Właścicielem jednostek jest Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu.
Drewniane łodzie zostały znalezione w sztolni, która służyła jako kanał ściekowy, w wodzie było więc niemal wszystko – mówi Irena Rodzik, kierownik Działu Konserwacji Muzealiów w NMM.
Kilkumetrowe łodzie nie mieściły się w muzealnej pracowni rentgenowskiej, dlatego niezbędne badania są wykonywane na otwartej przestrzeni w oddziale w Tczewie. Towarzyszą nam duże środki ostrożności: dotrzymujemy odpowiedniej odległości i często kontrolujemy dozymetry, czyli przyrządy do pomiaru dawki promieniowania – podkreśla Rodzik.
Zdjęcia rentgenowskie pozwoliły określić stan zachowania gwoździ, śrub i gwintów. Konserwatorzy chcieli sprawdzić, czy metal się nie rozpadnie podczas rozkładania łodzi na części, co było konieczne.
Konserwacja drewna i konserwacja metalu w zasadzie się wyklucza, dlatego trzeba było te łodzie rozłożyć. Osobno jest konserwowane drewno, osobno metal. W pierwszym rzędzie trzeba usunąć produkty korozji – tłumaczy dr Irena Jagielska, specjalistka od badań i konserwacji mokrego drewna.
Elementy łodzi są zanurzone w wodzie, by nie uległy przesuszeniu. Po usunięciu soli żelaza rozpocznie się ich właściwa konserwacja.
Skąd łodzie wzięły się w kopalni? Jak wyjaśnia dr Jagielska służyły do przewożenia węgla. Kiedy zakończono wydobycie, jedna z nich była używana przez robotników do kontrolowania stanu zachowania podziemnych korytarzy. Jeżdżę po świecie i jeszcze nigdy nie widziałam łodzi z kopalni. To jest naprawdę unikat – podkreśla.
Konserwacja eksponatów potrwa kilka lat, po niej nastąpi najtrudniejszy etap – rekonstrukcja, czyli składanie elementów drewnianych i metalowych w całość.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS