Bardzo interesującą wystawę otwarto w Galerii Sztuki Współczesnej Muzeum Północno-Mazowieckiego. „Liryczne światy Konrada Srzednickiego” to nie tylko prezentacja twórczości wybitnego artysty w roku 30-lecia jego śmierci i przed zbliżającym się stuleciem urodzin, ale też akcenty lokalne. Konrad Srzednicki urodził się bowiem w Wysokiem Mazowieckiem, kształcił się w Łomży, a prezentowane na wystawie prace pochodzą ze zbiorów łomżyńskiego kolekcjonera Sławomira Zgrzywy. – Piękna jest ta wystawa! – zachwycała się żona artysty Danuta Srzednicka, akcentując fakt, że wiele eksponowanych prac wydrukował własnoręcznie jej mąż, część z jej pomocą, a niektórych w ogóle nie było w obiegu, powstały bowiem w znikomej ilości egzemplarzy.
Konrad Srzednicki urodził się w roku 1894 roku w Wysokiem Mazowieckiem w rodzinie drobnoszlacheckiej. W rodzinnej miejscowości uczęszczał do szkoły powszechnej, a naukę kontynuował w Łomży, również w okresie słynnych strajków szkolnych roku 1905.
– Nie jest jasne, czy po strajku kontynuował naukę w gimnazjum rosyjskim w Łomży, czy też w nowo powstałej Prywatnej Siedmioklasowej Szkole Handlowej Męskiej – mówi Sławomir Zgrzywa. – Brak wykazów uczniów, którzy ukończyli obie szkoły w latach 1913-1914, nie wiadomo więc z całą pewnością, czy i którą z tych łomżyńskich szkół średnich wówczas ukończył.
Wiadomo za to, że walczył w armii carskiej podczas I wojny światowej, a po jej zakończeniu w wojnie polsko-bolszewickiej. Artystyczne uzdolnienia wykazywał już od najmłodszych lat, jednak dopiero w roku 1921 mógł podjąć edukację w tym kierunku. Po ukończeniu studiów skoncentrował się na technikach graficznych, przede wszystkim litografii i akwaforcie, wielokrotnie biorąc udział w międzynarodowych wystawach i konkursach oraz przygotowując wiele znaczących prac, na przykład płaskorzeźbę polskiego godła na budynek koszar na Westerplatte. Po II wojnie światowej już na stałe związał się z Krakowem, wykładając na tamtejszej ASP, sprawując wiele funkcji i będąc jednym z twórców krakowskiej szkoły grafiki. Był aktywny twórczo niemal do końca życia, a zmarł w roku 1993, mając blisko 99 lat. Plany wystawy upamiętniającej tak znaczącego artystę były w Łomży od lat, ale z różnych względów trudno było je zrealizować.
– Jest to dowód naszej pamięci o Konradzie Srzednickim, ponieważ niedawno obchodziliśmy 30 rocznicę jego śmierci, a w przyszłym roku będzie stulecie jego urodzin – podkreślała kierownik galerii Karolina Skłodowska, dodając, że marzyła o zorganizowaniu takiej wystawy od co najmniej 30 lat, ale wcześniej nie było to możliwe. Udało się to dopiero dzięki historykowi i regionaliście Sławomirowi Zgrzywie, który od kilkunastu lat kolekcjonuje prace Konrada Srzednickiego.
Początkiem owego zbioru był zamysł przygotowania wydawnictwa opisującego ludzi kultury związanych z ziemią łomżyńską, a po zakupieniu pierwszej grafiki „Konie świętego Marka” Sławomir Zgrzywa od lat konsekwentnie powiększa swą kolekcję Srzednickiego.
Na wystawie, złożonej z prac powstałych w latach 1935-1989, są prezentowane przede wszystkim grafiki i rysunki, których jest ponad 50. Dopełniają je pojedyncze obrazy, w tym autorstwa pierwszej żony artysty Olgi Peczenko, druki artystyczne i dokumenty, przybliżające artystę również jako człowieka. Dochodzą do tego dwa projekty witraży, które ostatecznie nie powstały, ale są sporą ciekawostką w dorobku artysty. Jak opowiadała Danuta Srzednicka zostały one, podobnie jak wiele innych prac, ukradzione z ich piwnicy, ale wypłynęły po latach, wskutek czego trafiły do Łomży i na tę wystawę. Została ona zorganizowana dzięki wsparciu finansowemu Urzędu Miejskiego w Łomży, czego efektem jest również efektowny, liczący 56 stron, katalog. Zawiera on nie tylko reprodukcje prac, wykonane przez Grzegorza Gwizdona, ale również teksty Karoliny Skłodowskiej, Danuty Srzednickiej, Beaty Szczecińskiej i Sławomira Zgrzywy oraz zainspirowane twórczością Konrada Srzednickiego wiersze Radosława Cezarego Gwizdona. Wystawę „Liryczne światy Konrada Srzednickiego” można oglądać w Galerii Sztuki Współczesnej do 20 stycznia przyszłego roku, a jest ona dowodem na to, że przy odpowiednim podejściu kolekcjonerska pasja może dawać wspaniałe efekty, którymi może cieszyć się szerszy krąg zainteresowanych niż tylko właściciel prac i jego najbliżsi.
– Trwa to już ileś lat – podkreślał Sławomir Zgrzywa, dodając, że nie ma mowy o końcu, bo cały czas będzie próbował odnaleźć kolejne prace Konrada Srzednickiego, których jeszcze nie ma w zbiorach. – Jest to taki zaczątek kolekcji, która kiedyś i tak trafi do zbiorów Muzeum Północno-Mazowieckiego, ale w dniu dzisiejszym mogę już oficjalnie powiedzieć, że do jego zbiorów przekazuję te dwa wspaniałe projekty witraży.
Wojciech Chamryk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS