraksę. Tym razem podczas sesji testowej, a sam wypadek był bardzo poważny. – Od tamtej pory bardzo się bałem, aby nie zrobić sobie krzywdy. Jednak już kilka dni później nastąpiła kolejna katastrofa – w Assen.
Ucierpiały dwa kręgi i zawodnik musiał pauzować cztery wyścigi. – Od tamtego momentu sam siebie zacząłem pytać, co ja tu jeszcze robię. Prawda jest taka, że po tym wszystkim nie mogłem już odnaleźć w sobie motywacji – zakończył Jorge Lorenzo.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS